Nowa władza zarządziła całkowity odwrót od dotychczasowej polityki pamięci.
Na pierwsze urodziny rząd Donalda Tuska dostał sporo rózg, także od swoich koalicjantów. Komentatorzy wytykają mu głównie niedotrzymywanie obietnic wyborczych i pustkę programową. Ale w jednej dziedzinie ten rząd dotrzymuje słowa, jest konsekwentny i ma spore osiągnięcia. Chodzi o politykę pamięci. Nie bacząc na trwające kadencje, odwołano kierownictwa wszystkich instytucji, które przez minione osiem lat (niektóre dłużej) zajmowały się badaniami i edukacją historyczną. To krok pierwszy, dość oczywisty, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w Polsce w ciągu ostatniego roku. Ciekawszy jest krok drugi – nominacje osób o bardzo wyrazistych poglądach, skrajnie odmiennych od celów, jakie przed tymi instytucjami stawiano, gdy powstawały. Niby moneta jest ta sama, tyle że praktycznie w każdym przypadku awers zastąpiono rewersem. Trochę tak, jakby misję duszpasterską powierzyć ateistom. Złośliwi mówią, że teraz polityka pamięci zamieni się w politykę amnezji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.