Francja: Obecny kryzys to nowy etap "oddemonizowania" partii Le Pen

- Dziennik "Le Monde" ocenia że kryzys polityczny we Francji, trwający od rozwiązania parlamentu, oznacza kolejny etap "oddemonizowania" skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe (RN), dawnego Frontu Narodowego Marine Le Pen.

Kryzys ten sprawił, że RN zyskało rolę arbitra, jeśli chodzi o wybór premiera i jego przetrwanie na stanowisku - przypomina gazeta. Wyraża przypuszczenie, że los nowego premiera Michela Barniera będzie teraz w rękach RN i partia ta będzie uciekać się do szantażu w faworyzowanych przez nią sferach - imigracji i bezpieczeństwa.

Przypominając o wynikach wyborczych RN, "Le Monde" podkreśla, że partia "nigdy nie była tak blisko władzy". Jednak wciąż stoją przed nią przeszkody na tej drodze, "jeśli tylko prawica nie będzie nadal służyć jej za stopień, a lewica za straszak" - podkreśla dziennik.

"Le Monde" przypomina, że w sondażu Ipsos po wyborach parlamentarnych 69 proc. badanych uznało skrajnie lewicową partię Francja Nieujarzmiona (LFI), której szefem jest Jean-Luc Melenchon, za zagrożenie dla demokracji. O RN powiedziało tak 53 proc. respondentów. Ponadto 48 proc. ankietowanych uznało, że RN jest "niesprawiedliwie demonizowane", a o skrajnej lewicy mówiła tak jedna czwarta badanych.

"Prowokacje Melenchona ocierające się o antysemityzm pomogły Marine Le Pen występować w roli obrończyni Żydów we Francji, co sprawiło, że zapomina się o toksycznych początkach" RN i "zakorzenionym antysemityzmie ojca" Marine Le Pen, Jean-Marie Le Pena - ocenia dziennik.

Poprawa wizerunku RN wiąże się, zdaniem "Le Monde", nie tylko ze strategią "normalizowania" partii i zręcznością Le Pen w "występowaniu jako filar demokracji i laickości w obliczu radykalnego islamizmu". Wpływ ma również "przychylność, jaką jej ideom okazują prawicowi macroniści (prawicowa część obozu politycznego prezydenta Emmanuela Macrona - PAP) i Republikanie (konserwatywna prawica - PAP). Do tego dochodzi "odpychający efekt, jaki wywiera radykalizacja Melenchona i jego ruchu" - wskazuje "Le Monde".

Zastrzega, że "nie należy przeceniać" poparcia dla skrajnej prawicy. W pierwszej turze wyborów parlamentarnych RN zdobyło 29 proc. głosów, w drugiej - 32 proc. Jednak "Francja, która głosuje, nie jest wiernym zwierciadłem społeczeństwa" - pisze "Le Monde" - bo na przykład 8 proc. populacji to cudzoziemcy, którzy nie mają prawa głosu, a 6 proc. Francuzów nie zarejestrowało się na listach wyborczych. Jeśli od zarejestrowanych wyborców odliczyć tych, którzy nie poszli do urn, to poparcie dla RN w wyborach należy szacować na 20 procent. Skrajna prawica "wyprzedza na pewno inne partie, ale daleko jej do większości" - ocenia "Le Monde".

Tak więc "wpływ partii Marine Le Pen i Jordana Bardelli bezsprzecznie rośnie", jednak "może zostać wyhamowany pod warunkiem, że inni aktorzy polityczni zmienią własną strategię" - reasumuje dziennik.

Z Paryża Anna Wróbel

 

« 1 »