Wyniki wyborcze były boleśnie przewidywalne, jeśli chodzi o dwóch faworytów. Jeśli chodzi o wynik Ruchu Palikota, boleśnie nieprzewidywalne - uważa Mateusz Matyszkowicz z „Teologii Politycznej”.
- Te wyniki skłaniają mnie do refleksji, że do przemyślenia mamy model konserwatywnej prawicy w Polsce. Konserwatywnej prawicy, która nie tylko będzie w stanie wygrywać wybory, ale też wpływać na poglądy ludzi. Co z tego, że ponad 30 proc. wyborców głosowało na partię nominalnie pro-life, skoro prawie 70 proc. wybrało ugrupowania, dla których albo to nie jest ważna kwestia, albo też zajmują stanowisko wrogie naszym postulatom - mówi publicysta. - Obecnie znajdujemy się w sytuacji, w której był Józef Piłsudski w 1914 roku. Gdy I kompania kadrowa wkraczała do Kielc, ludzie zamykali drzwi i okna. Dziesięć lat później wszyscy twierdzili, że należeli do Legionów. Chodzi o to, by za dziesięć większości wydawało się, że od zawsze był przeciwko aborcji, że płakali po papieżu, a po 10 kwietnia stali w kolejce do Pałacu Prezydenckiego - tłumaczy Matyszkowicz.
Dodaje, że trwałość i nośność haseł propaństwowych, wolnorynkowych i w obronie życia nie może być uzależniona od partyjnych liderów. - Środowiska konserwatywne muszą działać autonomicznie względem partii politycznych. Jeśli już wyrażać im poparcie, to jedynie warunkowe. Dobrym przykładem takiego działania są ruchy pro-life, które próbują przeszczepiać na nasz grunt amerykańskie metody działania, takie jak dzwonienie do posłów, wskazywanie, którzy głosowali tak, jak powinni. Trzeba pamiętać, że nawet jeśli nie utożsamiamy się z Platformą Obywatelską, to stworzy ona legalny rząd, od którego także powinniśmy wymagać - podkreśla.
Drugim aspektem powinna być, jego zdaniem, praca formacyjna. - Świetną robotę wykonuje Fundacja Mamy i Taty swoimi spotami antyrozwodowymi. W ten sposób do polityki wprowadza tematy dotąd w niej nieobecne. Ponadto ludzie muszą zdawać sobie sprawę z tego, że ich głos powinien mieć związek z ich poglądami. To zadziwiające, że na lewicę głosuje w Polsce wielu "dobrych" katolików - dziwi się Matyszkowicz.
- Trzecim elementem powinno być wypracowanie nowych diagnoz. Zwycięstwo PO i PiS w 2005 roku to efekt kilkunastoletniego dojrzewania, którego ukoronowaniem było trafne opisanie przyczyn afery Rywina. Dziś ta diagnoza jest zużyta. Słuszne wnioski na temat rzeczywistości trzeba na nowo złożyć w jedną opowieść. W działalności politycznej trzeba połączyć aksjologię z umiejętnym spojrzeniem na zarządzanie, na technokrację. Na Węgrzech dobrze zrobił to Fidesz i od Węgrów warto się uczyć - dodaje publicysta "Teologii Politycznej".
Stefan Sękowski