Centrum huraganu Irene dotarło w sobotę do gęsto zaludnionego wschodniego wybrzeża USA, a wichura oraz towarzyszące jej opady spowodowały zalania ulic i budynków, jak też przerwy w dostawach energii elektrycznej.
Według synoptyków z amerykańskiego Krajowego Centrum ds. Huraganów (NHC), środek powietrznego żywiołu przekroczył wybrzeże stanu Karolina Północna około godziny 7.30 rano czasu lokalnego (13.30 czasu polskiego). Prędkość wiatru spadła do 140 km na godzinę, degradując Irene do huraganu pierwszej kategorii w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona, ale meteorolodzy ostrzegają, że pozostaje nadal rozległym i niebezpiecznym zaburzeniem pogodowym.
Przewiduje się, że przesuwający się ku północy i mający około tysiąca kilometrów szerokości front huraganu dotrze w sobotę wieczorem do stanów środkowoatlantyckich, a w niedzielę do Nowej Anglii. Według służb ratowniczych, w rejonie portowego miasta Wilmington w Karolinie Północnej niezidentyfikowany mężczyzna został porwany przez wezbraną wodę i należy się obawiać, że utonął. Zakłada się, że około 125 tys. odbiorców prądu elektrycznego w tym stanie narażonych będzie na przerwy w dostawach energii.
Towarzystwa lotnicze odwołały blisko 7 tys. przypadających na weekend rejsów, a wszystkie trzy porty lotnicze aglomeracji nowojorskiej zostaną w południe czasu lokalnego (godz. 18 czasu polskiego) w sobotę zamknięte dla nadlatujących maszyn.
Jak poinformował burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, wobec około 370 tysięcy mieszkańców tej metropolii obowiązuje nakaz ewakuacji. Dotyczy to m.in. nisko położonych obszarów dzielnic Brooklyn i Queens, a także centrum Manhattanu. "Pozostawanie jest niebezpieczne, pozostawanie jest głupie i sprzeczne z prawem" - powiedział Bloomberg na sobotnim briefingu prasowym na Coney Island w Brooklynie.
Miejska kolej podziemna przestanie kursować w południe - ostrzegł burmistrz, wskazując w ten sposób na konieczność szybkiego tempa ewakuacji.