Baliśmy się zrzucić ludzi z wiaduktu na Trasę Łazienkowską - tak w Radiu Zet minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski tłumaczył, dlaczego policja nie interweniowała w obronie wozu TVN24, spalonego podczas piątkowych rozruchów.
Minister, powołując się na relację szefa warszawskiej policji, wyjaśniał, że samochód stał tuż przy barierkach oddzielających Plac Na Rozdrożu od kilkumetrowej przepaści. Policja miała tam także armatkę wodną, ale nie użyła jej w obawie, że mogłoby to doprowadzić do zrzucenia strumieniem wody osób na Trasę Łazienkowską.
Kwiatkowski zapowiedział też postępowanie wyjaśniające w sprawie nadużycia stosowania przemocy przez policjantów.
jdud, wp.pl