Trybunałem w gazoport?

Jacek Dziedzina

|

GOSC.PL

Co tu dużo mówić: Orban miał łatwiej. Zagrożone jego reformami były tylko układy wewnętrzne, unijna elita i międzynarodowa finansjera. Polska sanacja uderza w interesy jeszcze jednego, groźniejszego przeciwnika.

Trybunałem w gazoport?

Sporu o TK komentować nie zamierzam. Pułapka zastawiona na nowy rząd przez poprzednią ekipę jest tak oczywista (wybór sędziów tuż przed upływem kadencji Sejmu – czego nie zrobił nawet SLD lat temu parę – po to, by zapewnić sobie wpływ na blokadę reform), że nie ma sensu uwiarygodniać intrygantów poprzez napuszone analizy.

Jeśli od tego zaczynam, to tylko dlatego, że cała afera wokół pokrzywdzonej arystokracji prawników może, niestety, odbić się negatywnie na sprawach naprawdę ważnych dla Polaków i bezpieczeństwa kraju. Na przykład, na projekcie budowy drugiego gazoportu. Analitycy nie mają wątpliwości, że jego powstanie zredukowałoby rolę rosyjskiego gazu do minimum. To już nie byłaby tylko dywersyfikacja źródeł dostaw, ale całkowite odwrócenie proporcji: to rosyjski gaz byłby uzupełnieniem, a głównymi dostawcami stałyby się kraje bardziej przewidywalne politycznie. Nie bylibyśmy również uzależnieni od dostawców niemieckich, gdzie zresztą przepływ i tak kontrolują Rosjanie.

Chyba nie trzeba dodawać, że taka zmiana byłaby oczywistym uderzeniem w żywotne interesy Kremla. Wszystko, co uniezależnia kogokolwiek od Rosji, jest zagrożeniem dla imperialnej polityki Moskwy. Tak samo jak wszystko, co uniezależnia dany kraj od międzynarodowej finansjery i spekulantów, budzi opór zainteresowanych. Kampania agresji słownej, naciski polityczne i gospodarcze, z jakimi spotkał się Orban, gdy przeprowadzał swoje reformy na Węgrzech, były świadectwem tego, jak bardzo niezależność i powodzenie niektórych krajów uderza w tych, którzy swoją pozycję budowali dotąd na ich słabości.

I tu trzeba przyznać, że Orban miał łatwiej. Bo miał przeciwko sobie tylko układy wewnętrzne, unijną elitę i międzynarodową finansjerę. Natomiast nie miał i nie ma przeciwko sobie Rosji, z którą prowadzi dobre interesy (które zresztą mogą jeszcze odbić się Węgrom czkawką). Polska sanacja ma trudniej: poza histerią wywołaną przez przeciwników wewnętrznych i „sojuszników” z UE, musi się liczyć dodatkowo z działaniami torpedującymi ze strony Rosji, której interesy – choćby w postaci drugiego gazociągu – są w Polsce śmiertelnie zagrożone. To znaczy: mogłyby być zagrożone, gdyby nie pożyteczne jak zawsze, zastępy lokalnych „obrońców demokracji”, którzy histerią wokół fikcyjnych afer potrafią storpedować sprawy naprawdę istotne dla interesu państwa i obywateli.