Jestem zły, ale mam dobrego Boga. Nie mam absolutnie żadnych argumentów, którymi mógłbym Mu zaimponować. Poza jednym: jestem Jego synem, stworzonym na obraz i podobieństwo Ojca.
− Nie wątpię, że będę miał udział w przyszłym świecie – powiedział swym chasydom rabbi Elimelech − Kiedy stanę przed Najwyższym Sądem i zapytają mnie: „Czy uczyłeś się jak należy?”, odpowiem: „Nie”. Wtedy mnie zapytają: „Czy modliłeś się jak należy?”. A ja znów odpowiem: „Nie”. I zapytają mnie po raz trzeci: „Czy, jak należy, czyniłeś dobro?”, a ja po raz trzeci będę musiał zaprzeczyć. A wtedy wydadzą wyrok: „Mówisz prawdę. Ze względu na prawdę należy ci się udział w przyszłym świecie”.
O jakże odnajduję się w tej opowieści leżajskiego cadyka! Nie wiem, czy stać mnie na pełną prawdę o samym sobie. Wychodzi na jaw, gdy jestem przyciśnięty do muru. Wówczas widzę, że nie mam absolutnie żadnych argumentów, którymi mógłbym zaimponować Najwyższemu. Poza jednym: jestem Jego synem, stworzonym na obraz i podobieństwo Ojca.
Jako nastolatek zapytany, kto prowadzi wspólnotę z łobuzerskim uśmieszkiem odpowiadałem: „Ja z Panem Jezusem”. Ten żarcik skrywał ogromne pokłady pychy. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” - ten refren wyśpiewanego przez Tosię Krzysztoń biblijnego wersetu powraca do mnie nieustannie. Nawet moje dobre uczynki „są z góry przygotowane po to, bym je pełnił” (Ef 2, 10).
Moje złe uczynki przewyższają dobre. Nie potrafię odpowiedzieć na Jego bezgraniczną miłość. Zawstydzają mnie notatki Karola de Foucauld: „Nie chcę przejechać przez życie w pierwszej klasie, podczas gdy Ten, którego kocham przebył je w ostatniej”, czy „Boże mój, nie wiem, jak to możliwe dla niektórych dusz widzieć Cię ubogim i dobrowolnie pozostać bogatymi”. Te słowa burzą mój święty spokój i bezlitośnie obnażają mą letniość. Nie mam nic. Ale to… znakomity punkt wyjścia!
Na dwa miesiące przed śmiercią, spoglądając retrospektywnie na życie Teresa z Lisieux pisała: „Odkąd pojęłam, że sama z siebie nic zdziałać nie mogę, przestałam uważać, że powierzone mi zadanie jest trudne, poczułam, że muszę tylko jednoczyć się coraz mocniej z Jezusem, a reszta mi będzie przydana”. Niemal identyczne doświadczenie miała siostra Faustyna. Gdy przewertujemy jej „Dzienniczek” za-uważymy, że słowem, które występuje w nim równie często jak „miłosierdzie” jest… „nędza”. Usłyszała od samego Jezusa: „Oddaj Mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością”.
Moją wyłączną własnością jest nędza. Przyjdź! Im bardziej jestem pusty, tym mocniej możesz mnie wypełnić.
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza