„Nie widzimy potrzeby szukania nowych, niezgodnych z zamysłem Kościoła, form nabożeństw do Chrystusa Króla”. Kto to napisał? Przeciwnicy ks. Natanka? Nie. Polscy biskupi.
26.08.2011 12:30 GOSC.PL
Po publikacjach na temat rzekomych objawień w Grzechyni i całego zmieszania jakie wynikło w związku z nieposłuszeństwem ks. Natanka otrzymałem sporo telefonów i maili. Ich wspólnym mianownikiem było zawołanie: „Króluj nam Chryste”, kończące tę obfitą, ciężką od warczących wyrazów, korespondencję. Na nic zdawało się logicznie tłumaczenie i sypanie argumentami o posłuszeństwie. Rozmówcy wiedzieli swoje. Jak zachowają się wobec najnowszej deklaracji zgromadzonych na Jasnej Górze polskich biskupów, którzy w liście napisanym w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej podkreślili: „Wśród ważnych propozycji troski o Kościół i o Polskę oraz jej przyszłość są i takie, które budzą uzasadniony niepokój. Biskupi doceniają znaczenie uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, ustanowionej w 1925 r. przez papieża Piusa XI. Od tego momentu wszyscy mamy wspaniałe możliwości ofiarowania swojego życia, życia polskich rodzin oraz całej naszej Ojczyzny Chrystusowi, Królowi Wszechświata. Czynimy to co roku, szczególnie w przededniu Adwentu. Nie ma więc potrzeby szukania nowych, niezgodnych z zamysłem Kościoła, form nabożeństw do Chrystusa Króla. Niepokojące są działania podejmowane poza Kościołem diecezjalnym i wbrew biskupowi miejsca. Posłuszeństwo Kościołowi i troska o Jego jedność są głównymi kryteriami oceny wiarygodności religijnych inicjatyw” (przeczytaj treść komunikatu KEP).
W wielu komentarzach, mailach i telefonach, które otrzymałem, jak bumerang wracał argument, że (tu dosłowny cytat) „w episkopacie są wilki w owczej skórze”. Rozumiem - paru. Ale wszyscy????
A może rację ma ks. prof. Andrzej Muszala, który pisze: „Jeżeli człowiek jest prawidłowo rozwinięty duchowo, dziwne pomysły nie przyjdą mu do głowy. Wynikają one z braku formacji, a to sygnał, że nie ma w nim podstawowych wartości duchowych. Musi wtedy mieć Chrystusa Króla, ogłoszonego przez parlament. Cóż jednak dałby taki akt? Byłby kolejnym znakiem zewnętrznym (jak wiele ich już mieliśmy!), który do niczego nie prowadzi. Byłaby to kolejna akcja zewnętrzna. Za kilka lat wymyślimy, że należy intronizować Trójcę Świętą i tak dalej... Jeśli nie mamy właściwej relacji duchowej z Jezusem, to musimy mieć jakiś namacalny substytut. To symptom braku formacji. Czy można sobie wyobrazić Karola de Foucauld, który walczy o to, by intronizować we Francji Jezusa? Spektakularne akcje nie zastąpią dążenia do zjednoczenia z Bogiem”.
Marcin Jakimowicz