Mordercze chrześcijaństwo

W głównym wydaniu „Wiadomości” TVP w relacji dotyczącej tragedii w Norwegii usłyszałem takie oto zdanie: „Zrobił to jeden z nich: bezpiecznych, sytych i życzliwych dla innych. Norweg, dobry chrześcijanin, dobry uczeń, dobry kolega.” Osłupiałem. A więc to tak? To chrześcijaństwo jest odpowiedzialne za wychowanie zimnokrwistego zabójcy?

Chwilę potem przeczytałem depeszę PAP, wedle której Anders Behring Breivik jeszcze przed atakiem rozesłał list, zawierający groźby wobec papieża. Przyszły zamachowiec oskarżył w nim Benedykta XVI,że „porzucił chrześcijaństwo i europejskich chrześcijan i powinien być uważany za papieża tchórzliwego, niekompetentnego, skorumpowanego i nielegalnego". Włoski socjolog Massimo Introvigne, przedstawiciel OBWE ds. walki z rasizmem i dyskryminacją, po analizie listu doszedł do wniosku, że „Breivik, daleki od bycia fundamentalistą chrześcijańskim i ochrzczony w norweskim Kościele luterańskim, określił się jako »kulturowy chrześcijanin«, dla którego odwoływanie się do chrześcijańskiego dziedzictwa służy instrumentalnie jako narzędzie antyislamskie”.

Spośród kogo więc wyszedł zimnokrwisty zabójca? Kogo trzeba się bać? Dobrych chrześcijan - jak usłyszałem w „Wiadomościach”? Czy to ich trzeba się bać?

Nie!

Bać się trzeba tych, którzy są tylko „kulturowymi chrześcijanami”, czyli zachowują zewnętrzną otoczkę, ale za nią... nie ma nic. Nie ma żywej relacji z Chrystusem, a przecież to właśnie jest chrześcijaństwo. Takim ludziom brak więzi z Chrystusem, który jest miłością i który nauczał, że nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje życie SWOJE (nie cudze - przyp. JD) za przyjaciół swoich. Chrześcijaństwo uczy oddawania życia, a nie jego odbierania. Dlatego bać się trzeba, gdy to chrześcijaństwo jest wypłukiwane z ludzkich serc i przestrzeni publicznej – tak, jak to się stało w Skandynawii. Bo w miejscu wygnanego Boga nigdy nie zostaje pustka. Natychmiast wchodzi w nią ten, który popchnął Kaina, by zabił swego brata.

Kogo jeszcze trzeba się bać? Tych, dla których chrześcijaństwo jest jedynie narzędziem do realizowania jakichkolwiek innych celów, choćby najszczytniejszych. Ich postawa to bałwochwalstwo, czyli stawianie wyżej od Boga czegokolwiek, choćby to była własna Ojczyzna, własna rodzina, własny ojciec czy matka. Postawienie czegokolwiek wyżej od Boga zawsze jest złem i do zła prowadzi.

A jak to jest w Polsce?

Jeśli wierzyć mediom (a ja, oczywiście, nie zawsze wierzę), to Jarosław Kaczyński mówił o słynnym krzyżu z Krakowskiego Przedmieścia, że jest substytutem pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Otóż, krzyż Chrystusa nie jest i nie może być traktowany jako substytut czegokolwiek.

A PO? Jej parlamentarzyści najpierw jadą do Łagiewnik na rekolekcje, ale gdy np. przychodzi do podejmowania ważnych decyzji w sprawie ochrony życia poczętego, to nie przejmują się zanadto wskazówkami Jana Pawła II z encykliki „Evangelium vitae”. A co ze związkami partnerskimi? In vitro? W tych kwestiach głos Kościoła nie jest już dla PO tak ważny. A premier Donald Tusk demonstracyjnie rzuca, że rząd nie będzie klękał przed księdzem. (Cóż to - do licha - znaczy, bo przecież żaden ksiądz nie wymaga od rządu, by przed nim klękał).

Oczywiście, gdybyśmy z góry zakładali, że nie będziemy głosować na grzeszników, to trzeba by w ogóle zrezygnować z udziału w wyborach. A to byłoby jeszcze gorsze. To byłaby ucieczka w świat idei, podczas gdy bliźniego można kochać tylko w świecie rzeczywistym.

Nie bądźmy więc oderwanymi od życia idealistami, ale starajmy się, by Chrystus nie został wyrzucony z ludzkich serc i przestrzeni publicznej. Bądźmy też uczuleni na przejawy instrumentalnego traktowania wiary. To będzie najlepszy sposób zapobieżenia tragediom tak wielkim, jak ta w Norwegii. I nie dajmy sobie wmówić, że chrześcijaństwo jest odpowiedzialne za to, że do niej doszło.

 

P.S. Dowiedziałem się właśnie z bynajmniej nie katolickiej strony racjonalista.pl, że zabójca z Norwegii należał do masonerii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała