Nowy numer 18/2024 Archiwum

Ostro

Ileż razy szedłem na spotkanie z mocnym postanowieniem: „To ostatni raz! Nie nadaję się!”. Jak dobrze rozumiałem słowa Badeniego: „Raczej nie zostanę świętym, bo mnie ludzie denerwują”.

Czasami bywa ostro, jak na derbach Śląska. Nie lubię takich sytuacji, mam wówczas ochotę zwiać, ale po ponad trzydziestu latach modlitwy we wspólnocie wiem, że są konieczne. Wspólnota jest z natury konfliktogenna i… ma taka być. Powiem więcej: paradoksalnie, z osobami, z którymi się ostro ściąłem („straty: dwóch zabitych i trzech ciężko przestraszonych”) mam lepsze, silniejsze relacje. Poznaliśmy się jak łyse konie, nie dajemy się nabrać na pobożnie złożone rączki, doskonale wiemy, na co nas stać, i dzięki temu potrafimy sobie przebaczać.

Ze wspólnotą jest trochę jak z kamieniami w rzece. Ostre, chropowate, pełne zadziorności, obijane przez inne, pchane przez wartki nurt rzeki stają się idealnie obłe.

Z dnia na dzień jestem coraz mocniej przekonany, że On wybiera tych, którzy zarzekają się: „Nie nadaje się!”. Czytam o początkach kultu Bożego miłosierdzia i zdumiewa mnie duchowa ciemność, w jakiej poruszał się błogosławiony ks. Michał Sopoćko. Jak rozbrajająco brzmi jego wyznanie, że namalowanie obrazu Bożego Miłosierdzia zlecił… „wiedziony bardziej ciekawością, jaki to będzie obraz, niż wiarą w prawdziwość widzeń siostry Faustyny”.

A sama Faustyna? W Wilnie pracowała w ogrodzie, choć kompletnie się na tym nie znała. Została ogrodniczką w duchu posłuszeństwa. „Pan Jezus mi pobłogosławi, choć nie umiem” – zwierzała się.

„Jak radzicie sobie z czterema milionami pielgrzymów rocznie? – zapytałem na Jasnej Górze o. Michała Legana. – „Czy ja wiem, czy sobie radzimy? Jesteśmy trochę jak słudzy w Kanie. Dostali po ludzku irracjonalne, bezsensowne zadanie: w środku wesela mieli przynieść wodę. Ich posłuszeństwo zostało jednak nagrodzone. Mógł się wydarzyć cud. Więc my, paulini, nosimy wodę. I wierzymy, że Bóg zrobi resztę”.

„Duch Święty uczy cię kochać twoją małość. Jeśli spróbujesz wziąć Ewangelię na serio, to wcześniej czy później dojdziesz do punktu, w którym staniesz oko w oko z własną nędzą – pisał w znakomitej książce „Słyszysz szum wiatru?” karmelita Wilfrid Stinissen. – Odkryjesz, że jest w tobie więcej mroków, niż przypuszczałeś. Poczujesz się niezdolny do spełnienia wzniosłych celów, które stawia przed tobą Ewangelia. Doświadczysz, że nie jesteś w stanie wzbudzić w sobie siły woli, że twoje możliwości nie wystarczają. Kto odmawia bycia słabym, ten nie otrzyma też mocy Bożej. Moc bowiem w słabości się doskonali”.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza