O narodzinach i pielęgnowaniu powołania kapłańskiego, o swej posłudze kapłańskiej i biskupiej oraz o wieloletnich bliskich kontaktach z księdzem, biskupem, kardynałem Karolem Wojtyłą, a wreszcie z papieżem Janem Pawłem II, mówił przed 10 laty zmarły 3 września w Rzymie kard. Andrzej Maria Deskur. Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty tego wywiadu, który przeprowadzili w 1999 r. ze swoim dalekim krewnym Edward i ks. Paweł Deskurowie.
– W książce Tada Szulca "Pope John Paul II. The Biography", na stronie 283 autor pisze: "Po południu – 17 października 1978 roku – (papież) pojechał swą papieska limuzyną do Polikliniki Gemellego z wizytą do swego sparaliżowanego przyjaciela biskupa Deskura. «On uczył mnie, jak być papieżem» - powiedział Jan Paweł II, wchodząc do pokoju, w którym leżał biskup Deskur”. Czy możesz opowiedzieć nam, jak się zaczęła Twoja przyjaźń z Ojcem Świętym i jak się potem rozwijała?
– Karola Wojtyłę poznałem podczas II wojny światowej na tajnych kompletach. Działaliśmy razem w podziemnym "Bratniaku". Wojtyła jednocześnie chodził na wykłady (był już wówczas klerykiem) i pracował w Fabryce Chemicznej "Solvay". Już wówczas zauważyłem u niego niespotykany dar modlitwy wlanej (podczas modlitwy sprawiał wrażenie zupełnie nieobecnego wśród nas). Gdy w 1945 roku wstępowałem do Seminarium, Karol Wojtyła był już na IV roku. Często chodziliśmy razem przez Planty na wykłady w Uniwersytecie Jagiellońskim. Jak już wspominałem, tonsurę otrzymałem na tej samej Mszy św., podczas której święcenia kapłańskie przyjął ks. Karol Wojtyła (1 listopada 1946 roku).
Potem nasze drogi rozeszły się: ks. Wojtyła wyjechał na studia do Paryża a ja do Fryburga. W 1950 roku spotkaliśmy się w Rzymie i razem z kardynałem Adamem Sapiehą, metropolitą krakowskim, byliśmy na audiencji u Piusa XII. Później przeniesiono mnie do pracy w Kurii Rzymskiej. Ks. Wojtyła już jako biskup-sufragan krakowski przyjechał do Rzymu dopiero na Sobór Watykański II. Poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu prac komisji, która opracowywała tekst konstytucji „Gaudium et spes”. Wszystkie jej spotkania odbywały się w Watykanie w Domu św. Marty, gdzie wówczas mieszkałem. Gdy po Soborze Paweł VI zastanawiał się, czy wręczenie godności kardynalskiej biskupowi Wojtyle nie spowoduje podziału między nim a kardynałem Wyszyńskim, przekonywałem Ojca Świętego, że brak nominacji będzie odczytany jako ciche negatywne działanie Księdza Prymasa.
Od czasu, gdy sam zostałem biskupem i otrzymałem mieszkanie w Palazzo San Carlo w Watykanie, kardynał Wojtyła podczas pobytu w Rzymie zawsze korzystał z mojej gościny. Ja z kolei odwiedzałem Pałac Arcybiskupów Krakowskich, gdy w latach siedemdziesiątych towarzyszyłem arcybiskupowi Casarolemu, przewodniczącemu Zespołu ds. Stałych Kontaktów Roboczych Stolicy Apostolskiej z Rządem PRL w jego oficjalnych podróżach do Polski. Podczas jednej z takich wizyt, 15 sierpnia 1974 r. mogłem odprawić wreszcie swą Mszę św. prymicyjną w Kościele Mariackim w Krakowie.
W 1976 kardynał Wojtyła został zaproszony do Watykanu z cyklem rekolekcji wielkopostnych, zatytułowanych "Znak, któremu sprzeciwiać się będą" dla Pawła VI i pracowników Kurii Rzymskiej. Ojciec Święty poprosił wówczas, żeby ks. kardynał zamieszkał u mnie. Nauki rekolekcyjne powstawały w moim domu. Tutaj także odbywały się spotkania podczas obiadów i kolacji. Częstymi gośćmi byli na nich bp [późniejszy kardynał – KAI] Władysław Rubin i ks. prałat [późniejszy kardynał] Luigi Poggi, następca abp. Casarolego.
W przeddzień konklawe, które wybrało Jana Pawła II, odbyliśmy wspólnie wycieczkę do Lago di Vico. Gdy wracaliśmy do Rzymu, kard. Wojtyła poprosił, byśmy zatrzymali się w jakimś kościele, w którym odbywała się adoracja Najświętszego Sakramentu. Była to kaplica ku czci Św. Ignacego. Nad obrazem Świętego znajdował się tam napis „Romae vobis propicius ero” (W Rzymie będę ci przychylny). Kardynał zapytał mnie, co miałoby to znaczyć. Odpowiedziałem, że jest to przepowiednia co do jego życia. Jestem przekonany, że podczas adoracji w tej kaplicy kard. Wojtyła przeżył widzenie duchowe.
W dniu 17 października 1978 r., gdy Ojciec Święty przybył – nazajutrz po swym wyborze – do kliniki im. Gemellego, byłem nieprzytomny. W pokoju oprócz niego był jeszcze mój brat Józef z Krakowa. Potem podczas mojej rekonwalescencji w Szwajcarii dwukrotnie pisałem do Ojca Świętego. Najpierw prosiłem o mianowanie mojego następcy, za drugim razem – o zmianę statusu prawnego Opus Dei z instytutu na prałaturę personalną.
Po moim powrocie do Rzymu utarł się zwyczaj, że papież zaprasza mnie do siebie na niedzielny obiad. A dwa razy w roku: na św. Andrzeja (30 listopada) i na kolędę (w okolicy 6 stycznia) Jan Paweł II składa wizytę w moim domu.