Nowy numer 18/2024 Archiwum

Problem z "Idą"

Film „Ida” Pawła Pawlikowskiego otrzymał Oscara i wiele innych, prestiżowych nagród, m.in. dla najlepszego filmu europejskiego. Mam jednak wątpliwości, czy powinniśmy się cieszyć z sukcesów tego filmu.

Jesteśmy winni

Film nie jest oglądany przez międzynarodową publiczność w aksjologicznej pustce. W sytuacji, kiedy nawet przy okazji 70. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz austriacki dziennik miał czelność zapytać, kiedy wreszcie Polacy uderzą się w piersi za zbrodnie popełniane na Żydach, a z określeniem „polskie obozy śmierci” zmagamy się od wielu lat, projekcja „Idy” idealnie wpisuje się w zapotrzebowanie na Polaka, który wreszcie powinien się pokajać za grzechy przodków, no i rozliczyć z zagarniętego majątku. Przeciętny europejski widz nie ma wiedzy o warunkach niemieckiej okupacji w Polsce. Przeszłość poznaje nie na podstawie naszego „Czasu honoru”, ale oglądając serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, w którym polskie podziemie zaprezentowano jako bandę oszalałych antysemitów, aprobujących zagładę Żydów. W „Idzie” jest okupacja bez Niemców. Nie ma nawet odartych z narodowej konotacji „nazistów”. Jest natomiast przejmująca scena, w której polski chłop szlocha w wykopanym przez siebie grobie, skąd właśnie wydobył kości pomordowanych przez siebie w czasie wojny Żydów. Nie robi tego jednak w akcie skruchy czy z potrzeby ekspiacji, ale po to, aby od Idy, prawomocnego spadkobiercy domu, w którym mieszka, wyłudzić prawo do własności swej ofiary. Zgrozy nie łagodzi fakt, że ojciec sprawcy mordu Żydów ukrywał, a syn dokonując zbrodni, zdecydował się jednak ocalić jednego członka rodziny, właśnie Idę, którą przekazał na wychowanie miejscowemu księdzu. Równie obrzydliwego filmowego portretu Polaka dawno nie widziałem.

Poruszająca jest kruchość i wielowątkowość tego filmu, ale z pewnością najmocniejsze tony rozbrzmiewają w scenach, kiedy Ida razem ze swoją ciotką dochodzą prawdy o losie swoich bliskich. W tym zrealizowanym w konwencji ciszy i półtonów filmie prawdziwe forte rozbrzmiewa dopiero na schodach hotelu, gdy Florian Skiba proponuje Idzie układ: zrzeczenie się prawa do majątku za wskazanie grobu jej rodziców. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego zabił, choć jego ojciec wcześniej Żydów ukrywał. Pozostaje we mnie także wątpliwość, co zostanie w pamięci widzów po seansie. Dylematy kruchej nowicjuszki Anny, która nagle odkryła, że jest Idą Lebenstein, czy obraz łkającego w grobie Skiby, skąd właśnie wydobył kości swoich ofiar, aby dzięki temu usankcjonować prawo do majątku, który niegdyś bezprawnie przejął. Dlatego mam problem z „Idą”, filmem mistrzowsko zrealizowanym, który opowiada nieprawdziwą historię o polskiej odpowiedzialności za współudział w zagładzie Żydów oraz rozgrzesza komunistów żydowskiego pochodzenia z całego zła, jakiego dopuścili się po wojnie, tylko dlatego, że rzekomo wcześniej byli ofiarami polskiego antysemityzmu.

Nasza sonda: Jak oceniasz "Idę" Pawlikowskiego?

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego