Słowa Najważniejsze. W I czytaniu

« » Czerwiec 2022
N P W Ś C P S
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 1 2
3 4 5 6 7 8 9
  • Inny Kalendarz

Niedziela 19 czerwca 2022

ks. Zbigniew Niemirski

|

19.06.2022 00:00 GN 24/2022 Otwarte

Prorok Wielkiego Tygodnia

Skąd więc ten powrót do ostatnich dni Wielkiego Postu? Otóż rzecz w tym, że jako pierwsze czytanie niedzieli, gdy wraca tzw. okres zwykły w ciągu roku, przypada fragment z księgi proroka Zachariasza. Był on prorokiem wyjątkowym. Charakteryzuje go ogromna precyzja co do daty otrzymania Bożych orędzi. Zachariasz otrzymał trzy Boże wizje i podał ich dokładne daty. Pierwszy raz stało się to na przełomie października i listopada 520 roku przed Chr. Kolejna wizja przyszła kilka miesięcy później – w lutym 519 roku przed Chr., a ostatnia w listopadzie 518 roku przed Chr. To był czas, gdy w Jerozolimie trwała odbudowa zburzonej przez Babilończyków świątyni. Zachariasz był kapłanem. Można go sobie wyobrazić, gdy przychodzi na świątynne wzgórze i patrzy, jak powstaje nowa świątynia. Widzi rosnące mury i tęskni za dniem, gdy znów stanie tam ołtarz i ponownie będzie tu składana codzienna ofiara.

Zachariasz musiał budzić podziw u sobie współczesnych. Jego działalnością zachwycił się jakiś bezimienny prorok, którego orędzia zostały dołączone do Księgi Zachariasza, a ten wieszcz z Bożego natchnienia otrzymał wizje odnoszące się do najważniejszych dni zbawienia świata. Jedna z nich zawiera słowa, które czytamy dziś: „Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem”. Nie mamy wątpliwości, że ta zapowiedź spełniła się w scenie ukrzyżowania Jezusa. A przecież Księga Zachariasza niesie kolejne zapowiedzi Wielkiego Tygodnia: „Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy” – to zapowiedź Niedzieli Palmowej. „Jednak Pan rzekł do mnie: »Wrzuć do skarbony tę nadzwyczajną zapłatę, której w ich przekonaniu byłem godzien«. Wziąłem więc trzydzieści srebrników i wrzuciłem je do skarbony domu Pańskiego” – to zapowiedź zdrady Judasza. •

ks. Robert Skrzypczak

|

19.06.2022 00:00 GN 24/2022 Otwarte

Dokument tożsamości

Ciało pozbawione wody przestaje funkcjonować po trzech, czterech dniach. Woda to życie. Woda dla spragnionej ziemi jest tym, czym słowo Boga dla spragnionych dusz i całego złaknionego świata. Nauka, którą możemy z tego wyciągnąć, jest prosta. Każdy z nas ma w sobie coś z Samarytanki (J 4,1-26), która przyszła zaczerpnąć wody ze studni, a znalazła Źródło wody żywej. Ta sama żywa woda oferowana jest także nam. Jezus mówi: „Jeśli ktoś jest spragniony (…) – niech przyjdzie do Mnie i pije!” (J 7,37). Wodą dla mieszkańca postnowoczesnej rzeczywistości jest tożsamość. Ludzie są spragnieni identyfikacji, bo coraz trudniej w chaosie pojęć, teorii i poglądów odnaleźć odpowiedź na pytanie: kim jestem? Coraz trudniej w naszych czasach aberracji ustalić jednoznacznie, co znaczy być mężczyzną lub kobietą, małżonkiem lub narzeczonym, Polakiem czy Europejczykiem, katolikiem czy oświeceniowcem. Nieraz słyszałem okrzyk: „O, mój Boże!” z ust tego, kto deklarował się jako ateista. Zagubiona tożsamość to prawdziwa tortura dla mieszkańców zglobalizowanej wioski. Cierpią jak ci, co pobłądzili na pustyni i nie wiedzą, jak dojść do oazy z wodą. Można przez całe życie ustalać definicję siebie samego, w tym celu owijając się w tęczowe flagi, zdobiąc klubowymi szalikami albo pokrywając coraz to bardziej wyzywającymi w treści tatuażami.

Tymczasem my przez wiarę jesteśmy synami Bożymi, zostaliśmy ochrzczeni w Chrystusie i przyoblekliśmy się w Niego. Nasza tożsamość jest chrzcielna. Nie musimy jej sobie wypracowywać ani sztucznie narzucać, bo żyjemy identyfikacją podarowaną nam z góry, od Tego, który nas zrodził i który się do nas przyznaje. I do którego co dzień zwracamy się ufnie: „Ojcze, Tatusiu!”. Nie interesuje nas już za bardzo, kim jesteśmy, ale czyi jesteśmy, do kogo należymy, kto nas usynowił. Apostołowie, głoszący nam odrodzenie w Chrystusie, mówią, iż jesteśmy synami i córkami Boga w Jego jedynym Synu. Życie wiarą w to rozpoznanie pozwala nam padać na kolana z zachwytu wobec tej podarowanej nam tożsamości. Być Chrystusowym znaczy być świętym.

Jeśli należymy do Chrystusa, to i jesteśmy wraz z Nim dziedzicami. Dziedziczymy życie wieczne. Zrobiłbym, co w mojej mocy, żeby Kościół stał się bardziej święty. W tej dziedzinie nikt jednak nie może wiele zrobić poza tym, by zadbać o swą chrześcijańską przynależność. I zachęcać do niej innych słowem i przykładem. Kościół powinien zwracać mniejszą uwagę na głos świata, a większą na głos Jezusa Chrystusa i na poruszenia Ducha Świętego. Troska o to, by „wypaść” w odpowiedni sposób, często nie pozwala Kościołowi być tym, czym chce go widzieć Jezus. Jak pisał nieodżałowany o. Henri de Lubac, „wszelkie nasze religijne formuły, zabezpieczenia prawowierności, wszelkie skrupuły dotyczące dosłowności tradycji okazują się bezsilne, kiedy przychodzi strzec czystości wiary. Jeśli nie stanie ducha, dogmat okaże się jedynie mitem, Kościół zaś zwykłą partią”. •

ks. Tomasz Jaklewicz

|

19.06.2022 00:00 GN 24/2022 Otwarte

Panie, Ty jesteś…

1. To kwestia decyzji, jasnego powiedzenia Panu: „Chcę”. Aby zdecydować się na drogę naśladowania, trzeba uznać w nim Mistrza, który godzien jest tego, aby rzucić na szalę swój los i pójść w Jego ślady. Żeby iść za Jezusem, trzeba Go poznać, odnaleźć w Nim Mesjasza, czyli prawdę, miłość, drogę. Za kogo dziś ludzie uważają Jezusa? W popkulturze nie brak szyderstw wymierzonych w Jego osobę. Nie sądźmy, że to wynalazek naszych czasów. W rzymskim pałacu Cezarów na Palatynie można zobaczyć starożytne graffiti (I–III wiek), które ukazuje ukrzyżowanego człowieka z głową osła. Obok widać postać z podpisem: „Aleksamenos oddaje cześć bogu”. Ten rysunek jest kpiną z chrześcijan, których uznawano za czczących osła. Ludzie traktujący religię poważniej, ale stroniący od nawrócenia tworzą wizerunki Jezusa przykrojone do ich oczekiwań, życiowych uwikłań, wymogów „zimnej” racjonalności czy modnych ideologii. Także ludzie Kościoła ulegają pokusie tworzenia obrazu Mesjasza bardziej „nowoczesnego”, dostosowanego do wymogów naszej epoki.

2. „A wy za kogo mnie uważacie?” To pytanie powraca od 2 tysięcy lat. Jezus nie pyta o nasze opinie na Jego temat, ale o to, czy odkryliśmy prawdę. Kim On rzeczywiście jest? Obiektywnie oraz osobiście dla mnie. Pyta po to, by mnie zaprosić do dalszej drogi z Nim, a właściwie za Nim. Pyta także stale na nowo Kościół, czy idzie on drogą wiernego naśladowania Jezusa. Czy drogę Kościoła mamy wciąż na nowo ustalać metodą wsłuchiwania się w oczekiwania ludzi i uśredniania ich opinii? Czy godzimy się na szyderstwo ze strony świata, na jego krytykę i skazanie na bycie „nienowoczesnym” ze względu na wierność Jezusowi?

3. „Niech się zaprze samego siebie”. Pójść za Jezusem oznacza zrezygnować ze swoich oczekiwań i planów. Być wolnym od siebie po to, by odnaleźć swoje centrum w Nim. Zrezygnować z własnych pomysłów na naprawę Kościoła i naiwnych marzeń o lepszym świecie, a zaufać całkowicie Jego drodze. Powtórzyć pokornie za Piotrem: „Ty jesteś Mesjasz”. I nie wycofywać się z tej deklaracji, gdy odkryjemy jej ciężar.

4. „Niech co dnia bierze krzyż swój”. Mam brać swój krzyż, wpatrując się w Jego krzyż. Bo Jego uczeń musi wiele wycierpieć, także od swoich. Sednem krzyża (mojego i Jego) nie jest jednak cierpienie, lecz miłość, która jest gotowa na wszystko, włącznie z oddaniem życia. Małżeństwo, kapłaństwo, życie konsekrowane, każda służba Bogu czy ludziom niesie w sobie zgodę na przybicie do całej masy szarych obowiązków, które są jak gwoździe wbite w ciało, jak korona cierniowa. Nie da się pojąć bólu drugiego człowieka. Z cierpieniem człowiek zawsze zostaje sam. Ale wpatrując się w Jego krzyż, można wytrzymać wiele. Właściwie wszystko. Życie stracić, by je odzyskać.