Kiedyś na stacji metra w Mediolanie ktoś napisał dużymi literami: „Bóg jest odpowiedzią”.
Kiedyś na stacji metra w Mediolanie ktoś napisał dużymi literami: „Bóg jest odpowiedzią”. Potem przyszedł ktoś inny i dopisał: „Zależy, na jakie pytanie”. A jakie jest największe pytanie, które nosimy w sobie? To najważniejsze pytanie brzmi: czy moje życie ma sens? Bo jeśli najważniejsze w życiu jest zdrowie, to wszyscy chorzy żyją bez sensu. Jeśli najważniejsze są pieniądze, to biedni żyją bez sensu. Bóg udziela odpowiedzi na pytanie, jaki sens ma twoje życie. To właśnie Chrystus przychodzi jako odpowiedź Boga. Bierze do rąk to niewiele, co znajduje w nas – kilka chlebków i dwie rybki – wznosi oczy do nieba, uwielbia Boga i nagle odrobina, którą mamy i którą jesteśmy, mnoży Mu się w dłoniach. Tłumy czują się nasycone. Lecz wcześniej, zanim nasz Pan rozmnożył chleb na pustyni, wystawił na próbę swych uczniów: „Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?”. Pytał ich o to, choć wiedział, co ma czynić.
„Czym jest człowiek bez Boga, jeśli nie nicością” – pisał ks. Dolindo. „Jeśli człowiek wyrzeknie się swojej nicości, wypełni Bogiem, czy według ciebie stanie się mniej aktywny, mniej skuteczny? Wyrzekasz się nicości, by zdobyć wszystko. Chrześcijanin rezygnuje z własnej woli, by oddać się we władanie woli nieskończenie większej, gotowy, by go poprzedziła”. Ojciec Pio zaczął budować wielki szpital dla ubogich chorych. Przychodziła rata, trzeba było zapłacić, nie ma. I – jak mówił o. Pio – w ostatniej chwili przychodzi coś na konto albo się ktoś pojawia i daje. Ojciec Pio, wyposażony w specyficzne poczucie humoru, powiadał: „wiara w Bożą opatrzność to jest niezły interes, tylko musisz wierzyć, musisz zaufać”.
Ten sposób doświadczania na co dzień miłości Boga, aktywnej, działającej, zaskakującej, towarzyszył wielu świętym. Ksiądz Orione na przykład poszedł pewnego dnia do chorego z lekarzem, zadeklarowanym ateistą. Lekarz zajmował się chorym, a on czekał. Podszedł do niego wtedy jakiś człowiek i poprosił o pieniądze na buty. Na to Orione: „Właśnie dzisiaj dostałem nową parę butów”. Wiele nie myśląc, ściągnął je i dał proszącemu. Gdy lekarz zobaczył księdza na bosaka, zaczął go wyśmiewać: „Jaki głupi jesteś…”. Po dwudziestu czterech latach do tego lekarza ktoś strzelił w czasie próby rabunku. Umierał. W pewnej chwili powiedział, że chciałby się wyspowiadać, ale tylko u jednego księdza. Don Orione został sprowadzony z Rzymu, tamten wyspowiadał się u niego i umarł. Przed śmiercią powiedział: „Chciałem ciebie, bo sobie przypomniałem o tamtych butach”. „Czy jedna para butów – mówił potem ks. Orione – nie jest warta tego, żeby uratować duszę na wieki?”. To samo mógłby powiedzieć ów człowiek znad Jeziora Galilejskiego, który zgodził się oddać Jezusowi całą zawartość swego tobołka z jedzeniem.
Nie martw się, co będzie jutro. Diabeł jest specjalistą od zmartwień. Jutro do nas nie należy. Nie mamy także żadnego wpływu na to, co było wczoraj. Natomiast dziś możemy zaznać wyjątkowej łaski: rzucić własne życie w Jego ręce i przekonać się, iż z dobra, jakie z tego wyniknie, nasycimy się nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi wokół.
Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem