Przepiękny szlak. Rozległe widoki. Życzliwi ludzie. Milcząca katecheza na wiele tematów.
Przed tygodniem wspominałem wakacyjny tydzień z ministrantami w górach. Niejeden czytelnik oglądał pewnie kronikę tych dni – jest na stronie naszej parafii (zakładka „W Karpaczu”). Pogodę mieliśmy pomyślną, wycieczek kilka. Męczące na przemian z wypoczynkowymi. Był dwugodzinny spacer lasem i łąką. Ale była też całodzienna wysokogórska wyrypa. Że też ja to wymyśliłem! Z przełęczy Okraj na Śnieżkę. Przepiękny szlak. Rozległe widoki. Zachwycające lasy. Piętra roślinności aż po szczytowe gołoborza. Życzliwi ludzie na szlaku. Z psami, ale przede wszystkim z dziećmi – także tymi w nosidełkach. Milcząca katecheza na wiele tematów. Na ostatnim podejściu ledwo lazłem, zatrzymując się co kilkanaście kroków. „Idźcie, spotkamy się przy tamtym sterczącym kamieniu”. Nic nie powiedzieli, tylko szli ze mną. Im też było ciężko, pogoda była duszna i męcząca. Zejście długie, po drodze Biały Jar z kamiennym kopcem – to przecież pamiątka tych, co zginęli tutaj... Opowiadam o tym i innych podobnych przypadkach. „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie...”. Modlitwy tylko tyle od początku do końca drogi. Nogi wbiły się nam w płuca. Ale nawet maruderzy przestali narzekać. Pomyślałem sobie: nigdy więcej Śnieżki! Nie powiedziałem tego głośno, bo już wcześniej to usłyszałem. Nazajutrz wycieczka była relaksująca. A wieczorem taka pożegnalna imprezka, choć to jeszcze nie był koniec. Dominik, wręczając mi torbę z prezentem, powiedział: „Dziękujemy za rekolekcje, szczególnie za wycieczkę na Śnieżkę. To była ważna rekolekcyjna nauka. Zrozumieliśmy, że nie istnieje słowo »nie mogę«. Wszyscy narzekali, ale wszyscy doszli. To były życiowe rekolekcje”. Owszem, kilka razy w codziennych „plecionych” homiliach użyłem określenia „rekolekcje”. Ale nie w odniesieniu do naszych wypraw większych czy mniejszych. A tu nagle takie rozszerzenie tego pojęcia. Skądinąd prawdziwe i słuszne. Teraz siedzę w swoim pokoju i piszę ten felieton, z okna słyszę, jak moi na dworze w ciemną noc śpiewają – żadne pobożne piosenki. Stare, znane, ośpiewane od pokoleń piosenki. Gitara do tego. Dobrze, że chcą być razem. Choć niektórzy wymknęli się do swoich laptopów (jak ja do redakcyjnego), jedna czy dwie osoby do telewizora. Większość cieszy się sobą. Wśród nich kierowca. Rekolekcje trwają. Ci młodsi, którzy dziś wymknęli się z grupy, za jakiś czas pojmą każdą z tych rekolekcyjnych nauk. Niektórzy wykruszą się, wiem. Ale w tylu młodych sercach zostanie tak wiele. Zostanie po tych wakacyjnych rekolekcjach – nie-rekolekcjach
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak