W sobotę po południu pod siedzibą "Krytyki Politycznej" w Warszawie protestowała grupa ok. 30 zwolenników Marszu Niepodległości. Zebrani żądali m.in. przeprosin za pobicie członków grup rekonstrukcyjnych przez osoby związane ze skrajnie lewicowymi środowiskami.
Manifestujący zebrali się pod kawiarnią Nowy Wspaniały Świat, gdzie mieści się siedziba "Krytyka Polityczna". W piątek schroniła się część osób ze skrajnie lewicowych środowisk, które miały dopuścić się ataku i pobicia osób z grupy rekonstrukcyjnej. Wśród nich większość mieli stanowić obywatele niemieccy.
W sobotę na konferencji prasowej premier Donald Tusk poinformował, że wśród zatrzymanych znaleźli się także, obywatel Wielkiej Brytanii oraz Belg. "Ta sprawa była szczególnie gorsząca z oczywistych względów, takich symbolicznych" - powiedział Tusk.
Protestujący pytali czy Krytyka Polityczna czuje się odpowiedzialna, za to, że "członkowie Antify dopuścili się napadu na grupę rekonstrukcyjną". "Czy będą chcieli przeprosić tych ludzi związanych z grupą rekonstrukcyjną, za te zajścia" - pytał organizator manifestacji, b. członek stowarzyszenia "Solidarni 2010" Marek Wernic.
Z zebranymi spotkał się sekretarz redakcji "Krytyki Politycznej" Michał Sutowski.
"+Krytyka Polityczna+, deklarowała, że Kolorowa Niepodległa, była pokojowa, natomiast, jeśli taki fakt miał miejsce, doszło do znieważania osób z grupy rekonstrukcyjnej, albo doszło do pobicia ze strony środowisk antyfaszystowskich to stanowczo się od tego odcinamy i nie popieramy tego typu działań" - mówił Sutowski.
"My z naszej strony domagaliśmy się pokojowego działania" - podkreślał.
Sutowski zwracał uwagę, że piątkowe zajścia w Warszawie "to są efekty działań grup towarzyszących bądź uczestników Marszu Niepodległości". Te stwierdzenie wywołało oburzenie zwolenników Marszu Niepodległości.
Sutowski pytany przez PAP o szczegóły piątkowego zajścia w kawiarni Nowy Wspaniały Świat powiedział, że "grupa ludzi po incydencie na ul. Nowy Świat, w skutek interwencji oddziałów prewencji, uciekając przed oddziałami policji, została +zagnana+ do naszego lokalu i zamknęła drzwi".
"Zostali tu kilka minut, po moim pośrednictwie, rozmawiałem z dowódcą policji i przez okno z osobami tutaj (w kawiarni - PAP). Po 5 minutach zdecydowali się w sposób pokojowy zgodnie z życzeniem policji opuścić ten lokal, zostały wylegitymowane i odwiezione na komendę. (...) Przy czym policja wówczas zaznaczała, że te osoby nie będą zatrzymane, mówiono o sprawdzeniu tożsamości" - powiedział Sutowski.