Święto Reformacji to dzień, który powinien nam uzmysłowić prawdę, że czasem trzeba umieć własne przekonania schować do kieszeni dla dobra wspólnoty
31.10.2011 12:59 GOSC.PL
Dzisiaj bracia ewangelicy obchodzą Święto Reformacji. To dla nich jedna z największych uroczystości w roku. Ten dzień jest dla nich ustawowo wolny od pracy. Spotykają się na specjalnych nabożeństwach, modlą się, świętują. Dzień jest ważny, ale nie dlatego, żeby wspominać bolesne wydarzenie, jakim było rozdarcie w Kościele.
Ewangelicy wierzą, że wystąpienie Marcina Lutra było początkiem ruchu odnowy Kościoła. Wystarczy pobieżne prześledzenie historii tamtych czasów, by zgodzić się, że wówczas w Kościele nie działo się najlepiej. Doczesne interesy przesłoniły to, co dla chrześcijan powinno być najważniejsze. Co gorsza, nadużyć dopuszczali się ci ludzie w Kościele, którzy powinni najjaśniej świecić przykładem.
Zgorszony Luter najmocniej protestował przeciw kupczeniu odpustami. Śledząc myśl zawartą w jego tezach, można wnioskować, że ostrze jego krytyki nie było skierowane przeciw papieżowi i Kościołowi, ale przeciw nadużyciom konkretnych ludzi – kaznodziejów, sprzedawców odpustów.
500 lat po śmierci Lutra Jan Paweł II pisał w liście do Kardynała Jana Willebrandsa Przewodniczącego Sekretariatu Jedności Chrześcijan: „Istotnie, naukowe badania uczonych, tak ewangelickich, jak i katolickich, badania, w których już osiągnięto znaczną zbieżność poglądów, doprowadziły do nakreślenia pełniejszego i bardziej zróżnicowanego obrazu osobowości Lutra oraz skomplikowanego wątku rzeczywistości historycznej, społecznej, politycznej i kościelnej pierwszej połowy XVI wieku. W konsekwencji została przekonywająco ukazana głęboka religijność Lutra, którą powodowany stawiał z gorącą namiętnością pytania na temat wiecznego zbawienia”.
Niestety, dalsze losy Reformacji potoczyły się tragicznie. Nad troską o dobro Kościoła i autentyczną religijnością wzięły górę radykalne skrzydła reformatorskie, ambicje polityczne i niepodległościowe.
Reformacja mogła być dla Kościoła ożywczym powiewem. Z dalszej historii widać, że tak się poniekąd stało, ale przy okazji poczynione zostało spore spustoszenie, którego do dziś nie udaje się wciąż naprawić. Czy kiedykolwiek się uda? Czas pokaże.
Tamte wydarzenia uczą jednego: jeśli chce się reformować Kościół, trzeba zachować maksimum ostrożności. Dziś także wiele mówi się o konieczności wprowadzania zmian w Kościele. Coraz mniej wiernych na Mszach Świętych, coraz większy rozdźwięk między nauką Kościoła a tym, jak żyją wierni rodzi pytania. Co robić, by to zmienić, jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Reformacja się nie skończyła na wystąpieniach Lutra. Kościół to dynamiczna rzeczywistość, która nieustannie potrzebuje reformowania, by umieć funkcjonować w konkretnej rzeczywistości. Kościół to między innymi ludzie, którzy nie żyją przecież w jakimś wirtualnym świecie, ale w konkretnych realiach. Kultura, ewolucja poglądów – to wszystko w jakiś sposób nas determinuje. Nie w tym rzecz, by do tego wszystkiego dopasowywać naukę Kościoła. Chodzi raczej o to, by znaleźć wspólny język z otaczającym światem. Kościół musi nieustanni uczyć się dialogu z ludźmi, wśród których przyszło mu trwać. Jednak cały czas trzeba pamiętać, że nadrzędna nad zmiennością musi być troska o jedność w Kościele. Reformowanie Kościoła może przynieść mu prawdziwe dobro tylko wtedy, gdy będzie się dokonywało w zgodzie z nim samym. Każdy z nas ma określone zadanie w Kościele. Ci, którym powierzono poważniejsze zadania, będą też surowiej rozliczani. Nie ma sensu próbować wyręczać nikogo w zadaniach, które ma do wykonania w Kościele. To i tak się nie uda, a wprowadzi tylko zamęt. Luter popełnił błąd, symbolicznie wypowiadając posłuszeństwo Kościołowi (kiedy w 1520 r. spalił na stosie papieskie pisma). Dzisiaj także jest wielu „reformatorów”, którzy chcieliby naprawiać Kościół poza nim. Niestety, to nie działa w ten sposób. Rodzi tylko niepotrzebne podziały w i tak już osłabionej wspólnocie.
Wspólnota – to słowo klucz. Wspólnota, która potrafi żyć razem, mimo poczucia, że nie we wszystkim się zgadza. Wspólnota ludzi, którzy mają różną wrażliwość, różne charyzmaty, różne umiejętności. Łączy ich wiara w Jezusa Chrystusa i nadzieja, że kierując się miłością, osiągną zbawienie i życie wieczne. Dziś, wspominając wydarzenia Reformacji, musimy pamiętać, że Kościół tworzą ludzie. Czasem grzeszni, trudni, nieraz zwyczajnie upierdliwi. Wszyscy jednak mają jeden cel i wszyscy są dziećmi jednego Boga. Święto Reformacji to dzień, który powinien nam uzmysłowić tę wspólnotowość i prawdę, że czasem trzeba umieć własne przekonania – nawet najsilniejsze – schować do kieszeni dla dobra wspólnoty. Po tym poznaje się świętych, że potrafią sobie z tym poradzić.
Jan Drzymała