Nowy numer 17/2024 Archiwum

Koniec II filara?

Rząd Tuska chce się wycofać z reformy emerytalnej, którą kilka lat temu wprowadził rząd Buzka. No chyba że to tylko próbny balon.

Zmiany w polskim systemie emerytalnym zapowiedzieli minister finansów Jacek Rostowski oraz minister pracy Jolanta Fedak. Mogą one wejść w życie już od lipca 2010 roku, a więc za kilka miesięcy. Zmiany nie oznaczają zwiększenia obciążeń finansowych, jakie ponoszą pracownicy i pracodawcy, ale i tak będą miały wpływ na wysokość przyszłych emerytur. Dzisiaj składka emerytalna wynosi 19,52 proc. naszych dochodów. Z czego do ZUS trafia 12,22 proc., a do Otwartych Funduszy Emerytalnych 7,3 proc. Odprowadzanie składek emerytalnych jest obowiązkowe i dzieje się automatycznie. Jedyne, na co przyszły emeryt ma wpływ, to wybranie funduszu. OFE, w przeciwieństwie do ZUS-u, który jest własnością państwa, to prywatne firmy.

Naciągane fakty
Rząd zaproponował, by część składki, jaka dotychczas płynęła do OFE, trafiała do ZUS-u. I tak po reformie systemu emerytalnego do OFE ma trafiać już nie 7,3 proc. naszych zarobków, tylko 3 proc., a do ZUS-u 16,52 proc. (zamiast, jak dzisiaj, 12,22 proc.). Dzisiejszy płatnik składek emerytalnych tej zmiany nie odczuje. Do czasu, aż pójdzie na emeryturę. Co wtedy może się stać? Najpierw warto odpowiedzieć na pytanie, dlaczego rząd takie ruchy w ogóle robi. Tłumaczenie, że jedynym powodem dzisiaj podejmowanych działań jest dobro przyszłych emerytów – można włożyć między bajki. Kilku ministrów rządu, z wicepremierem Pawlakiem włącznie, naciąga fakty, a przynajmniej ich interpretacje. Twierdząc, że dzięki proponowanym zmianom w przyszłości emerytury będą wyższe, stawiają się oni w roli jasnowidzów. Obiektywnie sprawę analizując, znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że emerytury będą niższe albo nawet dużo niższe. Rząd panicznie szuka pieniędzy. Deficyt w jego wydatkach jest niebezpiecznie duży. Kłopoty ma ZUS. W przeszłości do dziurawej jak durszlak kasy zakładu gotówki dolewał rząd, ale dzisiaj nie ma na to najmniejszych szans. Doszło do tego, że ZUS pożycza pieniądze w komercyjnych bankach, by mieć z czego wypłacać emerytury. Te kwoty będzie trzeba z odsetkami spłacić. To jednak wciąż za mało. Dlatego rząd zastanawia się, czy nie „pomnożyć” pieniędzy, robiąc czysto księgową sztuczkę (by nie powiedzieć przekręt).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy