„Cieszę się, że żyję – mówi Zuzanna – chociaż muszę korzystać z terapii, by przepracować cierpienie związane z moją chorobą”. 20 lat temu na Zachodzie takie dzieci się nie rodziły.
Dziecko cierpi, w takiej sytuacji sugerujemy zakończenie ciąży – usłyszała mama Zuzanny, Dominika Madaj-Solberg. Była w 18. tygodniu ciąży, kiedy dowiedziała się, że jej córka ma rozszczep kręgosłupa. W Norwegii, gdzie wówczas mieszkała, w takich przypadkach sugerowano tylko to rozwiązanie. Podobnie jak w większości krajów Europy Zachodniej. Lekarz uświadomił Dominice, że po urodzeniu córka może nie chodzić, mieć problemy z trzymaniem moczu, bardzo prawdopodobne jest wodogłowie. To były bardzo złe wiadomości. Była też jedna, która dawała nadzieję – o pierwszej przeprowadzonej w Polsce operacji dziecka z rozszczepem kręgosłupa, której dokonano wewnątrzmacicznie. To było w 2005 roku w Bytomiu. Postanowiła zaryzykować. – Usłyszałam, że operacja prenatalna może wywołać poród wcześniaczy. Ale jest też duże prawdopodobieństwo, że córka po urodzeniu może nie będzie biegać, ale będzie chodzić – wspomina mama Zuzanny. Tej nadziei zaufała. Jej córka była czwartym dzieckiem w Europie operowanym w okresie prenatalnym. Wówczas tę metodę uważano za eksperymentalną. – Dla mnie to nie było istotne, najważniejsze dla matki jest ratowanie dziecka. Tylko o tym się myśli i o tym, by postawić je na nogi – mówi. Zuzanna stanęła. Wtedy Dominika nie wiedziała, że radość nie potrwa długo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.