Szef NATO Anders Fogh Rasmussen oświadczył w poniedziałek, że jakakolwiek interwencja sojuszu w Syrii jest "całkowicie wykluczona". Potępił jednocześnie represje "syryjskich służb bezpieczeństwa wobec cywilów".
"To całkowicie wykluczone. Nie mamy najmniejszego zamiaru interweniować w Syrii" - zapewnił Rasmussen na pokładzie samolotu do Libii, ostatniego dnia natowskiej operacji wojskowej w tym kraju.
Dodał, że "zdecydowanie potępia represje służb bezpieczeństwa wobec cywilów w Syrii". "To absolutnie skandaliczne" - zaznaczył Rasmussen. Wyraził przekonanie, że jedyną możliwością, aby osiągnąć postęp w Syrii jest "uwzględnienie uprawnionych aspiracji narodu libijskiego i wprowadzenie demokratycznych reform".
"Wzięliśmy odpowiedzialność za operację w Libii, ponieważ był wyraźny mandat ONZ, ponieważ mieliśmy silne poparcie krajów regionu" - tłumaczył. "Żaden z tych warunków nie jest spełniony w Syrii" - zastrzegł, dodając, że "w perspektywie globalnej nie można porównywać sytuacji w Libii i Syrii".
Według ONZ, od połowy marca w czasie tłumienia demonstracji przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi zginęło ponad 3 tys. osób.
Operację "Zjednoczony Obrońca" w Libii, na podstawie rezolucji 1970 oraz 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ, NATO rozpoczęło 31 marca. Druga rezolucja upoważniała Sojusz m.in. do użycia "wszelkich środków" niezbędnych do ochrony ludności cywilnej, ale wykluczała jakąkolwiek obecność wojskową na terytorium Libii. Operacja NATO polegała więc na kontrolowaniu nałożonego na Libię embarga ONZ na dostawy broni i strefy zakazu lotów nad Libią oraz na działaniach mających na celu ochronę ludności cywilnej.
W czwartek Rada Bezpieczeństwa ONZ cofnęła mandat dla operacji NATO w Libii. Jednogłośnie przyjęto rezolucję w sprawie wygaśnięcia mandatu ONZ dla tej operacji oraz odwołano zakaz lotów nad Libią.