Nowy numer 18/2024 Archiwum

Co Bóg robił pod Wiedniem

To, co stało się 330 lat temu, było wynikiem wielu rzeczy. Sobieski znał główną przyczynę.

Nie ma lepszych pomników od tych, które stawia Kościół. Na nie się nie patrzy – w nich się uczestniczy. Jednym z nich jest wspomnienie imienia Maryi – w archidiecezji katowickiej uroczystość NMP Piekarskiej. 12 września. To tego dnia wieczorem, 330 lat temu, na olbrzymim pobojowisku pod Wiedniem, król Jan III Sobieski podyktował słowa listu do papieża: Venimus, vidimus et Deus vicit (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył). I zaraz potem do swej żony Marysieńki: „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały”.

Skala zwycięstwa musiała robić wrażenie. Niemal stutysięczna armia turecka w ciągu kilku godzin przestała istnieć. Po rozstrzygającej szarży, największej w historii nowożytnej (zgrupowanie jazdy liczyło 20 tysięcy jeźdźców, w tym 25 chorągwi husarskich), na placu boju pozostało tysiące trupów, a w porzuconym taborze nieprzebrane dobra. Jeszcze tego dnia polski król wszedł do namiotów wielkiego wezyra, które były – jak relacjonował żonie – „tak obszerne, jako Warszawa albo Lwów w murach”.

Kilka miesięcy później wielki wezyr Kara Mustafa zginął, uduszony z rozkazu sułtana zielonym sznurem. To była kara za klęskę. Gniew władcy był zrozumiały – pod Wiedniem ostatecznie poległa ekspansjonistyczna polityka Turcji. Odtąd półksiężyc przestał wisieć nad Europą jak sierp, który w każdej chwili mógł spaść na stolicę chrześcijaństwa. O ile wcześniejsze zwycięskie dla Zachodu bitwy, takie jak Lepanto czy obrona Malty, odcinały kolejne głowy hydry, o tyle Wiedeń przetrącił jej kręgosłup.

„No tak, bo Sobieski był dobrym strategiem, bo siły sprzymierzonych były jednak spore, bo splot okoliczności, bo…” – powiedzą współcześni niedowiarkowie, standardowo wyśmiewający opinie, że o wyniku tej czy innej bitwy zadecydowała ingerencja nadprzyrodzona. Cokolwiek jednak zdarzyło się pod Wiedniem, człowiekiem, który najlepiej znał proporcje sił i możliwości własnej armii, był król. Jan III Sobieski najlepiej mógł ocenić, co zdecydowało o zwycięstwie. Jego ocena brzmiała: „Bóg zwyciężył”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka