Nowy numer 18/2024 Archiwum

Straszny rok

O śledztwie smoleńskim, żałobie i warunkach pojednania narodowego z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Andrzej Grajewski.

Andrzej Grajewski: Panie Prezesie, jaki był dla Pana ten rok po stracie brata?
Jarosław Kaczyński: – Jak rozumiem pyta mnie pan o odczucia osobiste?

Taki miałem zamiar.
– Niechętnie mówię o sprawach prywatnych. Powiem więc tylko, że był to dla mnie straszny rok. Było mi bardzo źle, a świadomość, że tak już będzie do końca mego życia, tylko pogłębia mój ból. Każdego dnia myślę o Leszku, Marylce, przyjaciołach i o wszystkich, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej, i modlę się za nich.

Jak Pan będzie obchodził rocznicę katastrofy?
– Tak jak co miesiąc obchodzimy ją w naszym środowisku. Rano pójdę na Mszę św., później złożymy wieńce przed Pałacem Prezydenckim oraz odwiedzimy groby naszych poległych w katastrofie smoleńskiej na cmentarzu Powązkowskim. Postaramy się także dotrzeć na groby wszystkich ofiar, w różnych miejscach Polski. Będzie też duże spotkanie w Sali Kongresowej, gdzie prawdopodobnie wykrystalizuje się ostatecznie Ruch im. Lecha Kaczyńskiego.

Co będzie celem tego ruchu?
– O tym przesądzą jego uczestnicy. Nie jest to inicjatywa PiS, ale obywatelska, powstała po katastrofie smoleńskiej. Tworzą go różne organizacje w różnych regionach kraju, które stawiają sobie różne cele. Łączy ich na pewno przekonanie, że Lech Kaczyński uruchomił w Polsce pewne procesy, które można określić jako odbudowę polskiej tożsamości, tożsamości liczącego się europejskiego narodu. To, co robił w polityce zagranicznej, na obszarze polityki historycznej i we wszystkich innych posunięciach odnoszących się bezpośrednio do państwa, a więc także w polityce społecznej czy gospodarczej, to wszystko składało się na pewną integralną całość. Jest w Polsce bardzo wielu ludzi, którzy są przeświadczeni, że był to najlepszy program da Polski i trzeba go kontynuować.

Weźmie Pan udział w uroczystościach państwowych katastrofy?
– Nie wezmę, to jest fizycznie niemożliwe, ale nie będę także ukrywał, że wybór między uroczystościami państwowymi a naszymi to jest dla mnie wybór pomiędzy byciem wśród ludzi, którzy są szczerzy w swoim żalu, i takimi, do których szczerości można mieć wielkie wątpliwości.

Dlaczego?
– Ze względu na to, jaki był ich stosunek do prezydenta oraz wielu innych osób poległych w Smoleńsku, a także ze względu na to, co ci ludzie robili po katastrofie jeśli chodzi o śledztwo, ale także różnego rodzaju wypowiedzi, choćby próby obciążania prezydenta odpowiedzialnością za katastrofę w tej czy innej formie. Mówiąc wprost, nie pójdę tam, gdyż fatalnie bym się wśród tych ludzi czuł.

Nie poda Pan więc ręki premierowi bądź prezydentowi przy innych okazjach publicznych?
– Jak będzie konieczność, na przykład po wyborach, to podam, ale pamięć brata oraz wszystkich, którzy tam zginęli, także tych, którzy politycznie byli bardzo odlegli ode mnie, wolę czcić w gronie tych, którzy mieli do nich przyjazny stosunek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy