Tydzień przed wyborami premier zapowiedział przesunięcie o rok wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Czy to tylko chwyt wyborczy?
Zgodnie ze znowelizowaną w 2009 r. ustawą o oświacie wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r. Jednak w sobotę na briefingu prasowym w Warszawie premier oświadczył, że wszystkie sześciolatki pójdą do pierwszych klas rok później. Decyzję tę jednak będzie mógł podjąć dopiero kolejny parlament po nowelizacji dotychczasowej ustawy o oświacie - dodał.
Donald Tusk podkreślił, że "wszędzie tam, gdzie szkoły są dobrze przygotowane" to za zgodą rodziców sześcioletnie dzieci mogą rozpocząć naukę w pierwszych klasach. Dodał też, że dzięki przesunięciu wprowadzenia obowiązku o rok czasu będzie więcej czasu na lepsze przygotowanie szkół.
W sobotę przed kancelarią premiera odbyła się pikieta organizowana przez rodziców związanych z Akcją "Ratuj Maluchy!" i ze Stowarzyszeniem Rzecznik Praw Rodziców. "Dzieci potrzebują godnych warunków, aby się uczyć. One mogą się uczyć, potrzebują się uczyć, ale tylko w warunkach dostosowanych do ich potrzeb i możliwości" - powiedziała dziennikarzom organizatorka pikiety Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. W jej ocenie reforma edukacji ignoruje potrzeby młodszych dzieci. Opowiedziała się za zachowaniem prawa rodziców do tego czy posłać dziecko wcześniej do szkoły, czy nie. Pikietujący rodzice są też przeciwni podwyżkom opłat za przedszkola i żłobki.
Rodzice wraz z dziećmi rozłożyli na chodniku przed budynkiem kancelarii premiera długi rulon papieru, na którym wspólnie rysowali list do premiera - swoje przedszkola. Dzieci rysowały też kredą na chodniku, puszczały bańki, bawiły się.Na zakończenie, trwającej około godziny pikiety, protestujący złożyli "list do premiera" i zapakowali go do specjalnie zrobionej wielkiej koperty. Włożyli tam też list od rodziców, pod którym zbierali podpisy.
"Jestem rodzicem w Polsce. Codziennie płacę VAT, jeden z najwyższych w Europie, także za produkty dla dzieci, i za podręczniki. Żyję w kraju, w którym rodzi się coraz mniej dzieci, i w którym według oficjalnych statystyk, co trzecie dziecko żyje w biedzie. Codziennie martwię się, czy dam radę spłacać kredyt mieszkaniowy przez następne 30 lat, bo przecież muszę gdzieś mieszkać. Nie mogę liczyć na pomoc ze strony Państwa, na powszechne dodatki na dzieci, na bezpłatną opiekę w czasie ciąży, na prorodzinny system podatkowy. Wszystko to mogę mieć emigrując na Zachód. Ale ja nie chcę wyjeżdżać. Nie żalę się, nie poddaję i staram się myśleć pozytywnie. Mogę znieść wiele. Ale nie mogę się zgodzić na krzywdę mojego dziecka" - tak się zaczyna list od rodziców. Kopertę protestujący zostawili przed wejściem do kancelarii premiera.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty z marca 2009 r., od 1 września 2012 r. obniżony zostanie wiek rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkole z siedmiu do sześciu lat. W związku z tym od 1 września 2011 r. wszystkie pięciolatki muszą przejść obowiązkowe wychowanie przedszkolne. Do tego czasu o tym, czy dziecko wcześniej rozpocznie naukę, czy nie, decydują rodzice. Zgodnie z ich wolą do I klas w całym kraju w roku szkolnym 2010/2011 poszło 12,5 proc. dzieci sześcioletnich, a w roku 2009/2010, gdy zaczęto obniżać wiek rozpoczynania nauki, do szkół poszło 4,3 proc. sześciolatków.
Stopniowemu obniżaniu wieku obowiązku szkolnego towarzyszy stopniowe wprowadzanie nowej podstawy programowej nauczania i wychowania przedszkolnego dostosowanej do możliwości nauki dzieci młodszych.
W połowie września minister edukacji Katarzyna Hall poinformowała, że bierze pod uwagę możliwość zmian w dotychczasowych przepisach dotyczących obowiązku nauki dla sześciolatków, czyli rozłożenie wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków na dwa lata. Wówczas we wrześniu 2012 r. do szkoły poszłyby obowiązkowo tylko te dzieci, które miałyby wówczas skończone 6 lat. Propozycja Hall wynikała z chęci uniknięcia kumulacji dwóch roczników we wrześniu przyszłego roku w tych szkołach, gdzie teraz do pierwszych klas poszło mało uczniów.
Hall powołała się na wstępne dane, z których wynika, że w tym roku do pierwszych klas poszło 23,6 proc. uprawnionych dzieci sześcioletnich (czyli takich, które wcześniej co najmniej przez rok chodziły do przedszkola).
PAP/wdm