Wygenerowani

Znajomy zachwycił się piosenką Alice in Chains, którą Layne Staley śpiewał… siedem lat po swej śmierci. Jedną z najważniejszych sprawności, jakie będzie musiało zdobyć młode pokolenie, będzie odróżnianie prawdy od fakenewsów.

Naprawdę nie zazdroszczę pokoleniu nastolatków, którzy wychowują się z przyrośniętymi do dłoni smartfonami i reagują histerią, gdy nie znajdują aktywnej ikonki WIFI. Jedną z najważniejszych sprawności, jakie będą musieli zdobyć, będzie odróżnianie prawdy od fakenewsów. My wybieramy między większym a mniejszym dobrem, oni będą musieli w gęstym gąszczu informacji wybrać, te które są prawdziwe, a nie wygenerowane przez sztuczną inteligencję.

To nie pieśń przyszłości. Już teraz przecież głośno i wyraźnie komentujemy zdjęcia i filmiki, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Pisałem ostatnio o tym, że w sieci pojawiło się mnóstwo zdjęć pokazujących spalone doszczętnie domy w pożarach trawiących Kalifornię wśród których stał jeden-jedyny ocalały - podobno zamieszkały przez chrześcijan - wygenerowany przez AI. 

Marynarze ratują dryfującego na krze małego przerażonego niedźwiadka polarnego. Wyciągają go na pokład, przytulają, po czym oddają oczekującej na brzegu matce. Wzruszające, słodkie, polukrowane (przypominające do złudzenia ilustracje w „Strażnicy” wydawanej przez Świadków Jehowy), ale nieprawdziwe. Ten przyrodniczy filmik (brakowało tylko głosu: „Czytała Krystyna Czubówna”) udostępniały tysiące internautów. Okazał się wygenerowaną przez AI fałszywką.

Pół biedy, gdy publikujemy w sieci mniej lub bardziej pobożne i kiczowate wizerunki Jezusa lub Maryi (o gu​stach podobno się nie dyskutuje), gorzej, gdy gorące dyskusje „na śmierć i życie” wybuchają pod wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję filmikami. Przyznaję, sam dałem się nabrać, gdy przed tygodniem wysłuchałem piosenki, w której Ed Sheeran wychwala „podającego mu dłoń” Jezusa. Nie spodziewałem się podpuchy, dopiero po kilku godzinach tknęło mnie, że być może to piosenka wygenerowana przez sztuczną inteligencję. Miałem rację…

Znajomy zachwycał się ostatnio piosenką, w której nieodżałowany Layne Staley śpiewał piosenkę grupy Alice in Chains, która została nagrana… siedem lat po jego samobójczej śmierci.

Naprawdę pół biedy, gdy chodzi o muzykę. Gorzej, gdy podobne eksperymenty dotykają sfery bezpieczeństwa państwa. Do historii przeszedł gigantyczny przelew, który prezes pewnej azjatyckiej korporacji kliknął po potwierdzeniu przez wygenerowanych podczas wideokonferencji wiceprezesów. Mierzymy się dziś z rzeczywistością, która jeszcze przed laty byłaby znakomitym scenariuszem filmu science fiction.

To pisał Marcin Jakimowicz. Pełen wad, wątpliwości i kruchości. Ale niewygenerowany.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.