Obraz Sądu Ostatecznego kojarzy się z lękiem. Papież Benedykt XVI przekonuje, że to wizja pełna nadziei. Obraz mówiący o odpowiedzialności.
Dobro i zło są pomieszane i w świecie, i w nas samych, ale kiedyś zostaną ostatecznie oddzielone. „Niesprawiedliwość historii nie może być ostatnim słowem” – zauważa papież w encyklice „Spe salvi”. „Łaska nie przekreśla sprawiedliwości. (…) Nie jest gąbką, która wymazuje wszystko, tak że w końcu to, co robiło się na ziemi, miałoby w efekcie zawsze tę samą wartość”. Co będzie się ostatecznie liczyć? Tylko dobro, które czynimy. Ta perspektywa pomaga z większym spokojem patrzeć na bieżące sprawy, kłótnie, politykę, ekonomię. Nad tym wszystkim czuwa Ktoś, kto jest sprawiedliwością i miłosierdziem.
„Byłem głodny, byłem spragniony…”. Król wszechświata ukrywa się w najbiedniejszych z biednych. Jezus jest po stronie słabych, opuszczonych, pokonanych, przegranych. W tych najmniejszych czeka na spotkanie, czeka na miłość. Ta zaś wyraża się nie w pięknych słowach, ale w czynach. „Daliście jeść, pić, przyjęliście, przyodzialiście, odwiedziliście, przyszliście”. Same konkrety, działanie, akcja. Tracenie czasu, zdrowia, pieniędzy.
Sprawiedliwi nie wiedzą, kiedy okazali pomoc. Wydają się zdziwieni słowami Króla. Cechą miłości jest pokora. Miłość nie szuka swego. Nauczyć się tak żyć, tak kochać, żeby miłość była naturalną, oczywistą postawą. Niełatwa rzecz. Bo odruchowo liczymy na wdzięczność, na docenienie, pochwałę. To jest normalne. W każdym z nas mieszka dziecko czekające na miłość. We własnym ubóstwie trzeba także zobaczyć Jezusa, którego mam przyjąć. W moich głodach, pragnieniach, chorobach, zamknięciu, we wszystkich ranach mam zobaczyć Jezusa, który czeka na przyjęcie. Nie chodzi o narcyzm, chodzi o prawdę. Bo tylko wtedy otworzę się na ubogich, kiedy przyjmę ubogiego we mnie samym.
Obraz sądu Bożego niesie także przestrogę. Ci, którzy zasłużyli na karę, to ludzie, którzy nie dostrzegli ubogiego, pozostali obojętni. Król – Sędzia nie wylicza złych uczynków, ale zaniedbania: „nie daliście, nie przyjęliście, nie przyodzialiście...”. Okazuje się, że najcięższą winą jest bierność, brak reakcji na nędzę bliźniego. „Wszystko, czego nie uczyniliście…”. W rachunku sumienia zwykle koncentrujemy się na tym, co zrobiliśmy złego. Warto przeprowadzić go inaczej: prześledzić swoje życie pod kątem zmarnowanych okazji do dobra. To coś więcej, niż tylko „mogłem coś zrobić, ale nie zrobiłem”, to sytuacje, w których „powinienem coś zrobić, a nie zrobiłem”. Im dokładniej widzę siebie dziś, tym lżejsza będzie rozmowa na Sądzie Ostatecznym. Wizja Sądu Ostatecznego nie jest reportażem z przyszłości. Bóg nie chce nikogo odtrącić. Chce zbawić wszystkich. Dlatego opowiada nam o sądzie, byśmy teraz się nawrócili, otworzyli oczy, wzięli do roboty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Tomasz Jaklewicz