Zrobiliśmy z niego niedołężnego staruszka albo robotnika, któremu wetknęliśmy do ręki pierwszomajowy sztandar. Pora, by Józef – wiążący samą oblubienicę szatana – pokazał wreszcie swą prawdziwą twarz. Po to właśnie pojechałem do Kalisza. fot. Roman Koszowski