"The Bear"- serial, który dosłownie od kuchni opowiada o Ameryce Trumpa i Vance'a

Donald Trump obiecuje, że w swojej drugiej kadencji przywróci znów „Amerykański sen”. Cały ruch MAGA (Make America Great Again) jest zbudowany wokół restauracji idei, która stworzyła Stany Zjednoczone Ameryki. Biblijne „Miasto na górze” jest jedynym w historii ludzkości imperium zbudowanym na idei. Konkretnej idei. Co jakiś czas amerykańscy politycy (głównie z prawej strony, choć Bill Clinton również nie unikał tej samej narracji) reaktywują i obiecują ponowne wtłoczenie tej idei w ducha narodu. To idea wolności, ale też doskonałości, którą uzyskuje się przez ciężką pracę, będącą przecież konkretną cnotą u protestantów, którzy budowali Nowy Świat.

A co ze szczęściem? Dążenie do niego jest obiecane w Deklaracji Niepodległości. Życie, wolność i szansa osiągnięcia szczęścia - to jest święta demokratyczna trójca wpisana w dokument z 4 lipca 1776 roku. Najważniejszy akt założycielski Stanów Zjednoczonych Ameryki nie obiecuje jednak osiągnięcia szczęścia. On obiecuje coś innego. Doskonale pokazał to Sylvester Stallone tworząc archetypiczną dla amerykańskiej tożsamości postać Rockiego Balboa. W szóstej części z 2006 roku Rocky nie zgadzając się z komisją, która nie chce jemu, już staremu, ale wciąż legendarnemu bokserowi przyznać licencji na walkę, krzyczy jej w twarz, że amerykańska konstytucja gwarantuje obywatelowi prawo do szczęścia. Jeden z członków komisji poprawia go, że nie chodzi o prawo do szczęścia, ale o „prawo do dążenia do szczęścia”, po które trzeba sięgnąć samemu, natomiast władza obiecuje w tym obywatelowi nie przeszkadzać. Według Quentina Tarantino Stallone to jeden z najlepszych scenarzystów kina lat 70-tych, co potwierdza przytoczony i świetnie rozegrany na ekranie fragment jego scenariusza. Ten niuans również doskonale opisuje kluczowy motyw serialu „The Bear”, którego trzeci sezon pojawia się właśnie u nas na Disney.