Środowy antykryzysowy szczyt w Brukseli będzie już kolejnym z serii, ale obserwatorzy są zgodni: tym razem stawką naprawdę jest przyszłość euro. Trzeba tak wzmocnić fundusz ratunkowy EFSF, by powstrzymać grecki wirus zadłużenia. Wszystko w rękach Berlina i Paryża.
"Sytuacja jest bardzo trudna.(...) Świat patrzy na Niemcy i Europę, czy jesteśmy gotowi i czy możemy sprostać odpowiedzialności" - przyznała w środę w Bundestagu kanclerz Angela Merkel, ostrzegając: "Jeśli upadnie euro, upadnie Europa. To nie może się wydarzyć".
Kanclerz przekonała niemieckich deputowanych i otrzymała od Bundestagu zielone światło upoważniające ją do zgody na ustalenia antykryzysowego szczytu strefy euro, w tym przede wszystkim wzmocnienia zdolności pożyczkowych Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, czyli głównego instrumentu, jakim dysponuje strefa euro - by powstrzymać rozlewający się z Grecji na Włochy czy Hiszpanię kryzys zadłużenia.
Szczyt ma pracować nad zwiększeniem EFSF o obecnej zdolności pożyczkowej w wysokości 440 mld euro nawet do 1-2 bln euro poprzez tzw. lewarowanie, czyli zwiększanie jego możliwości kapitałowych bez finansowania kolejnych gwarancji z kasy państw strefy euro (na co kategorycznie nie zgodziły się Niemcy). Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się kontrowersyjny pomysł, by do EFSF ściągać kapitał z rynków finansowych, czyli np. od inwestorów z Chin.
"Wszystko w rękach Niemców i Francuzów", największych gospodarek eurolandu - mówią zgodnie przed szczytem dyplomaci w Brukseli. Paryż i Berlin muszą w środę rozstrzygnąć istniejące między nimi różnice co do metody walki z kryzysem. Wszytko wskazuje na to, że to Francja będzie musiała ulec i zgodzić się na niemieckie propozycje. Francuskie banki są bowiem najbardziej zagrożone, jeśli nie będzie porozumienia ws. wzmocnienia EFSF. Mają nie tylko największą część greckiego długu, ale też pożyczały pieniądze samym greckim bankom. Ponadto stanowisko negocjacyjne Francji zostało bardzo osłabione przez groźbę obniżenia ratingu wiarygodności kredytowej.
Merkel zapewniła w środę swych deputowanych, że nie zgodzi się na żadną rolę Europejskiego Banku Centralnego przy zwiększaniu mocy pożyczkowej EFSF - o co do tej pory apelował Paryż, wspierany przez kraje Południa. Drugi zdecydowany niemiecki postulat to restrukturyzacja długu Grecji wraz z jednoczesnym zwiększenie strat prywatnych banków posiadających greckie obligacje. Niemcy chcą, by grecki dług został zredukowany do 120 proc. PKB w 2020 roku z ok. 160 proc. obecnie, a to oznaczałaby haircut (straty dla inwestorów) przynajmniej w wysokości 50 proc.
Szczyt strefy euro poprzedzi rozpoczynająca się o godz. 18. Rada Europejska, czyli szczyt wszystkich 27 przywódców, którego organizację wymusili w niedzielę premierzy Wielkiej Brytanii i Polski. Argumentowali, że chociażby kwestia rekapitalizacji banków - jeden z elementów pakietu - musi być podjęta przez całą UE.
Wstępnie już w weekend zgodzono się - co potwierdza projekt deklaracji ze środowego szczytu uzyskany przez PAP - że w czasie kryzysu wymagany wskaźnik płynności kapitałowej banków będzie podniesiony do 9 proc. To może oznaczać, jak nieoficjalnie mówili dyplomaci, że na rekapitalizację banków potrzeba 108 mld euro.
"Porozumienie będzie sfinalizowane w środę" - zapewnił przewodniczący Rady Europejskiej, a od niedzieli także strefy euro, Herman Van Rompuy na konferencji prasowej kończącej niedzielny szczyt.
Ale jak zastrzegają dyplomaci, z którymi rozmawiała PAP, szczegóły uzgodnień przywódców - np. negocjacje z bankami na temat ich udziału w restrukturyzacji długu Grecji - będą musieli po szczycie jeszcze dopracowywać ministrowie finansów.
W zawoalowany sposób potwierdziła te informacje Komisja Europejska. "Przywódcy UE są politykami, podejmują polityczne decyzje i tego dzisiaj oczekujemy" - powiedział w środę rzecznik KE Olivier Bailly. "Oczekujemy dziś wiarygodnej, politycznej odpowiedzi na najważniejsze kwestie +na stole+" - dodał. "Powinny być na tyle szczegółowe, by przywrócić zaufanie (w stabilność strefy euro)" - dodał.
Najważniejszy, wciąż nieuzgodniony element pakietu to decyzja ws. metody wzmocnienia EFSF. Van Rompuy poinformował w niedzielę, że na stole są dwa warianty dotyczące wzmocnienia EFSF. Jak ujawnili dyplomaci, pierwszy polega na zapewnieniu EFSF prawa do ubezpieczania części strat inwestorów na obligacjach zagrożonych krajów euro. Drugi - to wsparcie EFSF za pomocą dodatkowej, nowej organizacji, która mogłaby przyciągać kapitał z rynków finansowych (inwestorzy tacy jak Chiny, państwowe fundusze inwestycyjne znad Zatoki Perskiej czy inwestorzy prywatni) i używać go w programach pomocowych strefy euro. W tym drugim przypadku zaangażowany mógłby być Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW).
"Niewykluczone, że rozwiązaniem będzie mieszanka elementów obu modeli" - powiedział Van Rompuy. I w tym kierunku pójdą środowe rozmowy - powiedział w środę jeden z unijnych dyplomatów, wskazując, że nieprzypadkowo szef EFSF Klaus Regling będzie w piątek w Pekinie. Chiny już wcześniej deklarowały zainteresowanie udziałem we wzmocnionym EFSF.
Najbardziej zagrożone greckim kryzysem są w tej chwili Włochy. Jak ujawnili dyplomaci, strefa euro rozważa nawet możliwość udzielenia Włochom pomocy z EFSF, tak by zmniejszyć odsetki, jakie Rzym musi płacić za swe obligacje. Obecnie włoskie obligacje są oprocentowane na blisko 6 proc., zaś zadłużenie kraju przekracza 1,9 bln euro (120 proc. PKB). Ale pod warunkiem, że premier Włoch Sylvio Berlusconi przywiezie na szczyt zobowiązanie do kolejnych reform.