Nie rusz Kazika

Inne czasy, inny futbol. Jedno pozostaje niezmienne: uwielbienie i nienawiść kibiców.

Trudno było odzyskać spokój po mękach polskich piłkarzy w meczu z Maltą. Zamiast kropelek na uspokojenie, TVP zaproponowała więc kibicom wspomnienie z czasów, gdy rządziliśmy na światowych boiskach: filmowy portret Kazimierza Deyny „Geniusz do zatracenia”. Ale nie była to opowieść budująca – ani jeśli chodzi o jej bohatera, ani o kibiców. Tym bardziej że mimo tak wielu różnic między czasami Deyny a Lewandowskiego niepokojąco wiele znaleźć można podobieństw. Niestety nie na boisku, lecz na widowni.

Spory o to, kto był lepszym piłkarzem, dawny czy obecny kapitan reprezentacji, zawsze będą emocjonować tych, którzy pamiętają Deynę i oglądają Lewandowskiego. W odróżnieniu od sporu o klasę obu reprezentacji – tej z lat 70. XX wieku i dzisiejszej, bo tu nie ma o co się spierać. Deyna nawet nie zbliżył się do kariery, jaką w klubach europejskich zrobił as Bayernu i Barcelony, za to reprezentacji, której liderem jest Lewandowski, bardzo daleko do orłów Górskiego. Jedno pozostaje niezmienne: uwielbienie… i nienawiść kibiców.

Jeśli ktoś nie pamięta, jak gwałtowne i sprzeczne emocje wzbudzał Deyna, ten film mu przypomniał. Potężne gwizdy na Stadionie Śląskim, ostracyzm po zmarnowanym rzucie karnym na argentyńskim mundialu – to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie wzięła się znikąd piosenka warszawskich kibiców: „Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz”. Włodzimierz Lubański wspomina w filmie, że wręcz błagał śląskich (swoich) fanów o szacunek dla Deyny. Nie pomogło. Dla piłkarza, który poprowadził reprezentację do olimpijskiego złota i medalu mistrzostw świata, było to trudne do pojęcia.

„Kazika” wielbili kibice Legii, ale na innych stadionach Polski miał ciężki żywot. Ktoś powie: Deyna nie był typem idola, a „wojskowych” nie lubił nikt. Ale nie można lekceważyć pewnego atawizmu, uwalniania pokładów agresji, jakie wzbudzają w nas rodzime gwiazdy futbolu. I wtedy, i dziś. Wystarczy zajrzeć do sieci, poczytać komentarze po ostatnich meczach reprezentacji. Jest w nich coś więcej niż tylko (absolutnie uzasadniona) krytyka. Dużo więcej. Hejt uderza we wszystkich, z kapitanem na czele. Historia Kazimierza Deyny powinna być więc przypominana. Ku pokrzepieniu serc i ku przestrodze.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko Piotr Legutko dziennikarz, publicysta, wykładowca, absolwent filologii polskiej UJ. Kierował redakcjami „Czasu Krakowskiego”, „Dziennika Polskiego”, „Nowego Państwa” i „Rzeczy Wspólnych”, a także krakowskim oddziałem TVP i kanałem TVP Historia. Z „Gościem Niedzielnym” związany od początku XXI wieku. Opublikował m.in. „O dorastaniu czyli kod buntu”, „Jad medialny”, „Sztuka debaty”, „Jedyne takie muzeum”, książkowe wywiady z Janem Polkowskim i prof. Andrzejem Nowakiem oraz „Mity IV władzy” i „Gra w media” (wspólnie z Dobrosławem Rodziewiczem). Wykładowca UP JP II oraz Akademii Ignatianum.