„Prawda, o której zaświadczamy, jest jedna i niezmienna. Natomiast każde świadectwo jest inne, ponieważ opatrzone zostaje osobistym podpisem świadka.”
03.12.2024 08:31 GOSC.PL
Od nadania doktoratu honorowego KUL-u dla Chantal Delsol minęło już ponad miesiąc, a w mediach katolickich i konserwatywnych (zwłaszcza na łamach „Gościa Niedzielnego” i „Do Rzeczy”) wciąż słychać echa tego wydarzenia. Należą do nich nie tylko polemiki z francuską Profesor, lecz także sugestie, że nie powinna ona otrzymać tak zaszczytnego tytułu ze strony uczelni katolickiej. Z wieloma punktami tych polemik się zgadzam. Nie zgadzam się jednak z tym, że Chantal Delsol nie zasługuje na doktorat honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Dlaczego?
Honorowanie kogokolwiek nie oznacza zgadzania się z nim w każdej sprawie. Gdybyśmy chcieli przyznawać wyróżnienia tylko tym osobom, z którymi zgadzamy się w każdym calu, musielibyśmy przyznawać je wyłącznie sobie samym. Jeśli jednak, zachowując własną tożsamość, chcemy dialogu i jeśli chcemy poszerzać naszą perspektywę, powinniśmy dostrzegać to, co wartościowe u innych. A z twórczości Chantal Delsol polski katolik może czerpać całymi garściami. Dla mnie jest ona przede wszystkim humanistką-erudytką, zanurzoną głęboko w filozofii i kulturze europejskiej. I jest przy tym świetną diagnostką aktualnego stanu tej kultury – stanu, w którym typowy człowiek Zachodu wyrzeka się swych chrześcijańskich korzeni. I jeszcze jedno, a najważniejsze, ona nie wyrzeka się chrześcijaństwa. Przeciwnie, szuka odpowiedzi na pytanie, jak pozostać chrześcijaninem w obecnych warunkach kulturowych. Można się z jej odpowiedzią nie zgadzać, można też w jej diagnozie doszukiwać się przesady i historycznego fatalizmu. Trudno jednak dziś znaleźć humanistkę, która cieszy się dużym europejskim uznaniem, a jednocześnie krytykuje (po)nowoczesność i wciąż szczerze deklaruje się jako chrześcijanka. Chrześcijanka, której ideałem jest raczej Kościół Benedykta XVI, a nie (z jednej strony) dobijany od czasów rewolucji francuskiej Kościół cywilizacyjnej dominacji, ani (z drugiej strony) Kościół pojęty jako kolejna „organizacja pozarządowa” podporządkowana celom nowoczesności.
Polemizując z Chantal Delsol, trzeba pamiętać o stylu jej filozoficznego pisarstwa. Przypomina on bardziej esej niż rygorystyczny i spójny traktat. Dominującą rolę odgrywa w nim metafora, wyjaśniana za pomocą przykładów zaczerpniętych z historii. Francuska myślicielka lubuje się w (raz udanych, a raz nie) aforyzmach, hiperbolach, uproszczeniach, grach słownych, paradoksach i prowokacyjnych sformułowaniach. Osobiście, przywiązany do filozofii analitycznej (a wśród doktorów honorowych KUL-u byli i – mam nadzieję będą – chrześcijańscy filozofowie analityczni, w tym panie), nie przepadam za takim stylem. Gdy jednak słyszę z jej ust, że trzeba zastąpić dogmatykę świadectwem, rozumiem prowokację i czuję wyzwanie. Oto intelektualistka, która całe życie poświęciła badaniu idei i dogmatów, wzywa nas do dawania świadectwa. I przypomina, że podstawową misją chrześcijanina jest dać świadectwo Prawdzie, która go przerasta: „Zawsze istnieje nierównomierność między posłańcem a przesłaniem. Zawsze istnieje cząstkowa niewiedza posłańca na temat przedmiotu przesłania. Zawsze istnieje w przesłaniu coś, czego nie da się przedstawić.” Warto to przemyśleć.
Myślę, że doktorat dla Chantal Delsol już przyniósł swe owoce. Należą do nich właśnie, inspirowane przez jej publikacje i wykłady, dyskusje na temat sytuacji Kościoła we współczesnym świecie, który podąża w stronę sekularyzmu lub neopogaństwa. Należą do nich także dyskusje na temat roli i priorytetów katolickich uczelni, którym przyszło funkcjonować w takim świecie. Zadaniem tych uczelni jest dawanie studentom zarazem rzetelnego wykształcenia w odpowiednich dziedzinach wiedzy, jak i prawdziwej (a nie karykaturalnej) informacji na temat nauczania Kościoła w sprawach wiary i moralności. Pamiętać jednak należy, że – skoro coraz więcej studentów oddala się od Kościoła – trzeba o tych ostatnich sprawach mówić ciekawie i z otwarciem na dyskusję. Przykładowo, jeśli na katolickiej uczelni kształcą się przyszli lekarze lub informatycy, to oprócz wiedzy i kompetencji ze swych dyscyplin, powinni oni nabyć orientację we współczesnych sporach bioetycznych lub antropologicznych, w tym zrozumienie, na czym polega chrześcijański punkt widzenia w tych kwestiach. Czy przyjmą oni ten punkt widzenia – to jest sprawa ich wyborów światopoglądowych i aksjologicznych. Katolicka uczelnia powinna jednak dać im szansę, by w atmosferze racjonalności i wolności, poznali argumenty i wartości, które od wielu wieków inspirowały chrześcijan.
Aby powyższe zadanie katolickich uczelni mogło się zrealizować, potrzebni są wykładowcy-świadkowie. Dlatego z uznaniem wsłuchiwałem się w przesłanie mowy, którą Chantal Delsol wygłosiła na KUL-u, odbierając tytuł doktora honorowego tego uniwersytetu. Przesłanie, które było wołaniem o autentyczność i różnorodność świadków: „Prawda, o której zaświadczamy, jest jedna i niezmienna. Natomiast każde świadectwo jest inne, ponieważ opatrzone zostaje osobistym podpisem świadka: każdy świadczy na swój własny sposób i swoim własnym charakterem pisma. Wszystko dzieje się tak, jakby ludzkie świadectwo świadczyło również o nieskończonej różnorodności relacji między Bogiem a człowiekiem.” Pamiętajmy, że dopiero różnorodność, a nie uniformizacja, autentycznych świadectw zwiększa szansę przybliżenia (nas i innych) do niezmiennej i nieskończonej Prawdy.
Jacek Wojtysiak Profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Sympatyk ruchów duchowości małżeńskiej i rodzinnej.