Głosząc Boga, nie możemy milczeć, kiedy promuje się satanizm - mówił dziś abp Józef Michalik podczas uroczystości 134. rocznicy objawień maryjnych w sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie pod Olsztynem.
Przybyło na nie ok. 40 tys. wiernych z archidiecezji warmińskiej i diecezji sąsiednich.
W uroczystościach uczestniczyli także przedstawiciele władz samorządowych, parlamentarzyści i przedstawiciele świata nauki.
We wprowadzeniu do Mszy św. metropolita warmiński abp Wojciech Ziemba przypomniał, że "Matka Najświętsza podczas swoich objawień w Gietrzwałdzie 134 lata temu wzywała do modlitwy i pokuty. W sposób szczególny zachęcała do modlitwy różańcowej". - Jak co roku gromadzimy się w tym świętym miejscu, aby przypomnieć sobie i wypełnić w życiu to orędzie Matki Bożej - dodał hierarcha.
Jak zauważył abp Ziemba, tegoroczny odpust w Gietrzwałdzie był szczególną okazją, aby podziękować Bogu za pamiętną pielgrzymkę Jana Pawła II do Olsztyna w 1991 r. Ponadto uroczystości odpustowe połączone były z archidiecezjalnymi dożynkami, dlatego metropolita warmiński wezwał wszystkich zebranych do modlitwy dziękczynnej za tegoroczne plony.
W homilii przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski przekonywał, że "Polska powinna zatroszczyć się o to, aby zginęło getto katolickie". Jego zdaniem "trzeba na tej drodze wytrwać" tak, aby "w każdej dziedzinie życia każdy obywatel miał równe prawa".
Jednocześnie nie można dopuścić do promowania zła. - Głosząc Boga, nie możemy milczeć, kiedy promuje się satanizm - podkreślił, nawiązując do podarcia Biblii przez Adama "Nergala" Darskiego.
Metropolita przemyski zaważył, że dzisiaj niewygodny jest krzyż Chrystusa, "niewygodne jest Pismo Święte, które trzeba podeptać, podrzeć, znieważyć". Tłumaczył, że "to nie jest symbol", lecz "święty znak", gdyż zawarte jest w nim słowo Boże.
Za dramat uznał fakt, że "w katolickiej Polsce próbuje się zepchnąć na margines, czyli zamknąć w getto myślowe i getto społeczne obecność Ewangelii, Bożego prawa, krzyża, Pisma Świętego". Ubolewał, iż "sądy udają, że się nic nie stało, jeśli się znieważyło Pismo Święte, czy krzyż". Jest to, zdaniem abp. Michalika, "bardzo wielki znak" trwającego zmagania "o serce Polaka, o katolickość, o chrześcijańskość naszego narodu".
Metropolita przemyski wziął także w obronę Radio Maryja, które jest oskarżane o to, że przyjmuje "takie, czy inne orientacje" społeczne. Podkreślił, że toruńskie radio "rozmodliło Polskę" i "pogłębiło modlitwę" słuchaczy.
Abp Michalik przypomniał także o zbliżających się wyborach parlamentarnych. Podkreślił, że chrześcijanin w Polsce musi wiedzieć, kogo chce obdarzyć zaufaniem. Od tego zależy bowiem czy będzie w niej "tylko edukacja zwykła czy wychowywanie w wartościach chrześcijańskich, czy będzie miejsce dla starego człowieka, dla inwalidy, dla chorego w rodzinach naszych".
Uroczystości w Gietrzwałdzie przygotowali Kanonicy Regularni Laterańscy, którzy od czasów powojennych są stróżami gietrzwałdzkiego sanktuarium.
Objawienia maryjne miały od 27 czerwca do 15 września 1877 r. dwunastoletnie Barbara Samulowska i Justyna Szafryńska. O fakcie objawień świadczyły także Katarzyna Wieczorek (21 lat) i Elżbieta Bilitewska (42 lata). Ostatecznie jednak Kościół uznał relacje jedynie Justyny i Barbary. Maryja, którą widziały dziewczęta, przedstawiała się jako Niepokalanie Poczęta, a same widzenia miały miejsce podczas modlitwy różańcowej.
Matka Boża rozmawiała z dziewczynkami po polsku. Warmia znajdowała się wówczas pod zaborem pruskim i od samego początku objawień i później była to dla wizjonerek bardzo trudna sytuacja. Były one bowiem szykanowane i dręczone przez władze pruskie. Podczas samych objawień dziewczęta pozostawały w stałym kontakcie z rodzicami i proboszczem ks. Augustynem Weichselem, na których polecenie zadawały Maryi różne pytania. Za każdym razem słyszały Jej wezwanie do modlitwy różańcowej oraz pokuty i słowa pociechy. Nie brakowało jednak także konkretnych odpowiedzi i wyjaśnień.
Barbarę Samulowską dla jej bezpieczeństwa umieszczono w domu sióstr szarytek w Lidzbarku Warmińskim. Gdy miała 18 lat, podjęła decyzję o rozpoczęciu życia zakonnego. Pierwsze śluby zakonne złożyła 2 lutego 1889 r., przyjmując imię zakonne Stanisława. W 1895 r. wyjechała do Gwatemali, gdzie w nowicjacie swego zgromadzenia została wychowawczynią. Podjęła następnie pracę jako przełożona sióstr w szpitalu w Antigua, a później również w szpitalu w Quetzaltenango. Ostatnie lata jej życia związane były z osobistym cierpieniem spowodowanym rakiem twarzy. Zmarła 6 grudnia 1950 r. w Gwatemali w wieku 85 lat, przepracowując ponad pół wieku w Ameryce Łacińskiej. Obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny, którego diecezjalny etap trwał w latach 2005-2006.