Do każdej krytyki, a więc analizy i oceny danej instytucji czy danego zjawiska, niezbędne są właściwe kryteria.
Kościół potrzebuje dziś krytyki – z tym twierdzeniem zgodzi się chętnie wiele osób zarówno z naszej wspólnoty wiary, jak i spoza niej. Jednak do każdej krytyki, a więc analizy i oceny danej instytucji czy danego zjawiska, niezbędne są właściwe kryteria. Na przykład niemożliwa jest rzetelna krytyka instytucji Kościoła w oparciu o wartości demokratyczne. Niby jest to sprawa oczywista, a przecież wciąż trzeba o tym przypominać. Celnie kwestię kryteriów chrześcijańskich ujął Nicolás Gómez Dávila, kolumbijski teolog polityczny: „Chrześcijanin nie wierzy w Chrystusa dlatego, że Chrystus głosi wartości podziwiane. Przeciwnie, nazywa wartościami to, co głosi Chrystus, gdyż wierzy w Chrystusa. Chrześcijanin nie stosuje kryterium do Chrystusa, lecz stosuje Chrystusa jako kryterium. Chrześcijaństwo jest szczególną metodą ustanawiania wartości”. Dlatego najlepszymi krytykami Kościoła są święci – tę myśl zawdzięczamy, o ile dobrze pamiętam, Benedyktowi XVI. Święci, czyli ludzie, którzy niczego nie przedkładali nad Chrystusa, więc mogli swoim życiem bezkompromisowo pokazać, jaki powinien być Jego Kościół.
W takim kluczu pomyślałam niedawno o św. Maksymilianie Kolbem. Był to jeden z większych krytyków Kościoła – czujny wobec wrogów, pracowity i twórczy dla ratowania dusz zagrożonych potępieniem oraz ofiarny do stopnia, w którym akt miłości staje się czymś zadziwiającym, wprowadza zło w osłupienie i rodzi nowe owoce łaski. Od 14 sierpnia 1941 roku, w którym ten „katolicki ksiądz” – jak przedstawił się podczas apelu, kiedy dobrowolnie poszedł na śmierć zamiast współwięźnia – umarł w bunkrze głodowym, nikt już w nim nie zginął. Ta droga zagłady została jakby zamknięta przez ofiarę miłości. Tego samego dnia rok później oczekujący na śmierć w Katowicach Franciszek Blachnicki został ułaskawiony. Sam przypisywał ten cud właśnie św. Maksymilianowi. Czyn miłości jednego człowieka nigdy nie znika bez śladu. Każdy taki czyn powstrzymuje zło i równocześnie wydaje owoce dobra w przyszłości. Każdy taki czyn ma źródło w krzyżu Chrystusa, który jest radykalną krytyką świata i Kościoła.