Jarosław Kaczyński żąda na drodze sądowej przeprosin od Radia Zet za sondaż, z którego wynikało, że 43 proc. Polaków popierało decyzję sądu o wysłaniu lidera PiS na badania psychiatryczne. Radio wnosi o oddalenie pozwu.
Proces o ochronę dóbr osobistych prezesa PiS zaczął się i skończył w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Wyrok będzie ogłoszony 21 listopada.
Latem br. w mediach głośno było o decyzji stołecznego sądu o przeprowadzeniu badań stanu psychicznego lidera PiS na potrzeby prywatnego procesu karnego, jaki wytoczył mu Janusz Kaczmarek, b. szef MSWiA w rządzie PiS, za nazwanie go przez Kaczyńskiego "agentem-śpiochem" (potem sąd wycofał się z tych badań). W lipcu br. Radio Zet opublikowało zamówiony przez siebie sondaż, z którego wynikało, że 43 proc. Polaków popiera decyzję o wysłaniu Kaczyńskiego na badania, a 41 proc. uważało ją za złą. Informację tę portal radia opatrzył zdjęciem Kaczyńskiego ze zdziwioną miną i podniesionymi brwiami.
Kaczyński pozwał radio i spółkę będącą jego właścicielem za naruszenie swej prywatności (informacją o sondażu) oraz naruszenie czci (bo na zdjęciu wyszedł "niefortunnie", a internauci komentowali, że już sama ta fotografia uzasadnia jego badania). Powód żąda przeprosin w Radiu Zet i na jego portalu; nie wnosi roszczeń finansowych. W pozwie podnosi się, że nie ma bezpośredniego związku informacji Radia Zet z działalnością publiczną powoda, dlatego pozwani naruszyli jego dobra osobiste.
Strona pozwana wnosi o oddalenie pozwu. Argumentuje, że informacje radia były prawdziwe, a dziennikarze mieli "w zaistniałych okolicznościach" prawo do ujawnienia sondażu, który był rzetelny i nie zawierał żadnego niepochlebnego komentarza. Pozwani dowodzą też, że zdjęcie nie budziło wcześniej obiekcji powoda.
"Nie ma w naszej kulturze zgody na +wchodzenie z butami+ w zdrowie innych osób, nawet gdy są osobami publicznymi" - mówił pełnomocnik nieobecnego w sądzie powoda mec. Bogusław Kosmus. Dodał, że nie ma wiedzy, jak przeprowadzano sondaż. "My podważamy dopuszczalność prowadzenia spekulacji na temat zdrowia psychicznego powoda, co było bezprawne niezależnie od sposobu zadawania pytań" - oświadczył sądowi.
Pełnomocnik pozwanych mec. Tomasz Gałczyński powołał się na interes publiczny, który - jego zdaniem - chroni działania pozwanych, bo sondaże są "elementem debaty publicznej". "To nie strona pozwana ujawniła dane osobowe powoda w kontekście badań i nie ona dokonywała spekulacji na temat jego zdrowia" - podkreślił. "Sam powód mówił przecież, że +był na prochach+; czy to nie ma związku z jego działalnością publiczną?" - pytał adwokat. Dodał, że Kaczyński sam ujawniał mediom swe pisma procesowe w sprawie badań. Wniósł o przesłuchanie powoda przez sąd.
Mec. Kosmus oświadczył, że jego klient "nie zamierza się stawiać do sądu w tej sprawie" (powód nie ma obowiązku zeznawania w procesie cywilnym - PAP). "Nic nie stało na przeszkodzie, by powoda zapytać o sprawę przed publikacją sondażu; na tym polegałaby elementarna rzetelność" - replikował Kosmus.
Przyznał zarazem, że to inne media, a nie Radio Zet, podały jako pierwsze informacje o badaniach Kaczyńskiego. "Powód identyfikuje Janusza Kaczmarka jako rzeczywiste źródło tego przecieku do prasy" - dodał Kosmus. Poinformował, że Kaczyński wytoczył już za to proces cywilny Kaczmarkowi. W rozmowie z PAP adwokat uzasadnił ten proces faktem, że tylko strony procesu miały dostęp do tej wiadomości, a to nie Kaczyński ujawnił ją mediom.
Mec. Kosmus poinformował, że także inne media zostały pozwane za naruszające dobra osobiste Kaczyńskiego spekulowanie o jego stanie zdrowia; adwokat wymienił "Super Express". Sąd oddalił wnioski pozwanych o przesłuchanie świadków oraz powoda. Odroczył wydanie wyroku do 21 listopada.
Długo odwlekany przez Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy proces karny Kaczyńskiego z oskarżenia Kaczmarka ma zaś ruszyć 23 listopada. Za pomówienie swego b. ministra liderowi PiS grozi do roku więzienia. Ta sprawa czeka w sądzie już od trzech lat. Karalność czynu zarzucanego Kaczyńskiemu przedawnia się w 2013 r. Kaczmarek obawia się, że przedawnienie może nastąpić.
By nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych pozwany musi dowieść prawdziwości swych twierdzeń bądź przynajmniej wykazać, że nie działał bezprawnie, bo stał za nim interes publiczny. W procesie karnym to strona oskarżająca musi przedstawić dowody winy podsądnego.