Ojciec Święty Franciszek mianował arcybiskupem metropolitą warszawskim dotychczasowego arcybiskupa katowickiego Adriana Galbasa. W "Gościu Niedzielnym" ukazało się kilka rozmów z arcybiskupem. Co mówił nowy metropolita warszawski?
"Najsmutniejsze zdanie, jakie usłyszałem przy okazji sakry biskupiej, brzmiało: 'Teraz to już nikt ci nie powie prawdy'. Bardzo mnie to zabolało, bo pomyślałem, że słabe to będzie, jeśli nikt mi nie powie prawdy, nikt mnie nie skrytykuje, nikt się nie sprzeciwi… Na głos. Bo po cichu – to wiadomo. Ale to dotyczy wszystkich duchownych. Można przyjąć taki sposób bycia, że wytworzy on dużą blokadę. Ludzie będą się bali podejść, zagadać, podzielić swoją historią" - mówił w rozmowie z Jackiem Dziedziną ówczesny biskup pomocniczy diecezji ełckiej.
Zobacz więcej: Nie gramy w teatrze
Jacek Dziedzina rozmawiał z abp Galbasem także we wrześniu 2022 roku, po opublikowaniu syntezy krajowej Synodu o synodalności. "Tkajmy relacje. Nie bójmy się okazać sobie w Kościele miłości. To oznacza także umiejętność mówienia prawdy. Z szacunkiem i troską. Świeccy i duchowni. To byłoby ukonkretnienie synodalności, realizacja Kościoła, który jest wspólnotą, w którym mnie zależy na tobie, a tobie na mnie. Bądźmy razem, a nie obok siebie. Na cmentarzu nieboszczycy leżą obok siebie, blisko, ale przecież nie mają ze sobą żadnej relacji i żadnej więzi. To zimne trupy. Kościół, który by nie miał więzi, byłby jak cmentarz. Niby blisko – ta sama świątynia, ta sama kościelna ławka, ale jakby cmentarz…"- mówił wtedy abp. Adrian Galbas.
Zobacz więcej: Kościół bez więzi przypomina cmentarz
W czerwcu 2023 roku, tuż po ingresie do katowickiej katedry, z nowym metropolitą rozmawiała Wiesława Dąbrowska-Macura. "Potrzebna jest nam gotowość, by uznać, że Kościół nie jest mój, tylko Chrystusa, a my razem – duchowni i świeccy, biskupi i księża – chcemy jak najlepiej odczytywać Jego wolę tu i teraz, i razem ją wypełniać. Wspólna droga – to znaczy, że każdy wkłada do Kościoła to, co ma najlepszego, jak śpiewaliśmy kiedyś na pielgrzymkach, ofiarowuje swoje doświadczenie, charyzmaty, umiejętności, modlitwę i cierpienie. To także wzajemny szacunek dla siebie, zgoda na to, że nie wszystko musi być po mojemu, że nie jest dobre stałe mądrzenie się i narzucanie innym swoich spostrzeżeń jako jedynie możliwych do przyjęcia i realizacji. „Wspólność” tej drogi zakłada, na ile to tylko jest możliwe, wzajemną szczerość, wyraźne komunikowanie swoich nastrojów, przeżyć, niepokojów, wątpliwości, a także zrozumienie, że w Kościele tworzymy – duchowni i świeccy – jedną drużynę, że jesteśmy wspólnotą osób idących razem" - powiedział, nawiązując do listu do diecezjan, jaki wystosował z okazji kanonicznego objęcia archidiecezji.
Zobacz więcej: Abp Galbas: Za dużo jest w Kościele ospałości, czekania, co przyniesie czas
W listopadzie ubiegłego roku, tuż po zakończeniu pierwszej rzymskiej sesji Synodu o synodalności, abp Galbas w rozmowie z Franciszkiem Kucharczakiem powiedział: "Wielu ludziom Kościół kojarzy się z instytucją, z biurokracją, z centralistyczną strukturą, z korporacją czy z biznesfirmą. Wiele osób nie doświadcza Kościoła, który jest przede wszystkim komunią, wspólnotą; nie widzi Kościoła braterstwa, który jest zbudowany na takiej samej godności wszystkich, a ta wynika z takiego samego sakramentu chrztu świętego. Ten wymiar Kościoła jest przyćmiony. A kto kocha instytucję albo korporację? Wielokrotnie powtarzam, że gdyby jednym z owoców tego synodu była taka soft synodalność – miękka, codzienna, która buduje relacje, doceni spotkanie – to byłby wielki sukces tego procesu. To było bardzo widoczne w spotkaniach synodalnych na poziomie parafii. Ci ludzie najpierw podchodzili do tego nieufnie, jak pies do jeża, ale potem, gdy zobaczyli, że chodzi po prostu o spotkanie, w którym to, co mówią, jest słyszane i ważne, zmienili zdanie".
Zobacz więcej: Abp Adrian Galbas dla „Gościa Niedzielnego” o Synodzie: Wystraszeni mogą się uspokoić
W kwietniu tego roku z abp Adrianem Galbasem spotkali się Agnieszka Huf i Piotr Sacha. Zapytali go między innymi o to, czy medialna popularność jest dla niego trudem, czy pomocą. "Trudem jest codzienne życie Ewangelią i o to staram się dbać, choć z mizernym skutkiem. O popularność nie dbam. To byłoby dziwne, a nawet niebezpieczne, gdyby biskup dbał o osobistą popularność. Podobnie zresztą jak ksiądz. Mają popularyzować Chrystusa, a nie siebie. Poza tym popularność jeździ na bardzo pstrym koniu, co zresztą pokazuje Ewangelia. Dopiero co za nami Niedziela Palmowa, szczyt ziemskiej popularności Jezusa. No i co? Ci, dla których był popularny, szybko odeszli, a Jego zabili. Tak więc to, czy dla kogoś jestem popularny, czy nie, nie ma dla mnie większego znaczenia. Ważne, żeby móc sobie spojrzeć w lustro i nie być w konflikcie ze sobą i z Ewangelią" - odpowiedział.
Zobacz więcej: Abp Adrian Galbas dla „Gościa Niedzielnego”: Kościół cierpi z powodu decyzji niepodjętych
Redakcja