W urzędzie skarbowym, w którym pracował mężczyzna, który w piątek podpalił się przed kancelarią premiera, przeprowadzono liczne kontrole. Nie wykazały one nadużyć, które uprawdopodabniałyby jego podejrzenia - powiedział w sobotę Donald Tusk.
"Na wnioski poszkodowanego dotyczące domniemanych nieprawidłowości w urzędzie skarbowym, w którym pracował, wysłano dość dużą liczbę kontroli" - powiedział premier podczas briefingu prasowego przed swoją podróżą na Podlasie.
Zaznaczył, że istnieje obfita dokumentacja kontroli. Nie wykazały one jednak "żadnych zasadniczych nadużyć, które by uzasadniały, czy uprawdopodabniały podejrzenia tego człowieka".
Premier poinformował także, że rodzinę mężczyzny - żonę i trójkę dzieci - odwiedził wojewoda. "Będziemy dalej badać okoliczności, które doprowadziły go do tego desperackiego czynu, ale wydaje się, że jest to raczej splot bardzo wielu życiowych okoliczności niż jakaś jedna konkretna sprawa" - powiedział.
Zaznaczył, że sytuacja materialna mężczyzny "nie była łatwa, ale nie była też dramatycznie trudna". Poszkodowany jest emerytowanym policjantem i otrzymywał świadczenie emerytalne "średniej wielkości".
W piątek wieczorem premier spotkał się z lekarzami opiekującymi się mężczyzną. Jak powiedział w sobotę, ich komunikat był "raczej uspokajający, jeśli chodzi o bezpośrednie zagrożenie dla życia". Jeśli wszystko dobrze pójdzie (...) to dla jego zdrowia i sprawności nie powinno być jakichś dramatycznych konsekwencji" - powiedział Tusk. Jak dodał, lekarze sądzą, że w przyszłym tygodniu mężczyzna będzie mógł złożyć wyjaśnienia.
Pytany o to, czy nie obawia się, że opozycja będzie chciała wykorzystać to zdarzenie w kampanii wyborczej, Tusk ocenił, że nie byłoby to stosowne. "Ja, ze względu na delikatność sprawy, a także kwestie rodzinne, uważam, że należy być bardzo powściągliwym. Nie tylko politycznie, ale także tak po ludzku, bo wszystko wskazuje na to, że te powody były dużo bardziej skomplikowane, niż chcieliby niektórzy politycy to widzieć" - powiedział.
"A kto chce na takich dramatach robić kampanię, to jest jego sprawa, jego styl, jego wstyd" - dodał premier.
Tusk poinformował także, że nie wyklucza zwołania w najbliższym czasie Rady Gospodarczej, bo "zdarzenia w Stanach Zjednoczonych i w Europie muszą napawać bardzo poważnym niepokojem".
"Tu każdego dnia, każdej godziny niemalże, może zdarzyć się coś dramatycznego w światowej gospodarce (...) Dla nas kluczowe jest, żeby Polska była możliwie stabilna, dobrze przygotowana i zabezpieczona przed takimi wstrząsami na tyle, na ile to jest możliwe. Jestem przekonany, że wykonaliśmy więcej niż sto procent tego, co można było zrobić w ciągu tych dwóch lat, żeby ojczyznę przygotować na taką falę kryzysu" - powiedział.
Pytany przez dziennikarzy o świadczenia dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi dziećmi, premier powiedział, że podejmowane są starania, "żeby zdążyć odblokować pierwszą możliwą pomoc, czyli zwiększenie świadczenia dla rodzin, które opiekują się niepełnosprawnymi wymagającymi opieki całą dobę".
Jednocześnie Tusk zaznaczył, że środki, które są przeznaczane na pomoc socjalną muszą trafiać wyłącznie do najbardziej potrzebujących. "Trzeba będzie, tak, czy inaczej, w przyszłym roku doprowadzić do zmian, które uszczelnią system w taki sposób, że te pieniądze idące na pomoc nie będą wyciekały do tych, którzy tej pomocy nie potrzebują tak bardzo jak inni (...) To będzie pierwsze zadanie dla nowego rządu" - dodał.
Obecnie świadczenie pielęgnacyjne, w przypadku gdy rodzic nie pracuje, lecz opiekuje się chorym dzieckiem, wynosi 520 zł. Natomiast zasiłek pielęgnacyjny, przysługujący dzieciom i osobom powyżej 16. roku życia, jeżeli mają orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności, wynosi 153 zł. Forum Rodzin Osób Niepełnosprawnych od kilku lat domaga się podniesienia świadczenia pielęgnacyjnego do wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia.
Donald Tusk wznawia objazd po kraju, przerwany w piątek po tym, gdy przed jego kancelarią podpalił się mężczyzna. W sobotę ma odwiedzić Korycin, gdzie spotka się z producentami serów, oraz Kuźnicę Białostocką, w której ma rozmawiać z celnikami. Premierowi towarzyszy minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka.