Jedną z rzeczy, którą zmieniłbym, gdybym mógł, jest duch aktywizmu przenikający dużą część codziennego życia Kościoła – nadpobudliwość skupiona na działaniu, wydarzeniach, projektach, obchodach itp.
Jedną z rzeczy, którą zmieniłbym, gdybym mógł, jest duch aktywizmu przenikający dużą część codziennego życia Kościoła – nadpobudliwość skupiona na działaniu, wydarzeniach, projektach, obchodach itp. Wszystko to ma, rzecz jasna, uzasadnienie. Czasem jednak zdaje się, że niszczy to wśród wiernych ducha kontemplacji i wyklucza tworzenie środowiska skłaniającego do zasłuchania się w głos Boga. Duch ludzki może prawdziwie dojrzeć i dorosnąć tylko przez kontemplację głębokich rzeczywistości Ducha. Jezus często wymykał się z gorączkowej działalności, żeby zatopić się w sercu Ojca na modlitwie kontemplacyjnej. To Jego zanurzenie w Bogu z kolei ożywiało Jego nieustanną działalność. Nic dziwnego, że nasz Pan swoim powracającym z misji uczniom proponuje miejsce „odosobnione”. Istnieje dziś nagląca potrzeba odzyskania tego wymiaru, jeśli ma się dokonać prawdziwa odnowa Kościoła.
Współczesna technika zmieniła nasz stosunek do natury. Przestajemy zakładać istnienie jej Stwórcy, przyjmując, iż stanowi ona raczej martwy materiał czekający na to, by ludzka wola nadała mu sens. Tymczasem wewnętrzna logika techniki jest samosterującą, ślepą, niszczycielską siłą. W chrześcijaństwie życie zmierza do celu, jakim jest ostateczny odpoczynek w Bogu. W nowej, neopogańskiej kulturze człowiek zmierza do odpoczynku tutaj, na ziemi, przez wypatrywanie weekendów, urlopu i serwowanie sobie chwilowej rozrywki.
W kulturze technokratycznej ruchliwość jest przeznaczeniem. Żadnego punktu docelowego. Tylko coraz większa prędkość, coraz więcej zmian, coraz więcej nowych żądz i doświadczeń. Marzenie o osiągnięciu celu wciąż o włos wymyka się nam z rąk. Ile czasu każdy z nas zostawia na ciszę, która pozwala Bogu mówić, a nam słuchać? „Czy możemy dzisiaj rościć sobie pretensje do miana »chrześcijan«, skoro żyjemy jak poganie?” – pytał kard. Jean-Marie Lustiger. Często jesteśmy nawet gorsi niż poganie. Prawdziwi poganie szanowali bogów i naturę. My czcimy siebie i nasze narzędzia.
Cywilizacja konsumencka – świat, w którym na co dzień żyjemy – jest głęboko antychrześcijańska nie tylko przez swoją zachłanność i wykluczenie potrzeb innych, ale także przez to, że jest zgubna dla naszej dojrzałości i trzeźwego myślenia. Boga może nie być,ale wiara w postęp trwa nadal. Zasypani reklamami i komunikatami politycznymi, ogłuszeni zgiełkiem, czujemy się coraz bardziej bezsilni. Rosną w nas gniew na klasę uprzywilejowaną i sceptycyzm wobec dobrodziejstw demokratycznego raju.
Odpoczynek i kontemplacja mają sens, lecz nie możemy pozwolić sobie na to, by rozsiąść się wygodnie. „Nie wiem, jak długo jeszcze dobry Bóg pozwoli mi działać – pisał abp Fulton Sheen. – Wiem natomiast, że dopóki będzie otwierał przede mną drzwi, będę przez nie wchodził. Każdego dnia proszę Go, aby dawał mi umysłową sprawność i fizyczne siły potrzebne do głoszenia Dobrej Nowiny. Sprawia mi to tak wiele radości, że czasami mam poczucie, iż kiedy stanę przed Nim w niebie, odpocznę sobie przez kilka dni, a następnie poproszę, żeby pozwolił mi wrócić na ziemię i jeszcze trochę popracować”.
Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem