„Była to mroczna chwila w dziejach ludzkości. Brutalny atak na godność człowieka” – powiedział przed 10 laty bł. Jan Paweł II w swym pierwszym publicznym wystąpieniu po ataku terrorystycznym na Stany Zjednoczone.
„Jestem tu 2,5 roku – powiedział Radiu Watykańskiemu abp Timothy Dolan, metropolita Nowego Jorku. – I naprawdę szczerze muszę przyznać, że wciąż jeszcze, z wielkim trudem usiłuję się pogodzić z tą głęboką tragedią, jaka wydarzyła się 11 września”.
Zdaniem katolickiego arcybiskupa Nowego Jorku, a zarazem przewodniczącego amerykańskiego episkopatu wydarzenia sprzed 10 lat wciąż są obecne w sercach i myślach nowojorczyków. Otwarte pozostają też pytania, które to wydarzenie postawiło. „Nie ma w Nowym Jorku nikogo, kto by nie pamiętał o 11 września. I naprawdę rzadko można spotkać w mojej archidiecezji człowieka, który osobiście nie znałby kogoś, kto zginął tego tragicznego dnia”.
Komentując terrorystyczny zamach nazajutrz po tym wydarzeniu bł. Jan Paweł II powiedział: „Ludzkie serce jest otchłanią, z której wyłaniają się czasem straszliwe, mordercze zamysły, zdolne w jednej chwili wstrząsnąć spokojnym i pracowitym życiem całego narodu. Jednakże w tych chwilach, gdy wszelki komentarz wydaje się niestosowny, przychodzi nam z pomocą wiara. Tylko słowo Chrystusa może dać odpowiedź na pytania nękające nasze umysły”.
Jak zaznacza dziś abp Dolan, lata, które dzielą nas od tej tragedii, zostały wypełnione czynami, które świadczą o prawdziwości papieskich słów. „11 września w Nowym Jorku, a może i w całych Stanach Zjednoczonych, stał się o dziwo niemal świętem. I z uznaniem muszę przyznać, że daliśmy dowód wielkiej wytrzymałości, która jest właściwa dla nowojorczyków, a może i dla wszystkich Amerykanów. Chodzi mi tu o coś, co w Nowym Jorku jest nazywane 12 września. 12 września wybija się na pierwszy plan. W obliczu tego ogromnego aktu przemocy odnowiliśmy po pierwsze własną wiarę, a po drugie poczucie ogólnoludzkiej solidarności, które prowadzi do bardzo kreatywnej służby, miłości i uzdrowienia. Te postawy dziś dominują”.
„Nawet gdy moce ciemności zdają się przeważać – mówił przed 10 laty bł. Jan Paweł II – człowiek wierzący wie, że zło i śmierć nie mają ostatniego słowa. Na tej prawdzie opiera się chrześcijańska nadzieja”. Nawiązując do tych słów abp Dolan podkreśla, że postawa, którą określa on mianem 12 września, ma swój początek w tragedii, która wydarzyła się dzień wcześniej: „Nowojorczycy nie pogrążyli się w smutku, gniewie czy żalu, lecz niemal natychmiast zabrali się do pracy, zaczęli sobie pomagać, otaczać opieką potrzebujących. Tak też niemal natychmiast rozpoczął się proces uzdrowienia. W rocznicę tego wydarzenia wspominamy zawsze ofiarną miłość, która w wielu przypadkach przybrała postać autentycznej ofiary z własnego życia. Myślę tu w szczególności o naszych policjantach, strażakach, pracownikach medycznych. Ich postawa zrobiła na nas wszystkich wielkie wrażenie i wciąż wywiera na nas wpływ. Stąd nasza pamięć o ich rodzinach. Stąd nasze modlitwy. Stąd nasza wdzięczność i pamięć. W nich znajdujemy odpowiedź na pytanie, które musi sobie stawiać każdy wierzący: Co Bóg chce nam powiedzieć przez to wydarzenie, jakiej reakcji od nas oczekuje? Nowojorczycy odpowiedzieli solidarnością, ofiarną miłością naszych policjantów, strażaków i ratowników. Jesteśmy z nich dumni. Parafie, wspólnoty lokalne, sąsiedzi, rodziny jednoczą się tego dnia, okazując troskę tym, którzy zostali zranieni. A towarzyszenie tym, którzy wciąż żyją w żałobie, jest jednym z naszych priorytetów w społeczności Nowego Jorku”.
Przewodniczący amerykańskiego episkopatu przyznaje, że wydarzenia z 11 września mogą też budzić w sposób całkiem naturalny gniew w ludzkim sercu. Jest to normalna reakcja na tak wielkie zło. „Dlatego najważniejszą rzeczą, jaką może dać tu Kościół jest wiara, nadzieja i miłość – mówi abp Dolan. – I Kościół katolicki w archidiecezji Nowego Jorku dobrze wywiązuje się z tego zadania. Staramy się przyczynić do uzdrowienia ludzkich ran. Pomagamy przebaczyć, odzyskać nadzieję w kontekście tej beznadziejnej tragedii. Pokazujemy, że odwet nie ma sensu. Ale gniew, słuszny gniew, o którym mówi również Pismo Święte, może prowadzić do pojednania i odnowy. Najlepszym sposobem na to jest zabranie się do odbudowy, pokazanie, że nic nie może zgasić ducha w tym, kto wierzy. Ta postawa była zawsze bardzo ważna dla Amerykanów, od zarania naszej republiki. I my Amerykanie osiągaliśmy najwięcej, kiedy kładliśmy nacisk na to, co jest w nas najbardziej szlachetne. Mam tu na myśli zwłaszcza: obowiązek pomocy tym, którzy zostali zranieni; poczucie, że musimy odbudować to, co jest nam drogie; zdrową żałobę po poległych, połączoną z poczuciem wdzięczności; a także troskę o ich rodziny. To wszystko pojawiło się w Nowym Jorku w ciągu tych ostatnich 10 lat po 11 września. W całej archidiecezji nie ma ani jednej parafii, w której nie byłoby pomnika czy tablicy upamiętniającej parafian, którzy 11 września stracili życie.
Tragedia może nas podzielić albo zjednoczyć. Każda tragedia to kairos, wyzwanie. Może nas zbliżyć do Boga, ożywić w naszych sercach najwznioślejsze uczucia i postawy. Albo przeciwnie, może nas przygnieść, obudzić w nas bestię. I myślę, że tym, co czujemy teraz, przed zbliżającą się 10. rocznicą, jest nie tylko potrzeba upamiętnienia tego wydarzenia, ale również potrzeba podziękowania Bogu za to, że dla zdecydowanej większości nowojorczyków 11 września stał się okazją, by ukazało się to, co jest w nas najlepsze. A zatem w obliczu tego ze wszech miar bestialskiego czynu, który podeptał wszystko co piękne i szlachetne, zrodziły się zdumiewająco heroiczne i ofiarne postawy i uczucia, które przejawiły się w akcji ratunkowej, trosce o innych, procesie uzdrowienia i pamięci. I za to musimy Bogu dziękować” – podkreślił abp Timothy Dolan, metropolita Nowego Jorku, przewodniczący amerykańskiego episkopatu.