Nowy numer 18/2024 Archiwum

Po zabawie

Ciekawe, czy ktokolwiek w Polsce i w USA brał pod uwagę, że sojusznicze wypady na Bliski Wschód oznaczają również odpowiedzialność za ludzi, którzy teraz stamtąd uciekają.

Pytanie, oczywiście, retoryczne. Stany Zjednoczone, napadając bez powodu Irak, realizowały swoje interesy. Polska – jak zwykle wierzyła, że uczestnictwo w okupacji (nazywanej pieszczotliwie operacją) scementuje mityczny sojusz z Amerykanami. Poza tym – rodzimy przemysł ostrzył sobie ząbki na intratne kontrakty na odbudowę Iraku (prawdziwie „operacyjne’ myślenie: najpierw zburzymy, potem zarobimy na odbudowie). To, że rodzimy przemysł obszedł się smakiem – to już inna sprawa. Kontrakty wzięli silniejsi, także ci, którzy do wojny nie przystąpili. Nam pozostało cieszyć się, że sojusz z USA faktycznie silny jest, bo niektórym rodakom urzędnik w konsulacie jednak wizy nie odmawia...

Po co teraz rozdrapywać stary temat? Bo fala uchodźców czy nawet zwykłych imigrantów, to też echo tamtych „sojuszniczych wypadów” – nie tylko do Iraku, ale też do Afganistanu. To nic, że większość ucieka teraz przed wojną w Syrii, której Polska nie rozpętała. Zanim spokojna Syria została podpalona przez międzynarodówkę islamistyczną, myloną (czyżby?) przez Zachód z opozycją wobec Baszara Al-Asada, z płonącego juz dawno Iraku masowo uciekali m.in. chrześcijanie. W sumie ok. 2 mln osób przedostało się do Syrii na skutek wojny rozpętanej przez USA and co. Ci sami ludzie, wraz z Syryjczykami, musieli później (i trwa to do dziś) uciekać dalej na Zachód. Choć wcale nie mieli na to ochoty. 

Nasuwają się zatem proste pytania: gdzie są teraz Stany Zjednoczone i ich odpowiedzialność za obecną sytuację? Do którego momentu (do dzisiaj?) Zachód wspierał i dostarczał broń walczącym z Al-Asadem bojówkom? Ilu uchodźców z Iraku i Syrii przyjęły USA? (podpowiem: ok. 1500 osób...). Dalej: jakim prawem Polska ma jakiekolwiek opory przed wzięciem odpowiedzialności za tych ludzi, którzy uciekają także z powodu naszej „inwestycji” w mityczne sojusze? Ówcześni decydenci w Warszawie być może sądzili, że można się zabawić z bronią w ręku, wyszkolić swoich i wrócić z powrotem. Teraz jednak widzimy, że skutki takiej zabawy są tragiczne. Nie rozstrzygam w tym miejscu tego, czy i ilu uchodźców mamy przyjąć. Widzimy zresztą, że oni sami wolą omijać Polskę, co najwyżej traktując ją jako kraj tranzytowy. Ale chowanie głowy w piasek i twierdzenie, że my nie mamy z tym nic wspólnego, jest udawaniem, że myśmy w tej „zabawie” nie uczestniczyli.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny