Zapisane na później

Pobieranie listy

Po zabawie

Ciekawe, czy ktokolwiek w Polsce i w USA brał pod uwagę, że sojusznicze wypady na Bliski Wschód oznaczają również odpowiedzialność za ludzi, którzy teraz stamtąd uciekają.

Jacek Dziedzina

|

GOSC.PL

dodane 11.09.2015 09:54
19

Pytanie, oczywiście, retoryczne. Stany Zjednoczone, napadając bez powodu Irak, realizowały swoje interesy. Polska – jak zwykle wierzyła, że uczestnictwo w okupacji (nazywanej pieszczotliwie operacją) scementuje mityczny sojusz z Amerykanami. Poza tym – rodzimy przemysł ostrzył sobie ząbki na intratne kontrakty na odbudowę Iraku (prawdziwie „operacyjne’ myślenie: najpierw zburzymy, potem zarobimy na odbudowie). To, że rodzimy przemysł obszedł się smakiem – to już inna sprawa. Kontrakty wzięli silniejsi, także ci, którzy do wojny nie przystąpili. Nam pozostało cieszyć się, że sojusz z USA faktycznie silny jest, bo niektórym rodakom urzędnik w konsulacie jednak wizy nie odmawia...

Po co teraz rozdrapywać stary temat? Bo fala uchodźców czy nawet zwykłych imigrantów, to też echo tamtych „sojuszniczych wypadów” – nie tylko do Iraku, ale też do Afganistanu. To nic, że większość ucieka teraz przed wojną w Syrii, której Polska nie rozpętała. Zanim spokojna Syria została podpalona przez międzynarodówkę islamistyczną, myloną (czyżby?) przez Zachód z opozycją wobec Baszara Al-Asada, z płonącego juz dawno Iraku masowo uciekali m.in. chrześcijanie. W sumie ok. 2 mln osób przedostało się do Syrii na skutek wojny rozpętanej przez USA and co. Ci sami ludzie, wraz z Syryjczykami, musieli później (i trwa to do dziś) uciekać dalej na Zachód. Choć wcale nie mieli na to ochoty. 

Nasuwają się zatem proste pytania: gdzie są teraz Stany Zjednoczone i ich odpowiedzialność za obecną sytuację? Do którego momentu (do dzisiaj?) Zachód wspierał i dostarczał broń walczącym z Al-Asadem bojówkom? Ilu uchodźców z Iraku i Syrii przyjęły USA? (podpowiem: ok. 1500 osób...). Dalej: jakim prawem Polska ma jakiekolwiek opory przed wzięciem odpowiedzialności za tych ludzi, którzy uciekają także z powodu naszej „inwestycji” w mityczne sojusze? Ówcześni decydenci w Warszawie być może sądzili, że można się zabawić z bronią w ręku, wyszkolić swoich i wrócić z powrotem. Teraz jednak widzimy, że skutki takiej zabawy są tragiczne. Nie rozstrzygam w tym miejscu tego, czy i ilu uchodźców mamy przyjąć. Widzimy zresztą, że oni sami wolą omijać Polskę, co najwyżej traktując ją jako kraj tranzytowy. Ale chowanie głowy w piasek i twierdzenie, że my nie mamy z tym nic wspólnego, jest udawaniem, że myśmy w tej „zabawie” nie uczestniczyli.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny