„Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem” – to właśnie jest ideał.
Takiego spotkania w sali plenarnej Sekretariatu KEP chyba jeszcze nie było. Kilka dni temu miała się tam odbyć promocja nowej książki abp. Światosława Szewczuka, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, połączona z dyskusją na temat sytuacji w kraju objętym wojną. I w zasadzie się odbyła. Jednak to wszystko, co działo się później, przeszło najśmielsze oczekiwania uczestników i organizatorów tego spotkania. Otóż przybyły na nie… tłumy Ukraińców. Zwykłych ludzi – uchodźców mieszkających w Polsce. W różnym wieku, nawet całe rodziny z dziećmi. Po co? By spotkać „swojego biskupa”.
Gdy po skończonej konferencji abp Szewczuk odszedł od stołu prezydialnego, przybysze zaczęli do niego podchodzić, okrążyli go. Każdy chciał zamienić z nim kilka słów. Rodacy wyrażali mu wdzięczność za wsparcie, śpiewali pieśni, pozdrawiali. Przede wszystkim jednak prosili „swego biskupa”, którego „kochają i szanują”, o indywidulane błogosławieństwo. Matki podprowadzały też w tym celu dzieci, którym arcybiskup kreślił znak krzyża na czołach. Nikogo nie pominął, przy każdym się zatrzymywał, rozmawiał po ukraińsku. „Podtrzymywał nas na duchu, niósł nadzieję każdego dnia, upominał się o nas i był z nami” – mówili ludzie. Dało się odczuć, że abp Szewczuk to ktoś im naprawdę bliski, a zarazem niekwestionowany autorytet, prawdziwy, najbardziej szanowany przywódca duchowy – nie tylko katolików obrządku wschodniego na Ukrainie, jak podkreślali uchodźcy. Wyrażali wdzięczność także za słowa, które usłyszeli podczas promocji książki pt. „Jaka droga do pokoju w Ukrainie?”. Arcybiskup większy kijowsko-halicki podkreślał bowiem, że źródłem ludzkiej siły w najstraszniejszych czasach wojny jest słowo Boże, a drogą do pokoju jest chrześcijańska nadzieja, którą określił „cnotą podróżującego”. „Samo to, że jesteśmy żywi, jest już źródłem nadziei dla świata” – dodał.
To wszystko pokazuje, jak ważny jest dla ludzi świeckich autorytet biskupa i jak bardzo potrzebujemy takich autorytetów – nie tylko w Ukrainie i nie tylko w czasie wojny. Taka postawa imponuje, stanowi źródło nadziei. Dobitnie określił ją w IV wieku św. Augustyn, który powiedział do mieszkańców Hippony: „Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem”. To właśnie jest ideał.