Wszystkie klubu poselskie opowiedziały się w czwartek w Sejmie za dalszą dyskusją nad obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zakłada on cofnięcie reformy edukacji, m.in. obniżenie wieku rozpoczynania nauki. Projekt krytykuje jednak PO.
Podczas sejmowej debaty wniosek o niezwłoczne przystąpienie do dalszego procedowania nad projektem złożył PiS. Głosowanie nad wnioskiem odbędzie się w piątek wieczorem, w bloku głosowań. Piątek jest ostatnim dniem ostatniego posiedzenia Sejmu tej kadencji. W przypadku projektów obywatelskich nie obowiązuje zasada dyskontynuacji, oznacza to, że nad projektem będzie pracował Sejm wyłoniony w nowych wyborach.
Głównym celem projektu obywatelskiego jest "przywrócenie stanu sprzed reformy edukacji", a co za tym idzie, oprócz zniesienia obowiązku szkolnego sześciolatków i obowiązku przedszkolnego pięciolatków, także powrót do tzw. starej podstawy programowej nauczania i wychowania przedszkolnego.
"Nie jesteśmy przygotowani do tego, by wprowadzić reformę" - podkreśliła w imieniu wnioskodawców Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. Jej zdaniem twórcy reformy założyli, że w związku z brakiem środków, które wsparłyby zmiany w szkołach, koszty reformy państwo chce przerzucić na rodziców. Zarzuciła państwu brak polityki prorodzinnej, w tym wsparcia rodzin wielodzietnych.
Według Elbanowskiej, powołującej się na informacje nadesłane do Stowarzyszenia przez rodziców, szkoły są przeładowane, dzieci uczą się na dwie zmiany, a lekcje WF odbywają się na korytarzach. "Szkoła to survival dla dzieci" - oceniła.
Elbanowska powołując się z kolei na metodyków nauczania, mówiła, że nowa podstawa programowa nie jest dostosowana do wieku młodszych dzieci. "Jest rygorystyczna, każe dziecko sadzać w ławce, gdy ono powinno biegać, ruszać się" - powiedziała. "Coraz więcej dzieci nie daje rady i powtarza pierwszą klasę" - dodała Elbanowska.
Autorzy projektu obywatelskiego chcą też powstrzymania likwidacji szkół przez wprowadzenie do ustawy zapisu o konieczności ustalania przez samorządy sieci publicznych szkół i przedszkoli w porozumieniu z kuratorem oświaty. Opowiadają się ponadto za objęciem wychowania przedszkolnego - tak jak szkół - subwencją oświatową.
Podczas debaty Urszula Augustyn (PO) zaznaczyła, że choć jej ugrupowanie uważa, iż obowiązująca ustawa o systemie oświaty jest dobra, to jej klub opowiada się za dalszą dyskusją nad obywatelskim projektem - m.in. ze względu na "rzekomo duże poparcie" rodziców dla tego projektu. Wcześniej zarzuciła Elbanowskiej, że uzasadniając projekt posłużyła się nieprawdziwymi informacjami i danymi.
Augustyn przypomniała, że od dawna w szkołach, zarówno w klasach pierwszych, jak w zerówkach i oddziałach przedszkolnych, są dzieci sześcioletnie. Posłanka PO pytała, czy jest możliwe, że te szkoły wcześniej były przygotowane dla sześciolatków, a teraz przestały być. Przypomniała także, że w innych krajach europejskich dzieci rozpoczynają naukę w wieku 6 lat.
Z kolei Sławomir Kłosowski (PiS) poinformował, że jego klub jest zdecydowanym zwolennikiem wszystkich zapisów projektu obywatelskiego. "Narysowała pani dramatyczny, ale prawdziwy obraz polskiej szkoły" - zwrócił się do Elbanowskiej. Przypomniał, że w Sejmie po pierwszym czytaniu jest projekt PiS przesuwający obniżenie wieku obowiązku szkolnego na 2020 r. Kłosowski zaapelował o uchwalenie nowelizacji ustawy jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu. Powołując się na regulamin Sejmu powiedział, że jest to możliwe.
Artur Ostrowski (SLD) zwrócił uwagę, że w projekcie obywatelskim znalazły się ważne i potrzebne zapisy, takie jak objęcie przedszkoli subwencją oświatową. Pytał minister edukacji, czy faktycznie szkoły są przygotowane na przyjęcie dzieci młodszych. Pytał też, czy nie warto rozważyć przesunięcia wprowadzenia obowiązku szkolnego dla dzieci sześcioletnich.
Tadeusz Sławecki (PSL) zwrócił zaś uwagę, że materia projektu jest zbyt złożona, by udało się go rozpatrzyć na jednym posiedzeniu. Zbysław Owczarski (PJN) w imieniu klubu poparł projekt obywatelski w całości. Opowiedział się m.in. za tym, by to rodzice decydowali, czy dziecko rozpocznie naukę w wieku sześciu czy siedmiu lat.
Minister edukacji Katarzyna Hall odpowiadając posłom i wnioskodawcom zaznaczyła, że dyskusja nad obywatelskim projektem jest potrzebna. Mówiła, m.in., że opinie rodziców o szkołach, gdzie uczą się ich dzieci, powinny być wysłuchane.
"Sama wychowałam troje dzieci, mam trzy wnuczki. Najstarsza z nich ma 5 lat i też rozpoczęła teraz obowiązkowe przygotowanie przedszkolne. Jestem zainteresowana tym, żeby naprawdę każda szkoła zapewniała wszystkim dzieciom bezpieczeństwo, dobrą opiekę i dobre warunki. Dlatego chcę brać pod uwagę głos każdego z rodziców" - powiedziała Hall.
Minister poinformowała, że są gminy, gdzie wszystkie sześciolatki poszły do pierwszej klasy. Wymieniła też Gdynię, gdzie w pierwszych klasach jest 57 proc. sześciolatków. Podała, że np. ponad 40 proc. sześciolatków rozpoczęło naukę w Zielonej Górze, czy w Sopocie. "Takich gmin, gdzie ponad 30 proc. sześciolatków jest w szkołach, są setki" - zaznaczyła. Jednocześnie - jak podała - jest 96, gmin gdzie w pierwszych klasach nie ma żadnego sześciolatka.
Minister mówiła także, że niektóre z przepisów zaproponowanych w obywatelskim projekcie są współbieżne z jej myśleniem, np. objęcie przedszkoli subwencją.
Przypomniała także, że kilka lat temu w Sejmie omawiany był inny projekt obywatelski zakładający obniżenie wieku obowiązku szkolnego z 7 do 6 lat i obowiązek przedszkolny dla pięciolatków. "Za nim też stały setki tysięcy ludzi" - powiedziała.
W czasie, gdy w sali plenarnej Sejmu trwała debata na temat projektu obywatelskiego, swoje zdanie na temat tego, w jakim wieku posyłać dzieci do szkoły wyrazili też aktorzy: Marcin Dorociński oraz Marcin Bosak. Przechadzali się sejmowych korytarzach w koszulkach z napisem: "ratujmy maluchy".
Dorociński powiedział PAP, że opowiada się za tym, by to rodzice decydowali, kiedy posłać swoje dziecko do szkoły. "Chcemy, żeby było jak do tej pory, że dziecko idzie do szkoły w wieku 7 lat. A jeśli rodzic uważa, że jego pociecha jest gotowa na pójście w wieku 6 lat, to żeby też miał do tego prawo" - podkreślił.
Podobnie mówił Bosak. "Jestem w Sejmie po to, by wyrazić swój lęk. Wielu rodziców wypuszcza swoje dziecko w nierozpoznany teren. Wszyscy poruszają się po omacku. Nie chcę, by moje dziecko uczestniczyło w nieprzygotowanym eksperymencie" - powiedział. Dodał, że jako rodzić nie chce fundować swojemu dziecku dodatkowego stresu.
Zgodnie z nowelizacją ustawy o systemie oświaty z marca 2009 r., od 1 września 2012 r. obniżony zostanie wiek rozpoczynania obowiązkowej nauki w szkole z siedmiu do sześciu lat. W związku z tym od 1 września 2011 r. wszystkie pięciolatki muszą przejść obowiązkowe wychowanie przedszkolne. Do tego czasu o tym, czy dziecko wcześniej rozpocznie naukę, czy nie, decydują rodzice. Zgodnie z ich wolą do I klas w całym kraju w roku szkolnym 2010/2011 poszło 12,5 proc. dzieci sześcioletnich, a w roku 2009/2010, gdy zaczęto obniżać wiek rozpoczynania nauki, do szkół poszło 4,3 proc. sześciolatków.
Stopniowemu obniżaniu wieku obowiązku szkolnego towarzyszy stopniowe wprowadzanie nowej podstawy programowej nauczania i wychowania przedszkolnego dostosowanej do możliwości nauki dzieci młodszych. Przeciw wprowadzeniu wszystkich tych zmian w 2008 i 2009 r. protestowały niektóre stowarzyszenia i organizacje rodziców, m.in. ruch Ratujmy Maluchy!, który zainicjowali Karolina i Tomasz Elbanowscy.