100 tys. ulotek zachęcających warszawiaków i turystów do uczczenia minutą ciszy godziny, w której wybuchło Powstanie Warszawskie, zostanie 1 sierpnia o godz. 17 zrzuconych nad stolicą z pokładu amerykańskiego transportowca C-130 Herkules.
Lot odbędzie się w ramach projektu "Godzina W - Lot Pamięci" organizowanego przez Muzeum Powstania Warszawskiego i Siły Powietrzne. 15 minut przez godziną "W" Herkules przeleci trasą Okęcie - pl. Konstytucji - pl. Krasińskich i zrzuci ulotki. Tego samego dnia kilka minut po godz. 17 siedem samolotów TS-11 Iskra z Zespołu Akrobacyjnego "Biało-Czerwone Iskry" wykona lot trasą pl. Zbawiciela - Marszałkowska - pl. Krasińskich z włączonymi smugaczami w barwach narodowych.
"Projekt ten ma na celu oddanie hołdu powstańcom i przypomnienie warszawiakom, by o godz. 17, kiedy zawyją syreny, zatrzymać się i minutą ciszy uczcić tych, którzy 67 lat temu walczyli o wolną stolicę. To lot pilotów wolnej Polski w hołdzie tym, którzy o nią walczyli" - powiedział podczas środowej konferencji prasowej dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, Jan Ołdakowski.
Jak przypomniał dowódca Sił Powietrznych Lech Majewski, polscy piloci rozpoczęli loty z pomocą powstańcom warszawskim już 4 sierpnia 1944 roku. Do 21 września wspólnie z pilotami z Afryki Południowej wykonali w sumie 280 lotów z pomocą dla walczącej Warszawy; zginęło 147 pilotów, w tym 59 Polaków. "Wykonywali oni loty z południa Włoch lub Anglii, w trudnych warunkach, przy silnym ostrzale. Trzeba było wiele bohaterstwa, odwagi i umiejętności, żeby pomagać powstańcom" - podkreślił Majewski.
Pierwszy zrzut lotniczy - jak opowiadał wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich Edmund Baranowski - który pozwolił powstańcom wzmocnić obronę Woli, miał miejsce w nocy z 4 na 5 sierpnia. "Jego okoliczności były dość niezwykłe. Tego dnia nad tereny Polski leciało 17 alianckich maszyn, ale marszałek dowodzący na terenie śródziemnomorskim nie pozwolił załogom na zrzuty nad Warszawą. Wychodził z założenia, że bliżej są lotniska sojuszniczego ZSRR. Jednak cztery polskie załogi w porozumieniu z dowódcą bazy lotniczej w Brindisi podjęły na własną rękę lot nad Warszawę. Trzy maszyny zrzuciły łącznie nad Wolą 12 zasobników, w których znajdowała się m.in. broń przeciwpancerna, maszynowa i amunicja. Dokonywanie zrzutów było niezwykle trudne, samoloty musiały schodzić na wysokość 80-100 metrów. Jednak ta pomoc dla powstańców była bezcenna, ponieważ świadczyła, że w trudnych warunkach politycznych i militarnych, nie jesteśmy sami" - wspominał Baranowski.
"Loty nad Warszawę były bardzo trudne, przede wszystkim ze względów moralnych. Lataliśmy z pełną świadomością, że ta pomoc nie uratuje już powstania, że zostało ono skazane na śmierć przez aliantów i to tylko będzie przedłuża agonię. Jednak kiedy się wlatywało nad miasto, widziało ten dym i ogień, wiedzieliśmy, że musimy to zrobić. Ponieśliśmy wówczas bardzo duże straty, straciłem prawie wszystkich kolegów, ale to trzeba było zrobić, to był obowiązek. Warszawa walczyła, nie mogliśmy jej zostawić samej, tym się kierowaliśmy" - wspominał pilot 1586. Polskiej Eskadry do Zadań Specjalnych Włodzimierz Bernhard, uczestnik operacji powietrznego wsparcia Powstania Warszawskiego.
W ramach obchodów 67. rocznicy wybuchu zrywu, 31 lipca w godz. 10-15 na Lotnisku Wojskowym odbędzie się również Gala Lotnicza. Jej główną atrakcją będzie możliwość obejrzenia Herkulesa, a także samolotu Bryza oraz śmigłowców W-3 Sokół i Bell 412.