W sercu Wrocławia w niewielkiej pracowni pani Lucyna już od 50 lat tworzy i dobiera ludziom nakrycia głowy. Ta pasja trwa przez całe życie, choć jej zawód jest już dosłownie na wyginięciu.
W malowniczej uliczce Więziennej, odchodzącej od wrocławskiego rynku, widnieją szyldy „Modniarstwo” oraz „Pracownia kapeluszy”. Zupełnie nie pasują do sąsiednich. Mają stary, przedwojenny styl. W środku uwija się pani Lucyna Kolbusz. Właściwie można ją tam spotkać od poniedziałku do piątku od 1976 roku. To żywa historia mody. Skarbiec wiedzy o nakryciach głowy.
Tylko ręczna robota
Zanim rozpoczniemy rozmowę, modystka sięga do szuflady po centymetr. Mierzy obwód mojej głowy. – 57 cm. Standardowy. Od takiego zaczynają się rozmiary męskie. Widzę, że ma pan taki luźny styl, sportowy i pociągłą buzię, więc nie będzie pasować wąska czapka z daszkiem. Dlatego proponuję szeroki kaszkiet. On pana twarzy tak nie wyciągnie. Może niebieski... Ma pan granatowy płaszcz? – dopytuje pani Lucyna. Zerkam w lustro. Podobam się sobie w wybranym przez nią kaszkiecie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.