Prorok Eliasz w walce o czystość wiary wmieszał się w politykę. Dokonując sądu nad 450 prorokami bożka Baala, naraził się mściwej królowej Izebel, żonie króla Izraela, Achaba. Jako czcicielka Baala poprzysięgła mu śmierć. Musiał uciekać.
Przekraczał granice królestw i pokonał 400 kilometrów, aż znalazł się pod Horebem. Na tej górze, gdzie Mojżesz otrzymał tablice Dekalogu – bo Horeb to inna nazwa Synaju – ukazał mu się Bóg. Przedziwna to wizja. Zupełnie odmienna od wyobrażeń tamtej epoki i tamtego kręgu kulturowego, gdzie bogowie Asyrii, Akadu, Ugarit czy innych krajów byli ukazywani jako ciskający błyskawice. Także i kananejski Baal, bóg burzy, którego proroków dopiero co pokonał Eliasz, przedstawiany był jako wojownik z garścią gromów w ręce. Potem tak samo w Grecji będzie pokazywany Zeus, a w Rzymie Jowisz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Zbigniew Niemirski