Nowy numer 18/2024 Archiwum

Trybunałem w gazoport?

Co tu dużo mówić: Orban miał łatwiej. Zagrożone jego reformami były tylko układy wewnętrzne, unijna elita i międzynarodowa finansjera. Polska sanacja uderza w interesy jeszcze jednego, groźniejszego przeciwnika.

Sporu o TK komentować nie zamierzam. Pułapka zastawiona na nowy rząd przez poprzednią ekipę jest tak oczywista (wybór sędziów tuż przed upływem kadencji Sejmu – czego nie zrobił nawet SLD lat temu parę – po to, by zapewnić sobie wpływ na blokadę reform), że nie ma sensu uwiarygodniać intrygantów poprzez napuszone analizy.

Jeśli od tego zaczynam, to tylko dlatego, że cała afera wokół pokrzywdzonej arystokracji prawników może, niestety, odbić się negatywnie na sprawach naprawdę ważnych dla Polaków i bezpieczeństwa kraju. Na przykład, na projekcie budowy drugiego gazoportu. Analitycy nie mają wątpliwości, że jego powstanie zredukowałoby rolę rosyjskiego gazu do minimum. To już nie byłaby tylko dywersyfikacja źródeł dostaw, ale całkowite odwrócenie proporcji: to rosyjski gaz byłby uzupełnieniem, a głównymi dostawcami stałyby się kraje bardziej przewidywalne politycznie. Nie bylibyśmy również uzależnieni od dostawców niemieckich, gdzie zresztą przepływ i tak kontrolują Rosjanie.

Chyba nie trzeba dodawać, że taka zmiana byłaby oczywistym uderzeniem w żywotne interesy Kremla. Wszystko, co uniezależnia kogokolwiek od Rosji, jest zagrożeniem dla imperialnej polityki Moskwy. Tak samo jak wszystko, co uniezależnia dany kraj od międzynarodowej finansjery i spekulantów, budzi opór zainteresowanych. Kampania agresji słownej, naciski polityczne i gospodarcze, z jakimi spotkał się Orban, gdy przeprowadzał swoje reformy na Węgrzech, były świadectwem tego, jak bardzo niezależność i powodzenie niektórych krajów uderza w tych, którzy swoją pozycję budowali dotąd na ich słabości.

I tu trzeba przyznać, że Orban miał łatwiej. Bo miał przeciwko sobie tylko układy wewnętrzne, unijną elitę i międzynarodową finansjerę. Natomiast nie miał i nie ma przeciwko sobie Rosji, z którą prowadzi dobre interesy (które zresztą mogą jeszcze odbić się Węgrom czkawką). Polska sanacja ma trudniej: poza histerią wywołaną przez przeciwników wewnętrznych i „sojuszników” z UE, musi się liczyć dodatkowo z działaniami torpedującymi ze strony Rosji, której interesy – choćby w postaci drugiego gazociągu – są w Polsce śmiertelnie zagrożone. To znaczy: mogłyby być zagrożone, gdyby nie pożyteczne jak zawsze, zastępy lokalnych „obrońców demokracji”, którzy histerią wokół fikcyjnych afer potrafią storpedować sprawy naprawdę istotne dla interesu państwa i obywateli.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny