„Zjednoczmy nasze serca i siły, aby morza i pustynie nie były cmentarzami, lecz przestrzeniami, na których Bóg może otworzyć drogi wolności i braterstwa” – zaapelował Franciszek podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. W swej katechezie Ojciec Święty zwrócił uwagę na sytuację migrantów. Zaapelował do Polaków, by nadal okazywali gościnę uchodźcom z Ukrainy.
Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!
Dzisiaj, odkładam zwykłą katechezę i chciałbym zatrzymać się z wami i pomyśleć o osobach, które – również w tej chwili – przemierzają morza i pustynie, żeby dotrzeć do ziemi, na której mogłyby żyć w pokoju i bezpieczeństwie.
Morze i pustynia: te dwa słowa powracają w wielu świadectwach, które otrzymuję, zarówno od migrantów, jak i od ludzi, którzy są zaangażowani w niesienie im pomocy. A kiedy mówię „morze” w kontekście migracji, mam na myśli również ocean, jezioro, rzekę, wszystkie zdradliwe zbiorniki wodne, przez które wielu braci i sióstr na całym świecie musi przeprawić się, by dotrzeć do celu. A „pustynia” to nie tylko bezludzie piaszczyste i wydmowe czy kamieniste, lecz także wszystkie obszary niedostępne i niebezpieczne, jak lasy, dżungle, stepy, gdzie migranci idą samotnie, zdani na samych siebie. Migranci, morze i pustynie. Dzisiejsze szlaki migracyjne są często naznaczone przeprawami przez morza i pustynie, które dla wielu, zbyt wielu osób okazują się śmiercionośne. Dlatego chcę się dzisiaj zastanowić nad tym dramatem, nad tym cierpieniem. Niektóre z tych szlaków znamy lepiej, ponieważ często znajdują się w świetle reflektorów; inne, większość z nich, są mało znane, ale nie mniej uczęszczane.
Wielokrotnie mówiłem o Morzu Śródziemnym, bo jestem Biskupem Rzymu i ponieważ jest ono emblematyczne: mare nostrum, miejsce komunikacji między narodami i cywilizacjami, mare nostrum, stało się cmentarzem. A tragedia polega na tym, że wielu, większość z tych poległych można było uratować. Trzeba to wyraźnie powiedzieć: są ludzie, którzy systematycznie i wszelkimi sposobami starają się odeprzeć migrantów. A kiedy jest to czynione świadomie i z pełną odpowiedzialnością, jest grzechem ciężkim. Nie zapominajmy o tym, co mówi Biblia: „Nie będziesz gnębił ani uciskał przybysza” (Wj 22, 20). Sierota, wdowa i cudzoziemiec są ubogimi par excellence, których Bóg zawsze broni i domaga się ich obrony.
Niestety, niektóre pustynie stają się także cmentarzami migrantów. I również tutaj często nie chodzi o śmierć „naturalną”. Przeciwnie, czasami zostali oni przywiezieni i porzuceni na pustyni. Wszyscy znamy zdjęcie żony i córki Pato, które zmarły z głodu i pragnienia na pustyni. W epoce satelitów i dronów istnieją migrujący mężczyźni, kobiety i dzieci, których nikt nie powinien widzieć, ukrywają ich. Tylko Bóg ich widzi i słyszy ich wołanie. I jest to okrucieństwo naszej cywilizacji.
Faktycznie, morze i pustynia są również biblijnymi miejscami o wartości symbolicznej. Są bardzo ważną areną w historii Wyjścia, wielkiej migracji ludu prowadzonego przez Boga za pośrednictwem Mojżesza z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Miejsca te są świadkami dramatu ludzi uciekających przed uciskiem i niewolą. Są to miejsca cierpienia, lęku, desperacji, ale jednocześnie miejsca przejścia do wyzwolenia - -a ilu ludzi przemierza morza, pustynie, aby się wyzwolić, dziś - są to miejsca przejścia, aby się odkupić, by osiągnąć wolność i spełnienie Bożych obietnic (por. Orędzie na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy 2024).
Jest pewien psalm, który zwracając się do Pana, mówi: „Twoja droga wiodła przez wody, / Twoja ścieżka przez wody rozległe” (77, 20). A inny śpiewa tak: „On prowadził swój lud przez pustynię, bo Jego łaska na wieki” (136, 16). Te święte słowa mówią nam, że sam Bóg przekracza morze i pustynię, by towarzyszyć ludowi w drodze wolności; Bóg nie pozostaje na dystans, lecz przeciwnie, podziela dramat migrantów, Bóg jest z nimi, z migrantami. Warto, abyśmy dziś pomyśleli: Pan jest z naszymi migrantami w mare nostrum, Pan jest z nimi, a nie z tymi, którzy ich odrzucają.
Bracia i siostry, możemy wszyscy zgodzić się co do jednego: na tych śmiercionośnych morzach i pustyniach nie powinno być migrantów dnia dzisiejszego – ale niestety są. Ale nie osiągniemy tego poprzez bardziej restrykcyjne prawo, poprzez militaryzację granic, ani nie poprzez zawracanie. Osiągniemy to natomiast poprzez poszerzenie bezpiecznych i legalnych dróg dostępu dla migrantów, poprzez ułatwienie schronienia dla osób uciekających przed wojną, przemocą, prześladowaniami i wieloma klęskami żywiołowymi; osiągniemy to poprzez wspieranie pod każdym względem globalnego zarządzania migracją, opartego na sprawiedliwości, braterstwie i solidarności. A także łącząc siły w zwalczaniu handlu ludźmi, aby powstrzymać przestępców, którzy bezlitośnie wykorzystują nędzę innych.
Drodzy bracia i siostry, pomyślcie o tak wielu tragediach migrantów: ilu umiera na Morzu Śródziemnym. Pomyślcie o Lampedusie, o Crotone... o tak wielu rzeczach okropnych i smutnych. I chciałbym na zakończenie wyrazić uznanie i pochwalić wysiłki wielu dobrych samarytan, którzy starają się, aby ratować i ocalić rannych i porzuconych migrantów na szlakach zdesperowanej nadziei na pięciu kontynentach. Ci odważni mężczyźni i kobiety są znakiem ludzkości, która nie pozwala zarazić się złą kulturą obojętności i odrzucenia, tym co zabija migrantów jest nasza obojętność i postawa odrzucania. A ci, którzy nie mogą być jak oni „na pierwszej linii frontu”, - myślę o wielu odważnych stojących na pierwszej linii frontu - Mediterranea Saving Humans i wielu innych stowarzyszeniach- nie są wykluczeni z tej walki cywilizacyjnej: nie możemy być na pierwszej linii, ale nie jesteśmy wykluczeni; jest wiele sposobów, aby wnieść swój wkład, przede wszystkim modlitwa. Pytam was: czy modlicie się za migrantów, za tych, którzy przybywają na nasze ziemie, aby ocalić swoje życie? A „wy” chcecie ich wypędzić.
Drodzy bracia i siostry, zjednoczmy nasze serca i siły, aby morza i pustynie nie były cmentarzami, lecz przestrzeniami, na których Bóg może otworzyć drogi wolności i braterstwa.
KAI/PAP