Całkowita ochrona życia jest słusznym postulatem – powiedział KAI prof. Bogdan Chazan, dyrektor szpitala Świętej Rodziny w Warszawie. Zdaniem wybitnego ginekologa i położnika życie dzieci nienarodzonych, także genetycznie obciążonych chorobą, należy chronić i skupić się na pomocy rodzicom w przyjęciu i wychowaniu takiego dziecka, dlatego całkowita ochrona życia, zaproponowana w projekcie społecznym, jest słusznym postulatem.
Należy przypomnieć, że w 2009 r. 510 dzieci nienarodzonych straciło życie w wyniku badań prenatalnych (na 538 legalnych aborcji). Podajemy wypowiedź prof. Chazana:
Rozmawiałem z kobietą, która niedawno była w Kazachstanie. W jednym ze szpitali neonatolog stwierdził, że dziecko, które dopiero co się narodziło jest chore, genetycznie „uszkodzone” i niezwłocznie to dziecko uśmiercił. Takie metody są w niektórych krajach legalne. Nas to może szokować, ale trzeba się zastanowić, czym różni się takie postępowanie od badania przeprowadzonego w naszej części Europy kilka miesięcy przed porodem, po diagnostyce prenatalnej? W obu przypadkach rozpoznaje się chorobę u dziecka, wyrok wydaje nie sędzia, a lekarz, który sam następnie ten wyrok wykonuje. Rozwiązanie problemu zmierzające do tego samego celu, tylko kilka miesięcy wcześniej, stosowane w Polsce, budzi zrozumienie a nawet aprobatę u wielu zwolenników „kompromisu” a postępowanie zastosowane w Kazachstanie jest dla nas szokujące. Tymczasem jest ono identyczne, tylko trochę przesunięte w czasie.
Diagnostyka prenatalna stosowana w celu realizacji zasady „znajdź i niszcz” jest rodzajem „kontroli jakości”. Egzemplarze „wybrakowane” się odrzuca, a tym, które przejdą przez sito kontroli, pozwala się urodzić. Dziwię się, że z jednej strony zgadzamy się na to, żeby ludzi niepełnosprawnych uśmiercać, na przykład dziewczynki z zespołem Turnera. Gdy dorosną czasem kończą studia, zostają żonami, choć nie będą mogły prawdopodobnie urodzić dzieci, ale wyrastają na pełnoprawnych i pełnowartościowych obywateli. Mamy do czynienia z wielkim paradoksem, bo jak pogodzić to, że z jednej strony takie dzieci skazuje się na karę śmierci, ale gdy niepełnosprawnemu dziecku uda się jakimś cudem urodzić, osobie niepełnosprawnej się pomaga, buduje specjalne dojścia do budynków, instaluje windy, wygodne schody. Bardzo popieram pomoc dla niepełnosprawnych, z przyjemnością oglądam olimpiady dla nich organizowane. Nie rozumiem jednak, dlaczego tak bardzo ich nie lubimy przedtem, dlaczego moment urodzenia chorego czy niepełnosprawnego dziecka jest cezurą, która tak radykalnie zmienia spojrzenie na takie dziecko. Przecież ono, takie samo, istnieje jeszcze przed urodzeniem!
Diagnostyka prenatalna jest czasem dobrodziejstwem, bo pozwala skierować matkę przed porodem do placówki, gdzie jest oddział chirurgii czy intensywnej terapii, tak żeby chore dziecko miało po urodzeniu jak najlepsze szanse na najdoskonalszą opiekę. Ale z drugiej strony dostępność diagnostyki prenatalnej, jej czasem niejednoznaczne wyniki, dysproporcja pomiędzy coraz doskonalszą diagnostyką a nadal niewielkimi możliwościami leczenia przed urodzeniem sprawiają, że okres ciąży u niejednej kobiety zmienia się w koszmar. Diagnostyka prenatalna ma wiele projekcji, dla jednych dzieci oznacza możliwość leczenia rozpoznanej choroby, ale dla dużo większej ich liczby utratę życia.
Należy zmienić klimat wokół nienarodzonych z wadami genetycznymi. W sytuacji, gdy okaże się, że dziecko jest chore, trzeba bardzo mocno wesprzeć rodziców. Ja nie lekceważę stresu, niepokoju, tragedii rodziców, gdy okazuje się, że dziecko będące jeszcze w macicy matki jest chore. Ale takie wiadomości otrzymujemy nieraz także po narodzeniu dziecka, gdy np. okaże się, że ma jakiś wrodzony defekt metaboliczny albo białaczkę. Jakoś wówczas nie przychodzi nam do głowy, że trzeba odebrać życie temu dziecku.
Życie nienarodzonego powinno być chronione także wówczas, gdy okaże się, że dziecko w łonie matki ma ciężką wrodzoną wadę, która uniemożliwi mu życie po urodzeniu. Konieczna jest również pomoc rodzicom w przetrwaniu trudnego okresu do końca ciąży. Okres ten nie musi być koszmarem i często nie jest. Nieraz wmawia się kobietom, że donoszenie dziecka, które umrze zaraz po urodzeniu jest nie do wytrzymania, a tak nie jest. Znam przypadki kobiet, które wiedziały o tym, że noszą takie dziecko i błagały żeby zrobić im cesarskie cięcie żeby dziecko się urodziło żywe, by mogła ona i jej rodzina, z nim się pożegnać.
Wiele kobiet relacjonowało mi, że musiały grzecznie się bronić przed ofertami „pomocy” ze strony lekarzy w rozwiązaniu problemu przez przerwanie ciąży czyli wprost – zabicie dziecka. Takie oferty wynikały pewnie z dobrej intencji, w opinii ich autorów. Pozbawione wyczucia i delikatności rady stawały się przyczyną, że kobiety jechały do innego miasta szukając lekarza, który zaproponuje coś innego – opiekę podczas ciąży i porodu, wsparcie psychiczne bez elementu szantażu, czy zdziwienia decyzją rodziców o donoszeniu ciąży. Uciekały przed nachalną czasem, pozbawioną wyczucia propozycją nie do odrzucenia. Rodzicom należałoby zaproponować prenatalną opiekę paliatywną w okresie ciąży, porodu i po porodzie nad nimi i ich dziećmi z nieuleczalnymi wadami rozwojowymi. Należy zapewnić takiemu dziecku po urodzeniu właściwą paliatywną opiekę, ogrzanie, obecność rodziców, warunki do godnej śmierci.
Rodzice boją się przyjąć dziecko z wadą wrodzoną, boją się podjąć wychowania niepełnosprawnego dziecka. To naturalne. Należy zapewnić im pomoc. Nie tylko medyczną, finansową i organizacyjną. Także wsparcie psychiczne i duchowe. I nie podsuwać im myśli, że najlepszym rozwiązaniem jest zabicie dziecka. Całkowita ochrona życia, także dzieci z wadami genetycznymi, jest słusznym postulatem. I odnoszę wrażenie, że znajduje coraz więcej zwolenników. To też nasze siostry i bracia, obywatele naszego kraju.