• Moria
    29.01.2015 10:00
    Panie Marcinie dlaczego powołuje się Pan na ks. dr Peter Hocken, Ulf Ekman czy Maria Vadia - a nie np. na o. Pio, Faustynę Kowalską, Jana od Krzyża, Jana Pawła II?
    doceń 3
  • Mateo
    29.01.2015 10:31
    Bo akurat w tym tekście przywołał właśnie ich, a nie wymienionych świętych. Wiele razy wspominał także ich. Ale oczywiście wtedy pewnie odzywali się poruszeni tym, że nie odwołał się do św. Augustyna, św. Tomasza i bł. Karoliny.
    doceń 8
  • Kawka
    29.01.2015 10:34
    Dzięki Panie Marcinie! Bardzo nam potrzeba głoszenia, czym jest Królestwo Boże,że to radość, pokój, w Duchu Świętym. Radość przychodzi z doświadczenia mocy Bożej, gdy widzimy Jego działanie,np. w uzdrowieniach. On jest dobry, tylko nam się to nie mieści w ludzkiej głowie. Bóg stworzył nas na Swoje podobieństwo, a człowiek odwdzięczył Mu się tym samym :)
    doceń 8
  • circ
    29.01.2015 11:17
    Ja na przykład bardzo potrzebuję znaków i cudów. Zyć bez tego nie mogę.
    Mój ojciec był kapitanem statku i był obecny ciałem raz do roku kiedy miał urlop, a reszta była czekaniem.

    I od ciebie Jezu potrzebuję tej choć jednej wizyty w roku, bo kiedy przychodzisz w Eucharystii ja przeważnie śpię jak apostołowie w ogrodzie oliwnym.
    doceń 4
  • mariamaria
    29.01.2015 11:54
    Do cyt: Po raz pierwszy w życiu powiedziałem: „Jezu, jeśli przez lata myliłem się, jeśli to nie jest krzyż, jeśli przez 15 lat przypisywałem Tobie moje intencje i domysły, zabierz to”. I zabrał! Zostałem uzdrowiony.

    -Będąc w podobnym położeniu ciągle pytałam dlaczego? Szukałam odpowiedzi, ale ich nie znajdowałam i nie pojmowałam nawet wtedy, gdy były na wyciągnięcie ręki. Słyszałam - skąd wierz, że to krzyż a nie działanie złego? Nie dopuszczałam myśli, że może tak dziać się bez woli bożej u osoby miłującej Boga. Pamiętam dzień w którym wszystko oddałam Panu, jak niesamowite było poczuć tę wolność, spokój i pokój! Jestem uzdrowiona - Chwała Panu! Dziś wiem, że skarby w trudzie się odkrywa i wydobywa.
    doceń 6
  • r_piotr
    29.01.2015 12:32

    ...może choroba fizyczna powinna najpierw prowadzić do uzdrowienia wewnętrznego (duchowego), a uzdrowienie fizyczne to niejako efekt uboczny...

    Panie Marcinie, może przyszedł już czas zrobić krok do przodu w życiu duchowym i przestać słuchać co ma Panu do powiedzenia o. Augustyn Pelanowski (nie umniejszając roli posługi o. Pelanowskiego) i zacząć słuchać co ma Panu do powiedzenia np. Jan od Krzyża?

    Porszę posłuchać co ma Panu do powiedzenia Pana imiennik p. Marcin Gajda - http://przyjacielemm.pl/index.php/nagrania (oprate na Piśmie Św., Katechiźmie Kościoła Katolickiego i duchowości głównie karmalitańskiej - Jan od Krzyża, Teresa z Avila).


    ********************************************************************

    "A oto Pan przechodził.
    Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze.
    A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
    Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu.
    A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu." (1 Krl 19, 11-12)

    ********************************************************************

    Ponownie polecam książkę:

    "Rozwój. Jak współpracować z łaską?" - Monika i Marcin Gajda,

    oraz "ucztę duchową" w postaci nagrań audio (m.in. Monika i Marcin Gajda):

    http://przyjacielemm.pl/index.php/nagrania (Przyjaciele Miłości Miłosiernej)

    • pawel
      29.01.2015 15:49
      A ja Tobie kochany polecam "Jezus żyje" E. Tradiff'a.

      Pozdrowienia,
      Paweł
      doceń 1
  • myśląca
    29.01.2015 13:07
    Jak można nie potrzebować znaków i cudów ?
    To tak samo jak powiedzieć - nie potrzebuję obecności swojej matki , nie chcę jej czuć .
    Jezus tak jak był obecny wśród apostołów , tak
    jest obecny dzisiaj wśród nas. On Sam jak też Ci wszyscy , którzy są z Nim w Niebie , a za pośrednictwem których doznajemy codziennie tyle pomocy i wsparcia . Czyż więc reakcja Nieba na nasze prośby , załatwione pozytywnie sprawy , ,, obfitość błogosławieństwa " które na nas spada każdego dnia to nie CUD ?
    W moim życiu CUDA dzieją się praktycznie non stop !!!
    A jeżeli chodzi o chorobę - trafiałam kilka razy do szpitala ze względu na częstoskurcz serca . Na izbie przyjęć mówię co mi jest , a pielęgniarka nerwowo - ,, i pani mówi tak ze spokojem ?". Tak , ze spokojem reaguję na doznania chorobowe , bo wiem , że wszystko jest pod kontrolą Najwyższego . W przyrodzie nie ma przypadku , nie ma chaosu ,o wszystkim decyduje Bóg i o stanie mojej choroby też . Dla mnie Bóg jest MIŁOŚCIĄ i nie lubię w stosunku do siebie nadużywać słowa ,, cierpienie " właśnie ze względu na to ,że w większości nasze choroby są konsekwencją naszych postępowań , wyborów , dziedziczenia itp.
    doceń 5
  • Mama
    29.01.2015 13:12
    Bardzo dziękuję za ten artykuł. Sama wielokrotnie przy każdej kolejnej chorobie jaka na mnie spada zastanawiam się czy "to jest krzyż". Modlę się "Pani Jezu jeśli Ty tego chcesz pozwól mi przejść i przez tą chorobę, ofiaruje Ci moje cierpienie. Jeśli jednak pochodzi od złego, uzdrów mnie proszę abym mogła opiekować się moimi malutkimi dziećmi zgodnie z twoją wolą." Czuję jednak, że to nie wystarcza, coraz rzadziej zdarza się taki dzień aby była zdrowa. Mój dziadek był bioenergoterapeutą, całe dzieciństwo byłam poddawana różnym rytuałom przekazywania energii, zażywałam tony środków homeopatycznych.Odkąd pamiętam zawsze chorowałam przez większą część roku, a lekarze nie potrafili mi pomóc. Wielokrotnie byłam na mszach z modlitwą o uzdrowienie.Przynoszą mi pokój serca na jakiś czas.Proszę o modlitwę abym mogła zostać uwolniona od dręczenia różnego rodzaju chorobami, które następują po sobie praktycznie bez przerwy lub odnalazła wewnętrzny pokój i przekonanie, że Bóg potrzebuje tego właśnie mojego udręczenia przez które cierpi cała moja rodzina. Dziękuję, Bóg zapłać.
    • Anna
      29.01.2015 13:59
      Związek przyczynowo-skutkowy wydaje się tu być oczywisty. Ale przecież Jezus nawet opętanych uwalniał jednym zdaniem!

      Jezusie, Synu Dawida, ulituj się!
      doceń 5
    • pawel
      29.01.2015 15:55
      Kochana Mamo,
      Poszukaj najbliższej diakonii modlitwy uwolnienia (5 kluczy). Kup książkę "Modlitwa Uwolnienia" autorstwa Neal'a Lozano (jako przygotowanie do modlitwy). Ten model modlitwy fantastycznie otwiera na przyjęcie Bożego błogosławieństwa i rzeczywiście uwalnia :)

      Pozdrawiam i ofiarowuję modlitwę,
      Paweł
      doceń 1
  • Anna
    29.01.2015 13:52

    Panie Marcinie,

    Ależ Pan nabrał tempa! :) Ale nareszcie mam poczucie, że przestał Pan "dorabiać pobożną (?) ideologię". I w zupełności się zgadzam.

    1) <"Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi” (...) Dopiero teraz widać sens tej wypowiedzi.>

    Otóż to. Bardzo podobnie ma się sprawa z odpowiedzią, jaką Maryja dała aniołowi. Ileż to razy słyszeliśmy "Niech mi się stanie" w kontekście zgody na najgorsze? Ja - mnóstwo razy. "Niech mi się stanie" - czyli niech runą moje plany i niech spadają na mnie nieszczęścia. 

    A co właściwie mówi Maryja i jaki jest kontekst tej wypowiedzi? Maryja mówi: "Niech mi się stanie według słowa twego". WEDŁUG SŁOWA TWEGO. Czyli według jakiego słowa? Według słowa Zwiastowania. A jakie ono jest? Anioł mówi o zapowiadanym Dziecięciu: "Będzie On wielki... będzie nazwany Synem Najwyższego... Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida... będzie panował nad domem Jakuba na wieki... Jego panowaniu nie będzie końca." To na taką zapowiedź Maryja odpowiada "Niech mi się stanie"! Niech mój Syn będzie tym, o którym ty mi powiedziałeś!

    Wyobraźmy sobie, że do kobiety żyjącej współcześnie puka tajemniczy nieznajomy i zapowiada jej, że syn, którego urodzi będzie najsłynniejszym w historii naukowcem, opracuje skuteczne lekarstwo na raka i otrzyma trzy nagrody Nobla. A to i tak jest bardzo słabe porównanie.

    Oczywiście, powołanie Maryi wiązało się także z krzyżem, ale było to następstwem ujawnienia się mocy i poslannictwa Jej Syna. Zresztą, sądzę że życie matki jakiegokolwiek króla - ziemskiego króla - nie było nigdy wolne od poczucia zagrożenia, różnych niebezpieczeństw i cierpień wiążących się z wysoką pozycją syna. 

     

    2) "Nie pytając Boga o to, co naprawdę jest moim krzyżem, etykietowałem tym słowem każde zawirowanie..."

    Też jest mi to znane i też z tego wychodzę. Niestety, jest to postawa pod pewnymi względami wygodna - to co mnie spotyka, to mój krzyż, więc tak już musi być. Ja nic nie mogę zrobić. Więcej: mi nic nie wolno zrobić. 

    Zacytuję w tym momencie dowcip, który kiedyś słyszałam:

    Jezuita i franciszkanin podróżowali pociągiem czytając brewiarz. W pewnym momencie w przedziale zgasło światło. Franciszkanin powiedział: :Teraz więc będziemy w ciemności wychwalać Boga, który dał nam i dzień, i noc."  Natomiast jezuita wstał i dokręcił żarówkę. 

    "Może się okazać, że On pragnie mojego całkowitego uzdrowienia, a nie tego, bym dorabiał pobożną ideologię do lichego stanu, w jakim się znajduję."   Zgadzam się i obawiam, że przez długie lata dorabiałam "pobożną ideologię" do mojego stanu.   Powiem, niestety, więcej - mam odczucie, że niejednokrotnie księża wkładają Bogu w usta własne kruche rozeznanie - z dużym przekonaniem.     .znaki mesjańskie w tym kontekście. Dziękuję! Muszę przyznać, że wcześniej w tych kategoriach go nie odczytywałam. Ten cytat w zasadzie ucina wszelkie wątpliwości. "Identyfikatorem" Jezusa przedstawionym Janowi i potwierdzającym Jego tożsamość jako "Tego, który ma przyjść" są CUDA - genialnyCytat przedstawiający odpowiedź Jezusa na pytanie Jana Chrzciciela jest 3)   A przecież Jezus mógłby odpowiedzieć Janowi, że potwierdzeniem Jego posłannictwa jest to, że Jan trafił do więzienia...     nie ma świętego. I tyle. cudu - Bez Cały proces beatyfikacyjny / kanonizacyjny musiał zostać przypieczętowany cudem.cud za jego wstawiennictwem. Kiedy Jan Paweł II miał być beatyfikowany i kanonizowany, ostatecznym dowodem jego świętości nie było heroiczne znoszenie cierpienia, ale 4)     Był jednak i taki święty, który wypowiedział, moim zdaniem bardzo kontrowersyjne, słowa: "Nie potrzebuję cudów, mam ich dość w Ewangelii."5)   W takim razie, również Maria i Marta, po zachorowaniu Łazarza, mogły powiedzieć: "Nie potrzebujemy cudów w Betanii - mamy ich dość w Kafarnaum." Nie byłoby wówczas wskrzeszenia Łazarza.

     

    doceń 5
  • Bat Szeba
    29.01.2015 14:18
    Marcinie! Jak to dobrze, że są tacy ludzie jak Ty,którzy starają się odfałszować obraz Boga!Cudowny tekst! Ale żeby go przyjąć trzeba pokory, bo trzeba uznać, że Bóg jest inny niż się myślało przez całe życie i zmierzyć z własną małą wiarą. Niech Wszechmocny błogosławi!
    doceń 8
  • ksadamkaczor64
    29.01.2015 15:21

    Półroczny pobyt w szpitalu był dla mnie wyjątkową, piękną i wartą przeżycia przygodą.



    Chcę dać świadectwo o Jezusie Chrystusie. O tym, z jaką wielką miłością i mocą działa w moim życiu. Niech ono będzie wyrazem bezgranicznej wdzięczności dla Jezusa i całkowicie na Jego chwałę.


    Na kilka miesięcy przed osiemnastą rocznicą moich święceń kapłańskich (przypadała 07.09.2009) prosiłem Jezusa, aby dał mi łaskę, bym przekroczywszy próg „osiemnastki”, stał się rzeczywiście dojrzałym kapłanem. Skąd taka prośba? Przede wszystkim wiedziałem, że bardzo zasmucam Jezusa moimi grzechami. Poza tym miałem świadomość, że pomimo wielu zachęt ze strony Jezusa, nigdy nie zdobyłem się na długotrwały, stały wysiłek umacniania i pogłębiania więzi łączącej mnie z Nim.


    Pan Jezus odpowiedział na moją prośbę w zadziwiający sposób. Zaraz na początku Adwentu 2009 r. nastąpiło znaczne pogorszenie stanu mojego zdrowia. Nasiliły się dotychczasowe objawy choroby, na którą zapadłem jeszcze przed święceniami. Pojawiły się też nowe choroby, jak się okazało, niezwykle trudne do leczenia. Nie wdając się w szczegóły (są bardzo skomplikowane i zawiłe), mój organizm wykańczała wysoka gorączka, dochodząca nieraz do 400C. Trwało to prawie pół roku. Zdecydowaną większość tego czasu spędziłem w szpitalu, w tym Święta Wielkanocne. Z późniejszej relacji lekarzy dowiedziałem się, że było kilka takich momentów, kiedy spodziewali się najgorszego.


    Najwspanialszy dar, jaki dał mi Jezus w tym czasie, to fakt, że ani jednego dnia nie opuściłem odprawiania Mszy Świętej !!! Na stoliku przy łóżku szpitalnym, często z wysoką gorączką i bardzo osłabiony, ale codziennie, codziennie wypełniałem ten najważniejszy obowiązek, a zarazem największy przywilej powołania kapłańskiego. Codziennie przeżywałem mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, uobecniające się w Eucharystii, sam otoczony i zanurzony w świecie ludzkiego cierpienia.


    W Eucharystii ofiarowałem Bogu wszystkich pacjentów, wspaniałych lekarzy, którzy z największym zaangażowaniem walczyli o moje zdrowie, a nawet życie i cały personel szpitala oraz moich bliskich, przyjaciół (tu mocno podkreślę, że wszystkie te osoby otaczały mnie życzliwą troską, serdeczną miłością i żarliwą modlitwą, za co jestem im bezgranicznie wdzięczny).


    Codziennie w Komunii świętej przyjmowałem Chrystusa do mojego serca, a On napełniał mnie bezmiarem swojej miłości i miłosierdzia, pokoju i mocy. Prowadził mnie za rękę, podtrzymywał swoją prawicą. Wtedy czułem, jak Jezus w sposób dosłowny realizuje to, o czym mówi Psalm 23: „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną. Kij Twój i laska pasterska są moją pociechą”. Jezus czuwający przy mnie w dzień i w nocy dawał mi siłę, pociechę i wsparcie. Zaświadczam, że w żadnym wcześniejszym okresie mojego życia nie doświadczyłem tak mocno miłości Jezusa, jak w czasie tej ciężkiej choroby.


    Powyższe doświadczenia pomogły mi w sposób bardzo konkretny dojrzeć w moim człowieczeństwie, chrześcijaństwie i kapłaństwie. Będąc w szpitalu, powiedziałem do jednej z odwiedzających mnie osób, że Pan Bóg przemeblowuje moje życie. I tak rzeczywiście stało się: zerwałem z grzechami, które wcześniej popełniałem, przybliżyłem się do Boga, umocniła się moja więź z Jezusem, stałem się lepszym dla ludzi. Odprawianie Mszy Świętej nie jest już jednym z wielu moich działań, ale najważniejszą chwilą dnia. Eucharystia stała się dla mnie autentycznym przeżywaniem odwiecznej miłości i niezgłębionego miłosierdzia Chrystusa, Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Mam świadomość, że to On, jedyny i wieczny Kapłan, posługując się ustami i rękami grzesznika, spełnia Ofiarę, którą zbawia całą ludzkość. Tajemnica ta pobudza mnie do bycia pokornym, uniżania się, stawania się posadzką, po której ludzie będą mogli iść do Jezusa (por. Jan Paweł II, Dar i Tajemnica). To jest trudne i bardzo wiele kosztuje, bo trzeba codziennie umierać dla siebie, dla świata, aby żyć dla Chrystusa. Dlatego każdego proszę o modlitwę w intencji kapłanów.


    Ważne jest również to, że Chrystusa, bardziej niż dotychczas, stawiam na pierwszym miejscu i z jeszcze większą ufnością zawierzam Mu każdą chwilę mojego życia i wszystkich ludzi, za których jestem odpowiedzialny, o których się troszczę, których On powierzył mojej pieczy. Mówię Jezusowi: „Panie, czyń ze mną wszystko, co się Tobie podoba, czego Ty pragniesz. Jestem Twoją własnością. Posługuj się mną tak, jak Ty chcesz. Ufam Tobie bezgranicznie”. I wszystkie moje troski przerzucam na Pana, ponieważ wiem, że Jemu zależy na mnie (por. 1 P 5,7).


    Z perspektywy czasu (bo nie przyszło to od razu) nie waham się powiedzieć, że półroczny pobyt w szpitalu to bardzo trudna, ale niezwykła przygoda, gdzie ból i nadzieja, smutek i radość, słabość i moc, ciemność i światłość, strapienie i pocieszenie idą ze sobą w parze. Przygoda wyjątkowa i pomimo trudu, wręcz walki jaką trzeba stoczyć, przygoda piękna, warta przeżycia, ponieważ daje nieporównanie większe korzyści od ceny jaką trzeba zapłacić. Jest to przygoda wyjątkowa, piękna i warta przeżycia, ponieważ wyjątkowy, piękny i wart przeżycia jest jej Reżyser i główny Bohater - Jezus Chrystus, nasz najdroższy Zbawiciel.


    Ponieważ jestem sługą Chrystusa, powołanym do tego by głosić i dawać Go innym ludziom, dlatego wiem, że otrzymałem te dary po to, aby przekazywać je dalej, by inni mogli „poznawać i wierzyć miłości jaką Bóg ma ku nam” (por.1 J 4,16). Aby inni mogli trwać w niezachwianej nadziei, że „we wszystkich utrapieniach, uciskach, prześladowaniach (największe to grzech, szatan, ale również ciężka i długotrwała choroba) odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował, że nic nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie Panu naszym” (por. Rz 8,35-39). Stąd moje świadectwo.


    NIECH BĘDZIE UWIELBIONY PAN JEZUS W NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE OŁTARZA !!!


    Ks. Adam Kaczor
    Raba Wyżna, 8.04.2013 r.


    P.S. Opisane powyżej doświadczenia sprawiły, że odtąd moim ulubionym cytatem z Pisma Świętego są słowa: „Bogu, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen” (Ef 3,20-21).

    • ksadamkaczor64
      29.01.2015 15:25

      W powyższym tekście ma być:
      "mój organizm wykańczała wysoka gorączka, dochodząca nieraz do 40 stopni"

      doceń 1
  • Anna
    29.01.2015 16:06

    Jak się zdaje, napisałam wcześniej zbyt długi komentarz, który się zdeformatował i sprasował pośrodu. Dlatego wklejam jeszcze raz drugą część:

    3) Cytat przedstawiający odpowiedź Jezusa na pytanie Jana Chrzciciela jest genialny w tym kontekście. Dziękuję! Muszę przyznać, że wcześniej w tych kategoriach go nie odczytywałam. Ten cytat w zasadzie ucina wszelkie wątpliwości. "Identyfikatorem" Jezusa przedstawionym Janowi i potwierdzającym Jego tożsamość jako "Tego, który ma przyjść" są CUDA - znaki mesjańskie.

    A przecież Jezus mógłby odpowiedzieć Janowi, że potwierdzeniem Jego posłannictwa jest to, że Jan trafił do więzienia...


    4) Kiedy Jan Paweł II miał być beatyfikowany i kanonizowany, ostatecznym dowodem jego świętości nie było heroiczne znoszenie cierpienia, ale cud za jego wstawiennictwem. Cały proces beatyfikacyjny / kanonizacyjny musiał zostać przypieczętowany cudem. Bez cudu - nie ma świętego. I tyle.


    5) Był jednak i taki święty, który wypowiedział, moim zdaniem bardzo kontrowersyjne, słowa: "Nie potrzebuję cudów, mam ich dość w Ewangelii."

    W takim razie, również Maria i Marta, po zachorowaniu Łazarza, mogły powiedzieć: "Nie potrzebujemy cudów w Betanii - mamy ich dość w Kafarnaum." Nie byłoby wówczas wskrzeszenia Łazarza.

    doceń 3
  • m
    29.01.2015 18:20
    Bardzo Panu dziękuję za te ostatnie teksty.Podpisuję się pod nimi całkowicie i znam wielu, naprawdę wielu, którzy też tak myślą. Większość z nich musiała też zweryfikować wcześniejsze myślenie w tym temacie i czynili to właśnie dlatego, że widzieli cuda i znaki oraz późniejsze ich owoce. Szczególnym owocem tych przemian i doświadczeń jest obserwowalna radość. Nie euforyczna, naiwna i "emocjonalna" , choć niekiedy i taka. Szczególnie mnie ujmuje ta trwała pogoda ducha, zintegrowana ze spokojem,łagodnością, ufnością i pewnością, że BÓG JEST NAPRAWDĘ DOBRY, że JEST I DZIAŁA, że nie ma dla Niego rzeczy niemożliwych,że można być z Nim w trwałej i stałej, codziennej relacji, można trwać w Nim i cieszyć się Jego Obecnością i Dobrocią jak dziecko. Nawet jeśli wokół burze, zawirowania, niepokoje i różne trudne doświadczenia (wszak jesteśmy wciąż na polu bitwy).
    doceń 4
  • m
    29.01.2015 18:42
    Czasami zastanawiam się czy część członków Kościoła nie cierpi na swoisty duchowy autyzm... bardzo mi ich żal..
    doceń 0
  • sapientisat
    29.01.2015 18:51
    Niezwykle cenne spostrzeżenia Panie Marcinie! Królestwo Boże jest wszędzie tam, gdzie ludzie wierzą w Chrystusa, naśladują Jego świętość, kroczą niepewnie Jego drogami. Kroczą niejednokrotnie z poranionymi stopami,poskręcanymi kostkami i stawami, a jednak, mimo to, wciąż idą... To Królestwo jest wszędzie tam, gdzie człowiek korzysta z Jego łaski! Jeśli miłujemy innych, jeśli miłujemy siebie, wtedy to Królestwo jest też w nas. Do tego Królestwa jesteśmy wszyscy wezwani! Istotą jest zawierzenie Panu. Chrystus gani wszelkie dążenia do pewności (do której człowiek nie został przecież powołany), ale potężnie wywyższa ufność i wiarę! Jakie słowa kieruje do Tomasza?? To wielkie przesłanie także i dla nas! Uwierzyć w zbawczą miłość Boga, którego w żadnym stopniu nie ograniczają nędzne, znikome, ludzkie klasyfikacje, sądy, domniemania, domysły, oceny... On działa ponad tym! Dlatego też powinniśmy w każdym położeniu błogosławić, bowiem to On widzi poza powłoką naszej słabości i wie co dla nas najlepsze. Szanuje jednak wolność i wymaga świadomego gestu wolnej woli. Pozwól prowadzić się Panu! Wówczas w tym, co pozornie złe i przykre, będziemy mogli dostrzec realny znak Bożej miłości względem nas. Zobaczymy zamysł...
    doceń 1
  • Ela
    29.01.2015 19:46
    Dziękuję, Panie Marcinie za wszystkie trzy teksty, a zwłaszcza za ten ostatni. Dopiero niedawno zrozumiałam, że BÓG JEST DOBRY - że nie chce dla nas cierpienia, chorób, zła...że On chce, abyśmy 'mieli życie i mieli je w obfitości'. choroba często jest wynikiem słabości organizmu, po prostu, i nie chodzi o dorabianie do niej duchowej ideologii, ale akcent trzeba przenieść z przyczyny (wola Boża? krzyż? kara? szatan? nie wiem!) na cel - co ja z tym zrobię? a mogę ofiarować swoje cierpienie, w zjednoczeniu ze zbawczą ofiarą Chrystusa...wiem, o czym mówię - przeżyłam dwa poronienia, długo nie mogłam się otrząsnąć i zastanawiałam się, czy Bóg chce tego cierpienia? nie! On płacze razem ze mną nad stratą tych dzieci...
    doceń 3
  • Ala
    29.01.2015 20:34
    Hmm... tylko dlaczego jest tak, że cudów doświadczają tylko niektórzy? Dlaczego jedni uwielbiają i w ich życiu dzieją się cuda, a inni uwielbiają i w ich życiu jedynie pustka? Dlaczego jedni oddają życie Chrystusowi i On troszczy się o nich a inni oddają i wydaje się, że On śpi?? Dlaczego jednych obdarowuje a inni przeżywają osamotnienie i opuszczenie??
    Jak pozbyć się wrażenia, że małym druczkiem zostało się wykluczonym z biblijnych obietnic?
    • sp
      30.01.2015 01:46
      @Ala
      Nie chcę tu jakoś generalizować, ale czasami "pustka" jest po to, żebyśmy się sami przekonali, w zupełnie konkretnych sprawach codzienności, czy bardziej kochamy Boga, czy też "cukierki".
      doceń 0
  • sapientisat
    29.01.2015 21:31
    @Ala

    Hmm... Spójrz na Miriam... ;))) Anioł w chwili Zwiastowania powiedział Jej prawdziwie wielkie rzeczy! Oznajmił, że Jej Syn będzie wyczekiwanym Mesjaszem, Zbawicielem, Panem wszelkiego stworzenia! Ona to oczywiście przyjęła, wyraziła zgodę Swym wymownym "fiat", ale... Co było dalej?? Ano właśnie... Maria CZEKAŁA! Cierpliwie CZEKAŁA 30 lat!! Postaw się w Jej sytuacji! Umiera mężczyzna Jej życia, wspaniały, kochający, troskliwy. Czy w Jej sercu aby na pewno nie zrodziło się takie bolesne pytanie, wręcz zwątpienie: "kurczę... zostało mi obiecane, że ten Mój Syn będzie Panem wszechświata, Bogiem, który może wszystko, a jednak dlaczego pozwolił Józefowi odejść?". Spójrz na scenę z Kany... Chrystus zwrócił się do Matki w dość ostrych słowach. Ona jednak NIE zwątpiła, zachowała wiarę w przekazane Jej od Boga orędzie! Pozostała wierna tej prawdzie o Boskim posłannictwie Chrystusa! O Jego mocy, miłości! Spójrz na te gorzkie sceny ewangeliczne, kiedy Chrystus mówi o tym, kto tak naprawdę jest jego bratem, matką! Czy to, tak po ludzku, nie mogło zaboleć matki?? Owszem, mogło! Prawdopodobnie zabolało! Ale Ona jednak wytrwała do końca! Ucz się w Jej szkole... Miej wiarę, a znajdziesz odpowiedzi na każde "dlaczego" ;)))
    doceń 0
  • kochana
    30.01.2015 09:10
    Panie Marcinie wierzę że Bóg jest w staniu uzdrowić każdego jednak nie zawsze się tak dzieje.
    Znam doskonale świat ludzi niepełnosprawnych często są to ludzie o głębokiej wierze Pan Jezus ich nie uzdrawia.Ja jestem już osobą w średnim wieku jednak jest mnóstwo dzieci które cierpią a wraz z nimi ich rodzice,rodzeństwo itp.Moja koleżanka prosi Boga
    o uzdrowienie siostry chorej psychicznie,nie pomaga jej nawet leczenie,a co z całymi rodzinami obciążonymi chorobą genetyczną?
    Staram się żyć blisko Boga i często właśnie tak jak pisze ks. Adam najbardziej doświadczam Bożej mocy i miłości w największym cierpieniu,jednak gdyby Bóg chciał mnie uzdrowić była bym chętna.
    • Tatrzański
      30.01.2015 23:20
      Jest Pani nie tylko kochana ale też bardzo mądra... Niech Pani Bóg błogosławi.
      doceń 1
    • bogna
      31.01.2015 14:25
      Jest pani chętna a prosiła Pani o to?
      • kochana
        01.02.2015 16:04
        Wielokrotnie nie tylko ja,inni również polecali i polecają mnie modlitwie.
        doceń 0
        0
    • bogna
      02.02.2015 12:57
      To bylo pytanie nie chcialam pani urazić.
      Myśli Pana nie są naszymi myślami a Jego drogi naszymi drogami ale Bog jest wierny swoim obietnicom mowionym szeptem a co dopiero tym wypowiedzianym na glos. Doświadczyłam tego sama i pani pewnie też. Myśle że o tym rownież jest ten tekst.
      doceń 0
  • yurek
    01.02.2015 20:22
    Świetne! Nawet faceta po 50-tce może ruszyć !
    doceń 1
  • SylwesterŚlesiński
    03.02.2015 09:53
    Ks. Stefano Gobbi «DO KAPŁANÓW, UMIŁOWANYCH SYNÓW MATKI BOŻEJ»
    7.06.1986
    Wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny

    326 Kotwica zbawienia
    "Istnieje również zło w porządku fizycznym, takie jak ułomności, nieszczęścia, wypadki, susze, trzęsienia ziemi, szerzące się nieuleczalne choroby. Dostrzeżcie znak ostrzegawczy w tym, co dzieje się w porządku naturalnym. Powinniście w tym zobaczyć znak Bożej sprawiedliwości, która nie może pozostawić bez ukarania niezliczonych występków, popełnianych każdego dnia."

    I jeszcze fragment z Valtorty ("Godzina Święta"):
    "Jestem przy chorych jak płomień miłości. Ich gorączka poznaje Moją czułość; ich pot – Moją chustę; ich niemoc – Moje podtrzymujące ramię; ich troski – Moje słowo. A przecież chorują dlatego, że zdradzili Moje prawo. Służyli ciału. I ciało – wściekłe zwierzę – uległo zniszczeniu i niszczy ich teraz, za życia."
    doceń 0
  • SylwesterŚlesiński
    03.02.2015 10:17
    W uzupełnieniu poprzedniego wpisu, chciałbym dodać, że moją receptą na wyzdrowienie jest zawsze głęboki Rachunek Sumienia, Żal za grzechy, Mocne postanowienie poprawy, Szczera Spowiedź oraz Zadośćuczynienie Panu Bogu i Bliźnim.

    P.S.
    Działa to już od kilkunastu lat
    :-)
    • kochana
      03.02.2015 15:40
      Panie Sylwestrze czy uważa pan że tylko tych którzy się nie nawracają dotyka choroba?
      doceń 0
    • SylwesterŚlesiński
      04.02.2015 00:49
      Droga Siostro,

      Sprawa jest złożona i tak naprawdę każdy przypadek wymaga odrębnej oceny doświadczonego spowiednika.

      Na Twoje pytanie odpowiedź jest krótka - nie.

      Jednak to "nie" jest nieporównywalnie małe w stosunku do "tak", odnoszącego się do chorujących tzw. "letnich katolików". Czy nawet "gorących katolików", którzy w nieświadomości łamią Boże Prawo.

      Jestem głęboko przekonany, że jeśli ktoś stara się wypełniać całe Boże Prawo, i ma w sobie Wiarę, to nie ma żadnych przeszkód dla dokonania pełnego uzdrowienia duszy i ciała takiego człowieka.
      doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

O, choroba!

Marcin Jakimowicz DODANE 29.01.2015 AKTUALIZACJA 13.02.2015

O, choroba!