Odważne pomysły służą UE, bo wywołują zainteresowanie i poczucie, że Europa nie jest tylko własnością dyplomatów i urzędników - tak minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz skomentował pomysł CDU, by szefa KE wyłaniać w powszechnych wyborach.
W reakcji na kryzys w strefie euro partia kanclerz Angeli Merkel podjęła w poniedziałek na zjeździe w Lipsku uchwałę o przyszłości UE, opowiadając się m.in. za bezpośrednimi wyborami szefa Komisji Europejskiej. "Chcemy, aby unia polityczna miała twarz. Dlatego przewodniczący KE powinien być w przyszłości wybierany bezpośrednio przez wszystkich obywateli Unii" - oświadczyła CDU.
"To by wymagało +pełnokrwistej+ zmiany traktatowej (...) to jest potencjalnie program na lata, o którym można myśleć w horyzoncie czasowym jednej dekady" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej w Brukseli Dowgielewicz. Zauważył, że UE nie zdecydowała jeszcze nawet o ograniczonej zmianie traktatowej w związku z potrzebą wzmocnienia zarządzania gospodarczego i dyscypliny finansów publicznych. Pierwsze propozycje w tej sprawie ma przedstawić przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy na szczycie 9 grudnia.
"Generalnie myślę, że nie należy obawiać się takiej refleksji o przyszłości Unii Europejskiej. Uważam, że jeśli więcej się pojawi takich odważnych pomysłów, to lepiej dla UE, bo to wywołuje zainteresowanie i poczucie, że Europa to nie jest tylko własność dyplomatów i urzędników, ale jest to także żywy temat polityczny w krajach UE" - powiedział.
Obecnie przewodniczącego KE wybierają jednomyślnie szefowie państw i rządów; następnie musi być zaaprobowany przez Parlament Europejski.
W Parlamencie Europejskim od wielu lat podnoszone są głosy, że szef KE powinien być wyłaniany w wyborach powszechnych przy okazji wyborów do europarlamentu. Miałoby to podnieść rangę polityczną wyborów, a możliwe, że także frekwencję, która dotychczas oscyluje wokół 30 proc. Kandydaci na przewodniczących KE byliby w takiej sytuacji wskazywani przez europejskie partie polityczne podczas kampanii wyborczej.