Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod kierownictwem szefa MSWiA Jerzego Millera rozpoczęła w piątek tuż po 10.00 konferencję, na której prezentuje raport o okolicznościach i przyczynach katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r.
12:15
Brzoza nie była pierwszą przeszkodą, o którą zahaczył samolot. Wcześniejsze uszkodzenia nie były jednak krytyczne. Prawdą jest, że przed zderzeniem z brzozą samolot tracił płyny eksploatacyjne.
12:18
Żadne czujniki nie zanotowały dwóch silnych wstrząsów, o których mówił poseł Macierewicz. Opierał się on na informacjach odd amerykańskiego eksperta.
12:23
Rosjanie zapewniali, że zapis pracy urządzeń na wieży istnieje, ale jest w posiadaniu prokuratury. Potem Rosjanie informowali, że nagranie to się nie zachowało. Przed katastrofą urzadzenie zapisujące - wedle zeznań kontrolera - było sprawdzone i sprawne.
12:25
Lotnisko w Smoleńsku od października 2009 r. nie było czynne. Rosjanie zapewnili, że na czas przylotów polskich samolotów lotnisko to będzie czynne.
12:27
Nie stwierdzono związku przyczynowego pomiędzy stanem technicznym samolotu i jego eksploatacją a wypadkiem - głosi raport komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej.
W trakcie przygotowania samolotu Tu-154M do lotu, podczas którego doszło do katastrofy, personel techniczny prawidłowo wykonał wszystkie wymagane czynności; instalacje płatowcowe oraz silnikowe samolotu były napełnione zgodnie z warunkami technicznymi, a ilość paliwa lotniczego w zbiornikach samolotu przed lotem była wystarczająca do wykonania lotu na lotnisko docelowe lub zapasowe - napisano w raporcie.
Nieprawidłowa konfiguracja wnętrza samolotu, polegająca na zmianie liczby miejsc dla pasażerów, nie miała wpływu na wypadek. Nie stwierdzono uszkodzeń oraz innych śladów mogących świadczyć o awarii silnika spowodowanej inną przyczyną niż zderzenie z ziemią - wynika z raportu.
Nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego. Niewielki pożar objął swym zasięgiem tylko nieliczne elementy wraku samolotu i został zainicjowany w trakcie lub bezpośrednio po zderzeniu się samolotu z ziemią. Nie stwierdzono śladów charakterystycznych dla pożaru w trakcie lotu samolotu - uznali autorzy raportu.
12:31
Miller: Decyzje o podejściu zostały podjęte przed wejściem gen. Błasika do kokpitu. Dlatego uznano, że nie wpływał na te decyzje.
Nie było presji bezpośredniej. Presja pośrednia zawsze występuje w lotach z VIP-ami.
12:41
O locie "bez lidera" zdecydował 36. pułk
O locie Tu-154 M do Smoleńska bez "lidera" na pokładzie zdecydował ostatecznie 36. pułk lotnictwa transportowego a strona rosyjska, pomimo obowiązującego przepisu to zaakceptowała - podkreślali w piątek członkowie komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej.
W raporcie dotyczącym katastrofy, polska komisja stwierdziła m.in., że Rosjanie nie powinni byli wydać zgody na lot polskiego samolotu bez rosyjskiego lidera czyli nawigatora znającego lotnisko docelowe.
Jeden z ekspertów Maciej Lasek wyjaśniał, że "ostatecznie o rezygnacji z lidera na pokładzie polskich statków lotniczych państwowych decydował 36. pułk lotnictwa transportowanych". "Strona rosyjska zaakceptowała tę decyzję, pomimo że była ona niezgodna z przepisami wykonywania lotów Federacji Rosyjskiej. W tych przepisach jest zapisywane, że w przypadku wykonywania zgody na przelot, lądowania na lotniskach nie będących lotniskami komunikacyjnymi, a taki był Smoleńsk Północ, obecność lidera warunkuje wydanie zgody na lot" - dodał.
Zaznaczył jednak, że w praktyce ten zapis "jest zapisem martwym". "W ubiegłych latach w wielu lotach wykonywanych na lotniska Federacji Fosyjskiej lidera na pokładzie też nie było" - dodał.
12:42
Szybka reakcja Protasiuka po komendzie "odchodzimy"
Od wydania komendy "odchodzimy" przez dowódcę Tu-154M kpt. Arkadiusza Protasiuka do pociągnięcia za wolant minęło 5 sekund; w ocenie komisji był to bardzo szybki i sprawny manewr - powiedział Wiesław Jedynak, członek komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy.
"Dowódca i tak, w naszej ocenie, postąpił bardzo sprawnie. Udowodnił, że był bardzo sprawnym motorycznie człowiekiem. Od podjęcia informacji, że coś jest nie tak, zareagował bardzo szybko" - powiedział Jedynak.
Dodał, że dowódca samolotu zakładał przy tym, że urządzenie automatycznego odejścia zadziała.
"Prawdziwy problem nie polega na tym, żeby skrócić ten czas od komendy +odchodzimy+ do pociągnięcia za wolant, tylko żeby tego czasu praktycznie w ogóle nie było. Pilot, który ma świadomość, że wydaje komendę +odchodzimy+ i ściąga wolant - to dzieje się właściwie równocześnie, nie ma tego momentu oczekiwania. Tutaj problem polegał nie na czasie 5 sekund, tylko na tym, że dowódca założył, że samolot odejdzie w automacie, w sytuacji gdy było to po prostu technicznie niemożliwe" - powiedział Jedynak.
Przedstawiciele komisji dopytywani byli też, dlaczego dowódca załogi zdecydował się na podejście do próbnego lądowania, a nie odleciał od razu na zapasowe lotnisko.
Jedynak wyjaśniał, że zgodnie z regulaminem wykonywania lotów w lotnictwie wojskowym "dowódca statku powietrznego ma prawo podejść do wysokości minimalnej bez względu na warunki panujące na lotnisku".
"W sytuacji gdy manewr ten wykonywany jest w sposób standardowy, nie niesie on ze sobą żadnego ryzyka" - powiedział. Przypomniał, że wcześniej wybierane było lotnisko zapasowe. "Samolot po wykonaniu podejścia do minimalnej wysokości zniżenia z całą pewnością odleciałby na któreś z lotnisk zapasowych" - dodał.